[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Prosiłem cię, byś pojechała ze mną.
- Jako twoja towarzyszka podróży.
- Chcę, żebyś była ze mną i nieważne, jak to nazwiesz. Nigdy ci
niczego nie obiecywałem. Od pierwszego spotkania przedstawiłem ci
jasno, że nie jestem mężczyzną, jakiego potrzebujesz.
- Skąd wiesz, jakiego mężczyzny potrzebuję? - sprzeciwiła się. -
Nathanie, spójrz na siebie. Całkowicie zapomniałeś, jak dawać siebie,
ponieważ potrafisz dawać tylko pieniądze, bo to znacznie łatwiejsze.
Rozdajesz czeki, więc nie musisz się angażować. To pozwala ci
pozostawać w cieniu, w bezpiecznej odległości.
Milczał, chociaż miała nadzieję, że się sprzeciwi, że powie, że
nie ma racji. Kiedy dalej milczał, pokiwała głową, zgniotła czek w
małą kulkę i włożyła ją do kieszeni jego kurtki.
- Już wsparłeś klinikę - rzekła. - A za pół roku miasto dostanie
pieniądze z zapisu Huntera Palmera. Nie potrzebujemy więcej od
ciebie.
- Keiro...
- Idz, Nathanie. Wracaj na swoje trasy podróżnicze. Jedz na
Barbados. Znajdz jakąś kobietę, która będzie chciała twoich
pieniędzy. Przeprowadzaj się z hotelu do hotelu i upewniaj się, że z
nikim nie będziesz musiał rozmawiać. Utrzymuj swoje życie w
izolacji. Ja już nie chcę ani ciebie, ani twoich pieniędzy.
145
RS
Nathan nie mógł oddychać. Patrzył w jej wzburzone zielone
oczy, słyszał jej rozkaz, by opuścił jej dom, ale wiedział, że jeśli tak
zrobi, będzie stracony. Stanie się martwy. Przyszedł tutaj, zapewniając
samego siebie, że chce tylko dać jej pieniądze dla miasta, które
kochała. I że chce tylko zobaczyć ją ostatni raz.
Kiedy odrzuciła jego ofertę wyjazdu z nim, zgubił się zupełnie.
Był pewien, że zaakceptuje jego propozycję. Nikt do tej pory mu nie
odmówił. Nikt do tej pory nie powiedział mu, że nie chce od niego
pieniędzy. Był cholernie pewny, że Keira rzuci swoje życie i podąży
za nim. I nawet przed sobą nie chciał przyznać, jakie to było dla niego
ważne.
Kiedy mu nakazała, żeby sobie poszedł, poczuł się tak samotny
jak nigdy przedtem. Nie mógł sobie wyobrazić nadchodzących lat bez
Keiry. Nie mógł sobie wyobrazić życia bez niej.
Miała rację. Był cholernym kłamcą.
Panika rzuciła się na niego z pazurami. Wyciągnął ręce i
przytulił ją do siebie. Objął mocno ramionami i oparł głowę w
zagłębieniu jej szyi, wdychając jej zapach. Oddychał swobodnie
pierwszy raz od dnia, kiedy wyszła z domu letniskowego i z jego
życia.
- Keiro, nie - wyszeptał. - Nie proś mnie znowu, żebym wyszedł.
Zrobię wszystko, co chcesz, ale nie to.
Odchyliła głowę do tyłu, żeby na niego spojrzeć. Doznał
wstrząsu, widząc łzy płynące z zielonej głębi jej oczu. Doprowadził tę
silną kobietę do łez. Poczuł się tak, jakby był największym osłem na
świecie.
146
RS
- Nathan, nie mogę tego więcej robić - powiedziała, kręcąc
głową i starając się uwolnić z jego ramion.
- Keiro. - Trzymał ją rozpaczliwie, jakby od tego zależało jego
życie. - Nie płacz - mówił, scałowując jej łzy. - Przykro mi.
Próbowałem sobie wmówić, że mogę wrócić do starego życia.
Próbowałem w to uwierzyć. Próbowałem przekonać siebie, że w
moim życiu nic się nie zmieniło. Próbowałem też wciągnąć ciebie do
mojego starego życia. Myślałem, że mając cię przez jakiś czas,
mógłbym wymazać potrzebę posiadania ciebie.
-Nathan...
Wziął w dłonie jej twarz i głaskał kciukami policzki.
- Ale prawda jest taka, że nic już nie jest takie jak dawniej. Ty
zmieniłaś wszystko. Kocham cię.
Chwyciła gwałtownie powietrze i w jej oczach zapaliła się
nadzieja.
- Potrzebuję cię, Keiro. Nie mogę sobie wyobrazić życia bez
ciebie. - Pocałował ją mocno i szybko. - Zamieszkamy tu, w górach,
jeśli chcesz. Zbudujemy własny dom, jeśli zechcesz. Będę dalej
podróżował, ale chcę, żebyś jezdziła ze mną... jeśli będziesz tego
chciała oczywiście - dodał. - Nie będę niczego planował bez
porozumienia się z tobą.
Roześmiała się na widok zbolałego wyrazu jego twarzy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]