[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pewnego czasu przybrany ojciec trzymał mnie na dystans. -
Rozżalona zacisnęła ramiona wokół talii. - Pewnie cierpiał,
ilekroć nazywałam go tatą... Po śmierci mamy daremnie usiło-
wałam podnieść go na duchu i zapewnić o swoim uczuciu.
Miałam nadzieję, że znajdę prawdziwego ojca i potrafię się z
nim porozumieć... gdy tylko będzie mnie potrzebował... - Głos
Sabine nagle się załamał. Rohan bez słowa zamknął dziew-
czynę w objęciach i przytulił do siebie z całej siły. Niespo-
dziewanie pogładził ją po głowie.
- Już cicho - szeptał. - Wszystko będzie dobrze.
Ukryła twarz na jego piersi i poczuła zapach świeżo wypranej,
lnianej koszuli, a także delikatny aromat rozgrzanej skóry.
85
S
R
Złapała się na tym, że z przyjemnością wdycha tę woń. Czuła
siłę jego ramion. Słuchała dziwnie zgodnego rytmu dwu serc. Ja-
kiś wewnętrzny głos ostrzegał ją przed niebezpiecznym zauro-
czeniem, lecz uparcie powtarzała sobie, że urodziła się przecież
po to, aby kochać.
Czuła narastające pożądanie. Oszołomiona podniosła głowę i
popatrzyła na Rohana. Jego dłoń znieruchomiała nad jej głową,
gdy spojrzał jej w oczy, a na jego twarzy pojawił się wyraz czu-
łości... i lęk, jakby przestraszył się, że zostanie zraniony.
- Na litość boską, Sabine, co ty wyprawiasz? -jęknął rozpacz-
liwie, pochylił głowę, a potem zmysłowo i delikatnie pocałował
ją w usta. Sabine jedną ręką dotknęła jego jedwabistych włosów,
a dragą wsunęła pod rozpiętą koszulę, dotykając muskularnego
ramienia. Opuszkami palców gładziła rozgrzaną skórę, wyczu-
wając zarys napiętych mięśni. W jego ramionach wracała do ży-
cia, a namiętny pocałunek pozwolił zapomnieć o cierpieniu. Gdy
w głębi lasu jakiś ptak zaśpiewał radosną pieśń, jej serce zaczęło
mu wtórować.
Poczuła się, jakby oboje byli nadzy, i nagle zapragnęła, żeby
tak było naprawdę. Letnia sukienka wydawała się nieznośną
przeszkodą. Rohan chyba czytał w jej myślach, bo zaczął rozpi-
nać guziki, szarpiąc i rozrywając niecierpliwymi palcami cienki
materiał.
Sabine odchyliła głowę i zamknęła oczy. Jak przez mgłę
usłyszała, że ptak, pewnie spłoszony szelestem wiatru w koro-
86
S
R
nach drzew, przerwał swoje trele i zatrzepotał skrzydłami, zry-
wając się do lotu. Po chwili wiatr zamarł i zapadła wielka cisza.
Zamilkły nawet świerszcze.
Przez las przebiegł stłumiony, cichy jak westchnienie szept:
- To córka Isabelle...
87
S
R
Rozdział 6
Sabine odepchnęła go i potrząsnęła głową, aby ochłonąć.
- Co się stało? - Rohan spróbował znowu ją przytulić, lecz
cofnęła się o krok.
- Usłyszałam coś... albo kogoś. Nie jestem pewna.
- Jest zupełnie cicho.
- Tak - przyznała - ale przed chwilą, gdy świerszcze nagle
przestały grać, a ptak zerwał się do lotu, wydawało mi się, że z
tamtych zarośli dobiega szept.
- Nie musisz uciekać się do takich sztuczek. Jeśli nie chcesz,
żebym cię dotykał, powiedz mi to wprost.
- Mylisz się! Naprawdę coś usłyszałam... a przynajmniej tak
mi się wydawało.
Rohan spojrzał na nią przeciągle i poszedł w stronę krzaków.
- Nikogo tu nie ma, nie widzę też żadnych śladów. - Wrócił
do niej z nachmurzoną miną. - Wyobraznia płata ci figle -
mruknął ironicznie. - Zawsze tak reagujesz, gdy sytuacja wy-
myka ci się spod kontroli?
- To bzdura! I proszę, nie pochlebiaj sobie zbytnio.
- Wcale tego nie robię - powiedział. - Pragnąłem cię i są-
88
S
R
dzę, że czułaś tak samo, ale zorientowałaś się, że dochodzimy
do punktu, skąd nie ma odwrotu, i dlatego stchórzyłaś. - Potrzą-
snął głową. - Co ty sobie wyobrażasz? Spodziewałaś się, że
wezmę cię tutaj, na trawie, albo też zaciągnę między drzewa?
Nie jestem dzikusem!
Sabine była zaskoczona. Wyrwała mu się, ponieważ przestra-
szyła się potęgi własnej namiętności, natomiast Rohan nie dał się
jej ponieść i przez cały czas dobrze wiedział, co robi. Krótko
mówiąc, panował nad sytuacją. To straszne, pomyślała z rozpa-
czą, zupełnie oszalałam na jego punkcie. On mnie omotał! A
przecież należy do innej kobiety i za kilka tygodni ma się z nią
ożenić. Gdybym nie usłyszała tamtego szeptu, bez wahania bym
mu uległa!
Ogarnęło ją przerażenie, gdy uświadomiła sobie, jak niewiele
dzieliło ją od katastrofy. Zakochała się w Rohanie, a dla niego
była jedynie chwilową przygodą. Traktował ją jak zabawkę, a
potem... tak jak matka będzie musiała uciekać do Anglii, by tam
samotnie wychowywać dziecko.
Trzeba zabić tę miłość! A może to jedynie chwilowe oszoło-
mienie? Przecież wszystko potoczyło się tak szybko. Na chwilę
straciła głowę, a teraz sytuacja wraca do normy. Nie stanę się
niewolnicą bezrozumnych zmysłów, pomyślała ze złością. Nagle
przyszło jej do głowy, że to Antoinette przyglądała im się z
ukrycia, lecz szybko się zreflektowała. Przyszła żona Rohana nie
odeszłaby w ciszy, udając, że nic się nie stało. Przeciwnie!
89
S
R
Wypadłaby z ukrycia, okładając pięściami narzeczonego i ry-
walkę, zrobiłaby prawdziwe piekło. Może naprawdę nikt nie
szeptał w zaroślach, tylko sumienie przestrzegło ją, że zle po-
stępuje?
- Czemu tak zbladłaś? - spytał Rohan łagodniejszym tonem i
dotknął jej policzka. - Jesteś w szoku. Chyba naprawdę sądziłaś,
że ktoś nas podgląda...
- Mniejsza z tym. Oburza mnie własna głupota -burknęła
opryskliwie Sabine, odpychając jego dłoń. -Nie mogę uwie-
rzyć, że pozwalam się tak traktować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl