[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zresztą Felicja była tak chora, że tylko wyjątkowy łajdak mógł o niej w tej chwili myśleć
jak o obiekcie pożądania. Tyle że on właśnie tak myślał.
Woda w misce nagrzała się i była już niemal letnia, gdy nagle ktoś zapukał.
- Proszę - zawołał.
- Guy? - odezwała się Annabell.
Zerknął przez ramię i zanim siostra zdążyła coś więcej powiedzieć, polecił jej
stanowczo:
- Bell, każ przynieść nową porcję zimnej wody. Przyślij mi tu też służącą, żeby
roznieciła ogień. Tu się nie da wytrzymać, zmarzłem na kość.
Zamiast natychmiast wykonać polecenie, siostra podeszła do łóżka i stanęła obok niego.
- %7łle to wygląda.
- Wiem - przyznał.
- Ale ona jest urocza nawet w chorobie.
- Wiem - powtórzył, zastanawiając się, gdzie się podziały jego cięte riposty.
Annabell przyjrzała mu się z uwagą.
- Czy jesteś w niej zakochany?
Guy zmusił się, by spojrzeć siostrze w oczy.
- Nie bądz głupio romantyczna, Bell. Nie jestem w niej zakochany.
- To dobrze - stwierdziła oschle Annabell. - Chyba nie muszę ci przypominać, że jesteś
zaręczony z panną Duckworth.
O Emily Duckworth Guy nie pomyślał ani razu, odkąd pożegnał ją w Londynie po
wręczeniu jej zaręczynowego pierścionka. Nie dał jej zresztą pierścionka po matce,
który przechodził w rodzinie z oblubienicy na oblubienicę. Ten, kiedyś
noszony przez Suzanne, teraz spoczywał w kasetce z kosztownościami w The Folly.
- Idz już po wodę, Bell, i jak najszybciej przyślij tu służącą -powiedział znużonym
tonem, pełen obaw o Felicję.
Annabell wyszła bez słowa. Guy był jej za to wdzięczny.
Popatrzył na Felicję. Wargi miała nabrzmiałe i sine, kręgi pod oczami wydawały się
większe i ciemniejsze niż kilka go dzin temu. Była bardzo chora.
Na początku była nieproszonym gościem w jego domu. Wziął ją pod swój dach,
ponieważ do wypadku powozu doszło na jego ziemiach, a poszkodowana wymagała
pomocy. Po pewnym czasie przekonał się, że ma do czynienia z uroczą kobietą, ale na
wszelki wypadek poinformował ją, że jest zaręczony. Pózniej nadszedł dzień, w którym
odkrył, iż Felicja pociąga go w niezwykle silny sposób, a niedawno, w niecodziennych
okolicznościach, uczynił z niej swoją kochankę.
Wdowy często wiązały się z mężczyznami jako kochanki, sam dość długo spotykał się
w miasteczku z Jane. Jednak Felicja nie należała do tego typu kobiet. Zresztą, w oczach
Guya była wyjątkowa.
Nie tak zaplanował swoje życie. Miał się ożenić z rozsądku, jedynie po to, by
sprowadzić na świat dziedzica tytułu i majątku. Nie potrafił odpowiedzieć sobie na
pytanie, jak w dalszym ciągu powinien postępować z Felicją. Należałoby ją przeprosić i
więcej się z nią nie widywać. Wiedział jednak, że nie będzie w stanie tego uczynić. Był
zafascynowany tą kobietą. Pozostawał we władzy namiętności, to pewne. Poza tym
chciał się zaopiekować Felicją.
Powrót Bell i nadejście służącej wyrwały Guya z zadumy. Szybko okrył Felicję i
odwrócił się do siostry.
- Dziękuję ci za pośpiech, Bell.
- To powitanie brzmi stanowczo lepiej niż poprzednie -odrzekła z uśmiechem. - Wciąż
wyglądasz jak któreś z nieszczęść przygarniętych przez Dominica.
Guy mimo woli parsknął śmiechem. Widział kilka tych nieszczęść dwu- i
czworonożnych, które Dominic czasem przyprowadzał do domu.
- Rozumiem, że nie powinienem w tej chwili pokazywać się dzieciom, żeby ich nie
wystraszyć.
- Delikatnie powiedziane. Lepiej dobrze się wyśpij. - Gdy zrobił posępną minę, dodała: -
Nie bój się, zostanę z nią tutaj, póki nie wrócisz.
Popatrzył na Felicję. Wyglądało na to, że gorączka znowu nieco zelżała.
- Rada jest dobra, Bell. Może nawet z niej skorzystam, ale obiecaj, że zawołasz mnie
natychmiast, gdyby jej stan się pogorszył.
- Obiecuję - odparła Annabell, przybierając wyraz twarzy pobłażliwej matrony. -
Chociaż wcale nie powinnam.
Rozdział ósmy
Guy obudził się w takim stanie, jakby poprzedniego wieczoru wypił stanowczo za dużo
whisky. Trudno mu było jasno myśleć, a nogi miał jak z waty. Zmusił się jednak do
otwarcia najpierw jednego, a potem drugiego oka. Wątłe światło, przenikające przez
szparę w draperiach, zdradziło mu, że jest pózne popołudnie.
Chwiejnie wstał i natychmiast tego pożałował. Nie miał na sobie żadnego okrycia,
chociaż nawet nie pamiętał, żeby się rozbierał. W pokoju było zimno niczym w stawie,
do którego wpadła Felicja, a w każdym razie takie odniósł wrażenie.
- Jeffries! - zawołał głośniej niż zwykle.
- Słucham, milordzie - odpowiedział natychmiast jego osobisty służący, ukryty w
ciemnym kącie.
Guy odwrócił się i zobaczył, że Jeffries już podchodzi, jak zwykle gotów na każde
skinienie. Służący był drobnym mężczyzną, niezaprzeczalnie jednak roztaczającym
wokół siebie aurę elegancji. W tej chwili również prezentował się nieskazitelnie w
czarnym surducie, spodniach za kolana i białej koszuli. Kołnierzyk z ostrymi końcami
sterczał sztywno wykrochmalony. Krótko mówiąc, Jeffries był wzorem służącego
dżentelmena.
Guy szeroko się uśmiechnął.
Zatrudniał Jeffriesa od bardzo dawna. Jeszcze zanim odziedziczył tytuł hrabiowski, był
on lokajem w londyńskim domu. Gdy Guy wybrał go na osobistego służącego, ten z
własnej inicjatywy skontaktował się z osobistym służącym Beau Brummella, aby z
najlepszego zródła zaczerpnąć wiedzę o nowych obowiązkach. Wielu modnych
kawalerów z wielką radością podkradłoby Guyowi Jeffriesa, ale służący odznaczał się
wyjątkową lojalnością. Za to nigdy nie zapominał podkreślić swojej wartości, gdy Guy
nie chciał się poddać jakiemuś wymogowi obowiązującej mody.
- Jeffries, muszę natychmiast się wykąpać i ubrać. Służący skinął głową.
- Jak milord sobie życzy. Dodam jednak, że stan tej damy nie uległ zmianie od czasu,
gdy milord opuścił jej pokój.
Guy znieruchomiał w pół kroku.
- Słucham? Jeffries kaszlnął.
- Myślałem po prostu, że milord chciałby to wiedzieć. Pani Felicja wciąż śpi i wcale nie
sprawia takiego wrażenia, jakby cokolwiek jej groziło. Gorączkę bez wątpienia ma
mniejszą. Sądzę, że pani Drummond przyłożyła jej kataplazm z gorczycy na... hm,
górną połowę ciała, aby oddalić niebezpieczeństwo zapalenia płuc.
Guy skinął głową. Właśnie tego chciał się dowiedzieć, chociaż nie podobało mu się, że
służący udzielił odpowiedzi, zanim pytanie zostało zadane.
- Dziękuję.
- Zawsze do ustug.
Guy zmierzył Jeffriesa surowym spojrzeniem. Potrafił on stroić sobie żarty z
chlebodawcy, ale była to jego jedyna wada.
- Dopilnuj, by niezwłocznie przyniesiono mi gorącą wodę -polecił, dając słudze do
zrozumienia, gdzie jego miejsce.
- Naturalnie, milordzie - odrzekł służący tonem, w którym jedynie ktoś bardzo
spostrzegawczy mógłby zauważyć lekką urazę.
Dwadzieścia minut pózniej Guy z ukontentowaniem pławił się w kąpieli.
- W ten oto sposób, Jeffries, osiągnąłem ideał - powiedział.
- Wiem, milordzie.
Guy nieznacznie pokręcił głową. -I moje odzienie też będzie w idealnym stanie.
- Milord wybrał piękny fular. Guy wybuchnął śmiechem.
- Pochlebia mi twoje uznanie.
Przerwało im pukanie. Guy usłyszał, że drzwi się otwierają.
- Lady Fenwick-Clyde - odezwał się służący karcącym tonem. - Jego lordowska mość
jest niedysponowany.
Guy postanowił odezwać się zza parawanu.
- Biorę kąpiel, Bell. Czy to nie może poczekać?
- Nie sądzę.
Guy usłyszał silny niepokój w jej głosie. Usiadł wyprostowany i chwycił z kominka
ręcznik kąpielowy.
- Czy Felicja ma się gorzej? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl