[ Pobierz całość w formacie PDF ]
67 Tak zwana śnieżna pantera, czyli irbis (Felis uncia) osiąga wzrost pantery, lecz żyje w zimniejszych
okolicach. Ojczyzną irbisa są góry Azji Zrodkowej, poczynając od Turkiestanu aż po Amur. W Himalajach żyje
częściej po stronie tybetańskiej niż indyjskiej, gdzie podczas lata przebywa na bardzo dużych wysokościach, w
zimie zaś schodzi poniżej 3000 m.
72
O, tak! Ojciec mnie uczył!
Może wobec tego podejmiesz się wytropić dla nas śnieżną panterę? zaproponował.
Gdy byłem w domu kilka dni temu, ojciec mówił mi, że w okolicy włóczy się pantera.
Porwała naszego prosiaka.
Czy zechcesz nam pomóc zapolować na nią? nalegał Smuga.
Tak, ale musicie pójść ze mną na drugi brzeg. Mieszkamy o dzień drogi w górę rzeki.
Słuchaj mały, jeśli wytropisz dla nas irbisa, dam ci dobry karabin. Zgoda?
Chłopak niedowierzająco spoglądał na podróżnika.
No, więc jak? Chcesz otrzymać karabin?
Błysk szalonej radości w oczach małego Chińczyka był dostateczną odpowiedzią. Smuga
poklepał go po ramieniu i rzekł:
Za dwa dni przyjdz do naszego obozu. Znajdziesz go o godzinę drogi stąd w dół rzeki.
Powiesz, że szukasz łowcy, który chce złapać śnieżną panterę.
Dobrze, przyjdę i powiem przytaknął Chińczyk. Lecz co będzie, jeśli irbis odszedł
już z naszych stron?
Smuga zmierzył chłopca badawczym wzrokiem, po czym powiedział:
Jeśli nie będzie pantery, to i tak dostaniesz karabin. Jednak w obozie musisz zapewniać
wszystkich, że niezawodnie doprowadzisz nas do legowiska irbisa. W jaki sposób
przeprawisz się na drugą stronę rzeki?
Przepływam promem wyjaśnił Chińczyk.
Czy utrzyma on kilku ludzi i konie?
O, tak, można na nim przewiezć nawet wóz!
A więc pamiętaj! Masz przyjść za dwa dni!
Wilmowski ostrożnie wychylił głowę z namiotu i rozejrzał się wokoło. Była jeszcze
głucha noc. Nuczi, ćmiąc krótką fajeczkę, czuwał przy żarze ogniska. Obok niego spoczywało
na ziemi kilka czarnych psów. W bladym świetle księżyca rysowały się kontury namiotów i
wozów. W obozowisku panowała cisza, tylko od strony klatek z tygrysami płynęły urywane,
tęskne pomruki, które stapiały się z poszumem wód toczonych przez szeroki Amur.
Lekka mgła słała się po ziemi.
Wilmowski czujnie nasłuchiwał przez dłuższą chwilę; cofnął się w głąb namiotu.
Zamyślonym wzrokiem ogarnął swych towarzyszy. Bosman spał już w najlepsze, wygodnie
rozciągnięty na polowym łóżku. Jego szeroka, wypukła pierś unosiła się w rytmicznym,
spokojnym oddechu; pochrapywał. Tomek chyba także usnął; leżał bez ruchu odwrócony
twarzą do ściany. Natomiast Smuga w dalszym ciągu starannie pakował juki. Właśnie
odgarnął dłonią kosmyk włosów opadający mu na czoło i przysiadł na związanym worze.
Z kieszeni skórzanej bluzy wydobył tytoń. Pykając fajeczkę obserwował zafrasowanego
73
Wilmowskiego. Po jakimś czasie odezwał się cicho:
Andrzeju, mógłbyś jeszcze przespać się przed świtem.
Wilmowski ciężko westchnął i odparł:
Nie jestem senny, myśli najrozmaitsze kłębią mi się w głowie... Przecież jeśli ów
Chińczyk nie zawiedzie, już dzisiaj wyruszycie w drogę... Ciężko mi będzie samemu w
niepewności czekać na was!
Tych kilkanaście dni prędko zleci. Andrzeju! Przyrzekam czuwać nad bezpieczeństwem
Tomka...
Och, przecież nie tylko o niego chodzi! Tomek i ja spłacamy dług Karskim, lecz wy
dwaj...?
Uspokój się, przyjacielu! Bosman dla przeżycia przygody poszedłby nawet do piekła! I
tak nie umrze naturalną śmiercią! Tomek zaś, sam wiesz to zresztą najlepiej, jest jego bratnią
duszą. Obecnie denerwuję się tylko ze względu na twoje bezpieczeństwo.
Trzymaj ostro ich obydwóch, Janie poprosił Wilmowski, spoglądając na pogrążonego
we śnie syna. Sam również nie ryzykuj zbytnio! Nigdy bym sobie nie darował, gdyby
jednemu z was przytrafiło się coś złego!
W gorszych już bywałem opałach odpowiedział Smuga. Jeśli chodzi o mnie,
wyruszyłem na tę wyprawę przede wszystkim przez pamięć dla mego przyrodniego brata.
Wiesz przecież, jak bardzo chciał nieść pomoc zesłańcom...
Wilmowski usiadł obok Smugi. Zapalił fajkę, a następnie zapytał:
Czy wszystko już zapakowane?
Chyba tak, ale zróbmy jeszcze ostateczny przegląd odpowiedział Smuga. W tej
paczce mam pięć futrzanych worów do spania. W następnej koce, trochę bielizny i podręczną
apteczkę. Tutaj zaś ubranie dla naszego zesłańca, a więc: ciepłe spodnie, barani kożuszek,
czapka podbita lekkim futrem, rękawice, bielizna, filcowe buty. Pod podszewką kożuszka
ukryte są sztuczne wąsy, broda i peruka, które ułatwią mi odpowiednie ucharakteryzowanie
się.
Czy nie zapomniałeś o kleju? wtrącił Wilmowski.
Włożyłem go do kieszeni kożuszka. Następny tobół zawiera namiot, a tamten niezbędny
sprzęt obozowy. Trochę zapasów żywności spakujemy przed samym odjazdem w obecności
Pawłowa. Broń i amunicja również są przygotowane.
Ile koni zamierzasz zabrać?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]