[ Pobierz całość w formacie PDF ]
James był moim, drugim z kolei, starszym bratem i kowalem. Wątpiłem, by został po
pogrzebie dlatego, że Jack naprawdę potrzebował pomocy. Zima to nie wiosenne zasiewy ani
jesienne żniwa, gdy trzeba wielu rąk do pracy. Nie, Jack chciał, żebym został z tego samego
powodu, dla którego pragnął zatrzymać Jamesa. Mimo iż nienawidził stracharskiego fachu i
zazwyczaj nie cieszył go mój widok, teraz mnie potrzebował, bym zapełnił pustkę, przegnał
samotność z życia bez taty i mamy.
- Chętnie zostanę kilka dni - odparłem z uśmiechem.
- To naprawdę miłe z twej strony, Tom. Dziękuję-odsunął talerz, choć opróżnił
zaledwie jedną trzecią-- Pójdę już do łóżka.
- Ja przyjdÄ™ pózniej, kochany - wtrÄ…ciÅ‚a Ellie. - P°"
golisz, że posiedzę tu trochę i dotrzymam Tomowi towarzystwa?
, QCzywiście - rzekł.
Kiedy odszedł, Ellie obdarzyła mnie ciepłym uśmie-cnem- Była śliczna jak zawsze, sprawiała
jednak wrażenie smutnej i zmęczonej. Napięcie ostatniego tygodnia odcisnęło na niej swoje
piętno.
- Dziękuję, że zgodziłeś się zostać, Tom. Jack musi pogadać o dawnych czasach z
jednym ze swych braci. Tak właśnie opłakuje tatę, rozmawiając o nim bez końca. Ale też
myślę, że potrzebuje cię, bo wierzy, że jeśli tu będziesz, mama wróci...
0 tym nie pomyślałem. Mama potrafiła wyczuć różne rzeczy. Z pewnością zorientuje się, że
jestem na farmie. Może istotnie wróci zobaczyć się ze mną.
- TakÄ… mam nadziejÄ™.
- Ja też, Tom. Ale posłuchaj, chcę, żebyś był bardzo wyrozumiały dla Jacka. Widzisz,
jest coś, o czym ci nie wspomniał. W testamencie twojego taty znalazł coś niespodziewanego,
coś, czego nie oczekiwał...
Zmarszczyłem brwi. Niespodziewanego? Co to mogło być? Cała rodzina wiedziała, że po
śmierci taty " Jack jako najstarszy syn odziedziczy farmę. Nie było sensu dzielić ją między nas
siedmiu, bo wówczas
197
z czasem stawałaby się coraz mniejsza i mnięjS2 Tradycja Hrabstwa nakazywała, by majątek
za^ sze trafiał do najstarszego syna - pod warunkiem że wdowa będzie tam mogła mieszkać
do końca" życia.
- To przyjemna niespodzianka? - spytałem nie, pewnie, nie wiedząc, co o tym myśleć.
- Nie, a przynajmniej nie według Jacka. Ale nie chcę, żebyś niewłaściwie to zrozumiał,
Tom. Jack my. śli tylko o mnie, o małej Mary i oczywiście o nienarodzonym synu. -
Pogładziła dłonią brzuch. - Bo widzisz, nie odziedziczył całego domu. Jeden pokój przypadł
tobie.
- Pokój mamy? - spytałem, domyślając się odpowiedzi. Było to miejsce, gdzie mama
trzymała swoje rzeczy osobiste, między innymi srebrny łańcuch, który podarowała mi
jesieniÄ….
- Tak, Tom - odparła Ellie. - Zamknięty pokój tuż pod strychem. Pokój i całą jego
zawartość. Choć do Jacka należy dom i ziemia, ty zawsze masz mieć wstęp do tego pokoju i
możesz tam zostać, jak długo zechcesz. Gdy odczytano testament, Jack zbladł. Znaczy on
bowiem, że gdybyś miał ochotę, mógłbyś tu nawet zamieszkać.
\Viedzialem, że Jack nie życzył sobie mojej dłuższej becności; obawiał się, że sprowadzę coś
ze sobÄ…, coÅ›
jriroku. Nie mogłem nawet protestować, bo już raz tak się stało. Zeszłej wiosny stara
wiedzma, Mateczka Malkin, trafiła za mną do naszej piwnicy. Jackowi, gllie i ich córeczce,
Mary, groziło wówczas śmiertelne niebezpieczeństwo.
- Czy mama mówiła coś na temat tego zapisu? -spytałem.
- Ani słowa. Jack był zbyt poruszony, by o tym wspominać, a następnego dnia odeszła.
Nie mogłem powstrzymać myśli, iż pozostawienie mi jej pokoju oznaczało, że mama wkrótce
zniknie na dobre. Wróci do własnego kraju i rozstaniemy się na zawsze. Oczywiście, jeśli już
tego nie zrobiła.
***
Następnego ranka wstałem bardzo wcześnie, lecz Ellie znalazła się w kuchni przede mną. To
zapach smażonych kiełbasek ściągnął mnie na dół. Mimo wszystkiego, co się stało, zaczął mi
wracać apetyt.
- Dobrze spałeś, Tom? - spytała, uśmiechając się szeroko.
198
199
Przytaknąłem, nie było to jednak prawdą. Barrj2 długo trwało, nim w końcu zasnąłem i
budziłem *" * co chwila. Za każdym razem, gdy otwierałem oczy, powracał - jakbym po raz
pierwszy pojmował, że tato nie żyje.
- Gdzie jest mała? - spytałem
- Na górze, z Jackiem. Lubi spędzać z nią trochę czasu każdego ranka. To mu daje
pretekst, by pózniej zacząć pracę. Zresztą dziś i tak wiele nie zrobicie -wskazała okno.
W powietrzu wirowały wielkie płatki, a w samej kuchni było jaśniej niż w letni słoneczny
dzień, bo światło odbijało się od śniegu, zalegającego podwórze.
Wkrótce pałaszowałem już jajka i kiełbaski. Jack zszedł na dół i dołączył do mnie przy stole.
Skinął głową i zajął się własnym śniadaniem. Ellie poszła do pokoju, zostawiając nas samych.
Jack grzebał w talerzu, żując powoli i zacząłem czuć wyrzuty sumienia, boja sam zajadałem
ze smakiem.
- Ellie powiedziała mi, że wiesz już o testamencie-rzekł w końcu.
Przytaknąłem bez słowa.
- Posłuchaj, Tom. Jako najstarszy syn jestem wykonawcą woli taty. Mam obowiązek
dopilnować wy-
jnienia jego życzeń. Zastanawiam się jednak, czy Pie moglibyśmy ^Jsc do porozumienia. A
gdybym tak kupił od ciebie pokój? Gdybym zdołał zebrać pieniądze, sprzedałbyś mi go? Co
do rzeczy mamy, pan Gre-gory z pewnością pozwoliłby ci przechować je w Chi-penden.
_ Potrzebuję czasu do namysłu, Jack - odparłem. -To wszystko za bardzo mną wstrząsnęło,
zbyt wiele rzeczy wydarzyło się zbyt szybko. Nie martw się, nie zamierzam wciąż tu wracać.
Będę zajęty.
Jack sięgnął do kieszeni nogawic i wyciągnął pęk kluczy. Położył je przede mną na stole. Był
tam jeden duży i trzy mniejsze - pierwszy do drzwi pokoju, pozostałe do pudeł i skrzyń
wewnÄ…trz.
- Proszę. Bez wątpienia zechcesz pójść na górę i obejrzeć swój spadek.
Wyciągnąłem rękę i odepchnąłem klucze ku niemu.
- Nie, Jack - rzekłem. - Na razie je zatrzymaj. Nie wejdę do tego pokoju, póki nie
porozmawiam z mamÄ….
Spojrzał na mnie ze zdumieniem.
- Na pewno?
Przytaknąłem. Jack schował klucze z powrotem 1 ^ęcej o tym nie wspominaliśmy.
200
201
To, co powiedział, brzmiało rozsądnie, ale ^ chciałem jego pieniędzy. By mnie wykupić,
musiała zaciągnąć pożyczkę, a teraz, kiedy sam ma prowadza całą farmę, i tak nie będzie mu
łatwo. Jeśli o mnie chodziło, mógł sobie wziąć ten pokój. Byłem też pe wien, że stracharz
pozwoliłby mi przechować skr2y. nie i pudła mamy w Chipenden. Podejrzewałem jed-nak, iż
to właśnie mama życzyła sobie, by pokój przypadł mnie i tylko ta myśl powstrzymała mnie
przed natychmiastową zgodą na propozycję Jacka. Owszem, życzenie pojawiło się w
testamencie taty, ale przypuszczałem, że to ona podjęła decyzję. Mama zawsze miała powody
by postępować, jak postępowała. Dlatego właśnie nie mogłem sam podjąć decyzji, póki nie
porozmawiam z niÄ… w cztery oczy.
Odczekałem, tak by zjawić się o zachodzie słońca, ^y na niebie pozostało jeszcze dość
światła, by odnalezć grób- Cmentarz był ponury, pokryty śniegiem; leżał pół mui od kościoła.
Pierwszy, przykościelny, już się zapełnił, toteż księża wyświęcili dodatkowe miejsce:
piewielkie pole, otoczone głogowym żywopłotem. Od zachodniej strony ocieniało je kilka
platanów. Z łatwością znalazłem grób taty, w pierwszym rzędzie nowych parcel. Z każdym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]