[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ja, rozumie pan chyba, że może czuć się nieco skrępowana.
Porucznik wyjął z łódki biały koc i podał hrabiemu, który podążył przez
plażę do miejsca, gdzie ukrywała się Lidia.
Kiedy hrabia rozmawiał z ich wybawicielami, Lidia podziwiała piękno
drzew i krzewów, by koniecznie zachować je w pamięci, gdyż miała tu przecież
nigdy nie wrócić. Cierpiała, wiedząc, że po raz drugi nie ujrzy już niezwykłych
kwiatów, które pokrywały krzewy, ani promieni słonecznych sączących się
przez sklepione ponad nią gęste drzewa. Rozglądała się tak, myśląc, iż gdyby
była artystką, namalowałaby wszystko, co tu widzi, aby nigdy tego nie
zapomnieć. Nagle ujrzała to, co pragnęła Przez chwilę wydawało się jej, że to
jeden z kwiatów, lecz zaraz zdała sobie sprawę, że spostrzegła nieuchwytnego
hawajskiego kolibra, o którym czytała, iż był najbarwniejszym ptakiem
śpiewającym na Wyspach. Wyglądał dokładnie tak, jak sobie wyobrażała;
upierzenie miało kolor karmazynu i posiadał długi, zagięty dziób
umożliwiający mu wybieranie nektaru z głębokich, rurkowatych kwiatów.
Lidia stała w bezruchu, a ptak spojrzał na nią swymi ciekawskimi oczkami, po
czym zwinnie, tak że ledwie mogła śledzić jego lot, zniknął pośród liści w
świetle słońca. Ponieważ był tak piękny, Lidia uznała, że może to szczęśliwy
omen. Zobaczyła go niespodziewanie, więc postanowiła trwać w nadziei, że
pewnego dnia będzie razem z hrabią.
Hrabia, z kocem na ramieniu, przedostawał się przez zarośla, aż odnalazł
Lidię. Stała bardzo spokojnie z głową odrzuconą do tyłu, wpatrzona w drzewo,
za które odleciał ptak. Biała nocna koszula, przylegająca do drobnej figury,
podkreślała raczej niż zakrywała jej piękno. Lidia wyglądała niczym boginii
Afrodyta, i hrabia niemal ujrzał bijące od niej boskie światło. Po chwili, jakby
czuła, że ukochany jest w pobliżu, odwróciła się, a blask jej oczu był tak
zniewalający, że przez moment hrabia przyglądał się jej zastygły w bezruchu.
Wydało mu się, iż żadna kobieta nie była tak śliczna. Wiedząc, że nikt ich nie
widzi, wyciągnął do niej ręce, a Lidia, z lekkim okrzykiem radości, rzuciła się
w jego ramiona.
 Kocham cię!  wyznał.  Mówiąc szczerze, mam wielką ochotę
powiedzieć naszym wybawcom, żeby przyjechali po nas jutro!
 I ja bym tak chciała  odparła Lidia  ale opuściłbyś wówczas
koronację.
Wydała lekki okrzyk.
 Koronacja! To już dzisiaj! Nie możesz się spóznić!
Usta hrabiego wykrzywiły się, gdy powiedział:
 Właśnie mamy opuścić krainę naszych marzeń i powrócić do świata
towarzyskiego, który tylko czeka, aby nas pożreć.
 Wiem  odparła ze smutkiem Lidia  ale przecież przyjechałeś do
Honolulu na koronację, a ja nie mogę robić niczego, co odciągałoby cię od
obowiązków.
Hrabia nie odpowiedział, a jedynie ją pocałował. Potem owinął jej wokół
ramion biały koc i odsunął się.
 Wyglądasz jak święta!  wykrzyknął.  Czuję, że powinienem klęknąć
przed tobą i zapalić świecę!
 Nie mów w ten sposób  zawołała Lidia.  Wcale nie czuję się w tej
chwili dobrze. Wiem jedynie, że cię kocham i będę kochać przez całe życie!
Hrabia znów ją pocałował. Ponieważ musieli już wracać, wziął ją za rękę i
poprowadził przez pachnące kwiaty na piaszczystą plażę. Lidia szła ostrożnie,
gdyż była boso. Kiedy dotarła do łodzi zauważyła, że oficer i marynarze patrzą
na nią z podziwem. Naprawdę nie miała pojęcia, iż ślicznie wyglądała z
pofalowanymi włosami okalającymi twarz i opadającymi na okryte kocem
ramiona. Słońce jakby odbijało się w jej oczach, a ponieważ miłość unosiła ją
duchowo na wyżyny szczęścia, cała promieniała i było w tym coś świętego.
Porucznik pomógł jej wejść na łódz, podczas gdy hrabia przystanął, aby włożyć
białe buty, które pozostawił na piasku. Po chwili dołączył do Lidii i usiedli
obok siebie, a hawajscy wioślarze z niesamowitą prędkością płynęli do
Honolulu. Dosłownie śmignęli przez spokojne morskie wody niczym strzała.
Znacznie szybciej, niż się tego spodziewali, ujrzeli w oddali miasto oraz
rozległe pasmo plaży z palmami sięgającymi aż do samej wody. W tle wznosiły
się majestatyczne Góry Koolau  gładkie ściany zielonych i brązowych skał,
całkowicie pokryte przedziwną, lecz piękną roślinnością. Wszystko to
przerastało najśmielsze oczekiwania Lidii. Olśniewająca zieleń gór, błękit
oceanu i złocistość plaży sprawiały, że miała rację sądząc, iż Honolulu to
kraina dokładnie jak z bajki. Była szczęśliwa, że ujrzała ją po raz pierwszy w
towarzystwie hrabiego. Nie odzywał się, lecz Lidia wiedziała, że również czuł,
iż to część ich rajskiej wyspy, a jeśli tylko bajka, musi jakoś zakończyć się
szczęśliwie.
Kiedy porucznik skierował łódz w stronę miejsca, gdzie na ich przybycie
czekało dużo osób, Lidię nagle ogarnęło uczucie wstydu. Hrabia wyglądał w
miarę normalnie w pożyczonym ubraniu, ona zapewne prezentowała się dosyć
dziwnie w nocnej koszuli i kocu.
 Nie martw się. Pozostaw wszystko mnie  powiedział półgłosem hrabia,
jakby po raz kolejny odgadł jej myśli.
Lidia uśmiechnęła się lekko, gdyż chciałaby, aby zawsze już się o nią
troszczył.
Aódz dobiła do wąskiego drewnianego molo. Hrabia wyszedł pierwszy i
natychmiast wystąpiła mu naprzeciw piękna dziewczyna w hawajskiej
sukience, trzymająca w ręku wieniec z kwiatów, który  o czym Lidia
wiedziała, zwano lei. Założyła go hrabiemu na szyję, i pocałowała go w
policzek.
Pierwotnie lei były to ofiary składane bogom, lecz współcześnie stały się
wyrazem miłości i symbolem powitania.
Potem kilku Hawajczyków w wojskowych mundurach skłoniło się
hrabiemu, prezentując się jako przedstawiciele króla. Podał im na przywitanie
rękę, odwrócił się do Lidii i wyciągając do niej dłoń przywiódł ją do siebie.
 Przypuszczam, że wiecie panowie  powiedział  iż panna Westbury
była ze mną, kiedy nasza łódka została niefortunnie zatopiona przez fale.
Zachowywała się bardzo dzielnie, lecz po tym dramatycznym doświadczeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl