[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Crispina.
Troy był przygnębiony przez parę dni, ale wkrótce wrócił
do równowagi. Nie usunięto go też z klubu tenisa stołowego.
Lawson, jak się wydaje, właściwie naświetlił sytuację i
chłopcu dano jeszcze jedną szansę.
%7łycie w Starej Kuzni układało się normalnie, ale Felicity
przeżywała pewien niepokój, którego nie mogła do końca
określić. Jej przedsiębiorstwo rozwijało się pomyślnie i dzieci
były grzeczne. A za miesiąc, może dwa miał przyjechać
Crispin.
Tym razem nie cieszyło ją to tak jak zazwyczaj.
Nastało wreszcie lato w całym swoim blasku. Któregoś
dnia Felicity zostawiła dzieci pod troskliwą opieką pani
Forester i pojechała pociągiem do Londynu, by obejrzeć
wystawę japońskich malowideł i artystycznych wyrobów z
laki.
Przechodząc koło teatru, zobaczyła afisze z nazwiskiem
Lawsona. Nowy gambit to był tytuł sztuki, a na afiszach
znalazła też cytaty z recenzji prasowych. Zmiałem się i
płakałem" - przeczytała. A także: Quartermain przewrotnie
analizuje współczesny mit". Zaciekawiona weszła do środka,
by sprawdzić, czy dostanie bilet na wieczorny spektakl.
- Ma pani szczęście - powiedziała kasjerka. - Ktoś właśnie
zwrócił jedno miejsce na parterze. Felicity poszła na wystawę.
Zrobiła wiele notatek, ale nie potrafiła się skupić. Przez cały
czas podświadomie czekała na przedstawienie.
W miarę wypełniania się widowni szmer podnieconych
głosów dawał znać o nastroju publiczności. Gdy podniesiono
kurtynę, zapanowała kompletna cisza. Sztuka była właśnie
taka, jakiej spodziewała się po Lawsonie Quartermainie -
złośliwa, z humorem i bardzo krytyczna w stosunku do kobiet.
Podobała jej się bez reszty!
W czasie przerwy poszła do baru i tam zauważyła Verę
Valence siedzącą samotnie na stołku przy kontuarze.
Niewątpliwie była sama.
- Sztuka się podoba - odezwała się Felicity podchodząc
do Very i ściskając szklankę z ginem i tonikiem, gdyż tłum
potrącał ją ze wszystkich stron.
- Należało tego oczekiwać - Vera powoli sączyła swój
napój. - Taki temat zapewnia sukces. Nie może zawieść.
- Czy widzi ją pani po raz pierwszy? - Felicity spytała
uprzejmie.
- Ależ nie! Często tu wpadam. Tak na wszelki wypadek,
gdyby zjawił się Lawson... - Zamilkła i widać było, że jest
zażenowana. Kilka razy pociągnęła ze swojej szklanki. - Musi
pani myśleć, że jestem szalona, wlokąc się przez cały czas w
cieniu Lawsona. W moim wieku! Ale ja się nie wstydzę.
- Oczywiście, niby dlaczego...
- Gdyby tylko dał mi szansę! - Vera mówiła niewyraznie.
Widać było, że wypiła za dużo. - Zamiast faworyzować tę... tę
Kiki Dawn.
Felicity przełknęła ślinę. W najmniejszym stopniu nie była
zainteresowana Quartermainem, ale nie wiadomo dlaczego
myśl, że Lawson faworyzuje Kiki, zmartwiła ją.
- Ja jeszcze nie skończyłam się jako aktorka - ciągnęła
Vera. - To, że on uważa, iż nie jestem już młoda, nie oznacza,
że się skończyłam. Jeszcze jest we mnie ogień...
Felicity zdała sobie sprawę, że mówiąc o faworyzowaniu,
Vera miała na myśli lansowanie Kiki jako aktorki. Przyjęła to
z wielką ulgą.
- Przecież mam dopiero... dwadzieścia siedem lat. Jeszcze
nie jest za pózno. - Vera rzuciła Felicity prowokacyjne
spojrzenie.
Felicity, która ukończyła dwadzieścia pięć lat,
uśmiechnęła się. - Mam nadzieję, że nie.
- Gdybym go tylko potrafiła przekonać. - Vera rozejrzała
się po barze i nagle nerwowo drgnęła.
- Ależ on jest tutaj.
Felicity podążyła wzrokiem za spojrzeniem Very i
zobaczyła Lawsona w drzwiach. Vera zsunęła się niepewnie
ze stołka.
- Lawson!
Zdawał się nie słyszeć jej w zgiełku. Rzucił okiem i
wyszedł.
Na próżno Vera przedzierała się przez tłum jak płynąca
pod prąd ryba. Zaraz potem rozległ się dzwonek
zapowiadający rozpoczęcie drugiego aktu i musiała
zrezygnować z pogoni. Robiła wrażenie, jakby miała się zaraz
rozpłakać.
Nieco współczując aktorce i odrobinę zła na Lawsona,
Felicity wróciła na swoje miejsce.
W godzinę pózniej, gdy opuszczała teatr, Lawson złapał ją
za ramię.
- Felicity! Cieszę się, że cię tutaj widzę. Powinnaś mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]