[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trzech także polubiłam.
- Jak to trzech? - spytał żałośnie Justin. - Tylko ojca, Mitcha i
Adama? A ja? Mnie nie polubiłaś?
- Gdybym cię nie polubiła, Justinie Grainger - głos Hanny zabrzmiał
zaskakująco poważnie - czy byłabym tu teraz z tobą? Zastanów się.
- Nie, Hanno, nie byłabyś. Nawet przez sekundę nie dopuściłbym do
głowy myśli, że mogłabyś być ze mną, gdybyś nie dostrzegła we mnie
czegoś, co ci się spodobało - odpowiedział równie poważnym tonem.
Ale porzucił go zaraz i spytał z błazeńskim błyskiem w oku:
- Powiedz, co cię tak we mnie urzekło? Moje ciało? Mój...
- To coś jest fantastyczne - przerwała mu, zanosząc się śmiechem. -
To atut, z którego potrafisz robić użytek.
- Moja osobowość? - podjął Justin, marszcząc z powagą brwi.
- Tak. Cecha, która akurat nie rzuca się w oczy, w przeciwieństwie
do innych twoich zalet.
Roześmiał się głośno.
Tętno Hanny natychmiast przyśpieszyło. Jak to się dzieje, że męski
śmiech wywołuje we mnie takie sensacje, tak mnie podnieca? -
zastanawiała się, z jednej strony przychylna tym emocjom, z drugiej -
lękając się ich.
- Ja też cię lubię - oznajmił Justin. - Lubię także twoje wspaniałe
ciało.
- Zorientowałam się, że nie budzi w tobie odrazy - odparła.
- Zależy mi jednak na gruntowniejszej eksploracji terenu. Chciałbym
się upewnić co do trafności poprzednich wyników.
- Ach tak. - Spojrzała niego. - Z tym będziesz musiał zaczekać. Mój
samolot odleciał przed dwiema godzinami. Muszę zadzwonić na lotnisko
i zapytać, czy zdołam załapać się na następny lot.
- Skoro już i tak uciekł ci samolot, mogłabyś zaczekać do rana i
poprosić o przebukowanie na tę samą godzinę - zasugerował.
- Ja... eee - Urwała, dostrzegając w jego wzroku budzącą się od
Pona & Polgara
ous
l
anda
sc
nowa namiętność.
Widząc wahanie Hanny, Justin podniósł się z taboretu.
- Chodz - powiedział - zróbmy tu trochę porządku. Wstała
posłusznie i zaczęła pomagać mu w uprzątaniu stołu po kolacji.
- A jak z tym skończymy, pójdziemy do sypialni...
- Doskonały pomysł. - Justin uśmiechał się od ucha do ucha.
- ...żeby pozbierać nasze rzeczy i w ogóle wszystko, co
porozrzucaliśmy w pośpiechu po podłodze - ciągnęła.
- Oczywiście, oczywiście - zgodził się szybko.
W dziesięć minut pózniej rozwieszał w łazience mokre ręczniki.
- Wiesz, to także mogło zaczekać do rana! - zawołał do Hanny,
zajętej porządnym składaniem swojej garderoby.
- Oczywiście, ale rano będziesz mi dziękował, że mamy to już z
głowy.
I nazajutrz Justin dziękował Hannie, ale zupełnie za co innego.
Dziękował jej słowami, pieszczotami i gorącymi pocałunkami za
najpiękniejszą noc w życiu.
Pona & Polgara
ous
l
anda
sc
ROZDZIAA SIÓDMY
- A co powiesz o Beth? - zapytał Justin. - Nie spodobała ci się?
Minęła dłuższa chwila, zanim Hanna skojarzyła, o kogo chodzi.
Siedzieli z Justinem przy śniadaniu. Tym razem ugotował owsiankę i
podał ją z brązowym cukrem. Czekał teraz na odpowiedz Hanny, która
jeszcze w pełni nie ocknęła się po nocy wypełnionej raczej seksem niż
snem.
- Ach, o twojej siostrze? - zaświtało jej wreszcie. - Owszem, bardzo
sympatyczna. Wpadła do Maggie kilka dni temu i bardzo przyjemnie
nam się gawędziło. Jest taka ciepła i życzliwa, a w dodatku elegancka.
Kapitalne połączenie cech twoich rodziców.
- Taka właśnie jest - przytaknął Justin, podnosząc do ust kolejną
łyżkę owsianki i popijając ją sokiem pomarańczowym. - Także Sunny,
żona Adama, nie jest garbata i kulawa.
- Jest śliczna, a ich córeczka Becky to dosłownie cudo. Zakochałam
siÄ™ w niej od pierwszego wejrzenia.
- Na wszystkich robi takie wrażenie - zaśmiał się Justin. - A powiedz
- popatrzył na nią spod oka - lubisz w ogóle dzieci?
- Ogromnie. - Otarła serwetką usta ze śladów owsianki i
uśmiechnęła się filuternie. - Niektórzy z moich przyjaciół mają dzieci i
przepadam za tÄ… gromadkÄ….
- W takim razie kolej na ciebie - rzekł, sięgając po dzbanek z kawą.
- Jak to? Nie rozumiem. - Spojrzała na niego pustym wzrokiem.
- Nie rób uników, słodka Hanno. Dotychczas opowiadałem ci o
sobie, teraz twoja kolej.
Umysł Hanny funkcjonował tego ranka znacznie wolniej niż zwykłe,
pewnie wskutek niesamowitych potyczek erotycznych, które toczyli tej
szalonej nocy, niemniej zachowała jeszcze odrobinę refleksu.
Pona & Polgara
ous
l
anda
sc
- Nic podobnego - zaprotestowała. - O sobie nie pisnąłeś słowa.
Domagałeś się tylko mojej opinii o swojej rodzinie.
- Trudno, żebym ci się rewanżował, skoro nie znam nikogo z twojej
rodziny.
- No i kto teraz robi uniki? - roześmiała się, naśladując jego gest
unoszenia brwi w udawanym zdziwieniu.
- W porządku. - Upił łyk kawy z kubka i odwzajemnił się
uśmiechem. - Co chciałabyś o mnie wiedzieć? %7łyczysz sobie poznać
moje mroczne sekrety?
- A masz takie?
- Nie.
Hanna nie mogła powstrzymać śmiechu. Kocha te jego... Hola, stop.
Kocha? Nie rozpędzaj się, dziewczyno, ostrzegła się w duchu. Unikaj
tego słowa niczym zarazy.
- Czy naprawdę jesteś takim niegrzecznym chłopcem, jak mówi o
tobie mama? - spytała, nie spodziewając się zresztą, że Justin przyzna się
do swoich awantur z kobietami.
- Oczywiście, że nie. Jestem znacznie gorszy.
- Pod jakim względem?
- Wiesz, co ci powiem? Nie zdradziłaś mi jeszcze, jaki jest twój
zawód, ale podejrzewam, że pracujesz w wydziale śledczym policji.
- Zajmuję się marketingiem - wyjaśniła kwaśno. - I bądz łaskaw nie
zmieniać tematu. Ten numer nie przejdzie. Chcę znać wszystkie
nieprzyzwoite szczegóły.
- Nieprzyzwoite? - Justin odchylił głowę do tyłu i parsknął
śmiechem. - Naprawdę jesteś nadzwyczajna.
- Owszem, można powiedzieć, że jestem nadzwyczajna - przyznała
bez żenady.
Odsunęła krzesło od stołu i wstała. Podeszła do telefonu
zamontowanego na ścianie w kuchni.
- Zaczekaj chwilę! - Justin nakrył zza jej pleców dłonią słuchawkę
aparatu. - Co chcesz zrobić?
- Dokładnie to, co postanowiłam wczoraj. Zadzwonić do biura linii
lotniczej i zabukować się na inny lot, najlepiej na dziś wieczór lub jutro
rano.
Pona & Polgara
ous
l
anda
sc
- Hanno - mówił cichym przymilnym głosem, obracając ją ku sobie.
- Zostań jeszcze.
Podniosła na niego wzrok i natychmiast zmiękła. Wielkie nieba,
powinna stąd zniknąć, oderwać się od niego, bo jeżeli zostanie, cała
sprawa może się dla niej zle skończyć. A mimo wszystko...
- Kochanie... - Justin wolno pochylił się nad nią i musnął ustami jej
wargi.
Hanna skapitulowała. Wbrew zdrowemu rozsądkowi. Wbrew
wszystkiemu, co sądziła o szaleństwie szybkich romansów, wiedziała, że
jest za pózno, by się zatrzymać, i za wcześnie, żeby zatrzasnąć za sobą
drzwi.
Ciągle go pragnęła. To takie proste i zarazem takie przerażające.
Poddając się, objęła go za szyję.
- Mówiłeś, że byłeś żonaty. - Uhm.
Hanna nie mogła widzieć twarzy Justina, bo była do niego ciasno
przytulona. Leżała, opierając policzek na jego piersi. On niemal okalał ją
całym ciałem. Palcami jednej ręki bawił się pasemkiem jej włosów.
Hannie przypomniało się przyjęcie weselne, po którym uciekała przed [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl