[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzenie jest to wążewe, iże gdyż się on chce odmłodzić, tedyż więc je
gorzkie korzenie a potem więc on wlezie w durę ciasną a tako więc on
tam to z siebie starą skórę szejmie"...
Wyprawy na Niemców i Ruś, na Czechy i Pomorzan nasycały ów
język dawny tematami niemieckimi, i ruskimi, czeszczyzną i wyrazami
słowiańskiego zachodu. Już od dziesiątego wieku zaczął się wpływ
niemczyzny. Nieodzowność walki, podstępów, zasadzek i przewag na
wojnie wobec nieprzyjaciela, wyżej stojącego w tej sprawie pod
względem technicznym, zmuszała do poznawania jego sposobów i na-
rzędzi wojennych, a więc przyswajania sobie nazw i terminów. Obco-
wanie książąt i panów z monarchami i wyższymi dygnitarzami Nie-
miec, Czech i Rusi, postoje drużyny wojennej, nieraz tak długotrwa-
łe, jak Bolesława Zmiałego w Kijowie, spokrewnianie się przez mał-
żeństwa z Niemcami, Rusinami i Czechami, pobyt Niemek, Rusinek i
Czeszek na dworach wielkich książąt krakowskich wprowadziły do
jÄ™zyka sporo wyrazów postronnych. Prof. dr Aleksander Brückner
oświadcza, iż między XI a XIII wiekiem dokonał się ostateczny proces
tworzenia się polszczyzny, czyli przejście tie, die, rie w cie, dzie, rze.
Z tych to czasów, przed Psałterzem Floriańskim, notuje on słowa zagi-
nione o brzmieniu słowiańskim: wrzemię (czas, ruskie wremia, czędo
czy cędo (dziecię), ruskie czado, szurza (szwagier) junosza (mło-
dzieniec), pęporzeza (akuszerka), czyn (broń), rucho (szata),
ruszyca, (welon), szyp (strzała), skąd zapewne dzisiejszy wyraz
szypułka, czyli pęd roślinny w zdzble zboża, wiodro (pogoda), weł-
na (fala), trzem (sień, ostium), rosyjskie a nawet węgierskie, od Sło-
wian przejęte terem, skomroch (kuglarz), wiła (błazen), samborza
(sala), zrzasnąć się (przerazić się) oszołomiony, czyli ten, kto pierw-
szy raz ciężki szołom przywdział na głowę. Z innego zródła prof. dr Jan
Aoś przytacza następujące zaginione słowiańskie wyrazy: mzda (odpła-
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
79
ta) wysprz (do góry), uścić (lśnić się), wrępny (piękny), pęga
(bicz), pop (ksiądz), pogłytać (połknąć).
Czy te wyrazy istniały w samej mowie polskiej, czy też do niej
wtrącone zostały z obczyzny wschodniej? W dzisiejszym języku ludo-
wym, który tyle starego zasobu przechował, słychać z nich niektóre. W
zapadłych kątach, jak góry świętokrzyskie, zaświeci forma pradawna:
obok nazwy "cietrzew" mówią tam również "trzetrzew" ("tetrao", "tete-
rew"), co przechowało się nawet w nazwisku rodowym Trzetrzewiński.
Do ludu siedzącego na roli, pierwotnym odwracanej radłem, nie do-
chodziły wyrazy obce wojenne, przez jezdzców książęcych wraz z łu-
pem znoszone do zamków wysokich i dworzyszcz obronnych. Lud
mówił po swojemu, po dawnemu, językiem od niepamiętnego czasu
tym samym, zwłaszcza w okolicach małopolskich, sieradzkich, łęczyc-
kich i tych mazowieckich, które najdalej leżały od zazębienia się o
plemiona sąsiednie. Jaki to był ów język, właśnie ludowy, rdzenny?
Tęsknota nasza za poznaniem go na nieprzebyte natrafia zapory z po-
wodu braku zródeł i wobec tego, iż nie mamy zebranych gwar mowy
dzisiejszej. Jeżeli prawdą jest, iż święty Wszerad, Swerad, czy Zwirad
(Zoerardus, Guerardus, %7łórawek) który żył w drugiej połowie dziesią-
tego wieku (zmarł w r. 1020), pochodzący z Polski23 ze swej pustelni
na górze Zabr pod Nitrą na Słowaczyznie i z drugiej kryjówki u ujścia
Dunajca, we wsi Tropiu pod Czchowem zapuszczał się w polskie pusz-
cze, docierał aż do %7łmigroda, dzisiejszego Opatowa, a nawet w tym
miejscu i w tym czasie jakaś świątynia powstaje, której podwaliny są
fundamentem dzisiejszej24, toć musiał porozumiewać się z ludem
miejscowym zrozumiałym językiem, zwłaszcza, że sam z ludu ów-
czesnego Wiślańskiego wykwitł, "jako róża z pomiędzy cierni". W tych
stronach już od końca dziewiątego wieku wpływ chrześcijaństwa, idący
z Moraw, od uczniów Metodiusza, dawał się odczuwać. Kilkunastu
księży, czy mnichów z początku słowiańskiego obrządku, pózniej ła-
cińskiego, zapuszczało się w te knieje, nauczało lud, wznosiło to tu, to
tam kaplice, pustelnie i kościółki. Lecz czasy ubiegłe zawiesiły zasłonę
tajemnicy zarówno nad tą i sprawą, jak nad mową, którą się posługiwa-
li. Musimy poprzestać na zapewnieniu znawcy, prof. Aleksandra Br-
ücknera, iż przed wiekiem dwunastym dokonaÅ‚y siÄ™ w jÄ™zyku polskim
wszelkie ogólne przemiany: utracony został iloczas, czyli rozróżnianie
23
Prof. Karol Potkański "Kraków przed Piastami". Str. 98 i 99.
24
Prof. Tadeusz Wojciechowski "Szkice z jedenastego wieku".
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
80
samogłosek długich i krótkich, oraz ginął stopniowo akcent, który dziś
brzmi jeszcze najwyrazniej w północnej kaszubszczyznie. Z wieku
trzynastego posiadamy zabytek mowy, który dziwnym sposobem ocalał
w pożarach, rabunkach, kradzieżach i niszczeniu, dokonywanym przez
barbarzyńców, w oprawie księgi, pochodzącej z klasztoru Zwiętego
Krzyża na Ayścu, górze u pogranicza ziemi kieleckiej i opatowskiej.
Księga owa, nabyta czy "smyknięta" z klasztoru świętokrzyskiego do
biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, wywieziona została wraz z
całym bibliotecznym skarbem w roku 1831 do Petersburga. Tamto zna-
lazÅ‚ jÄ… prof. Aleksander Brückner. Zabytek pochodzi z drugiej poÅ‚owy
XIII-go wieku25 "Czechizmów wcale w nim niema, a formy językowe
tutaj zachowane, są znacznie starsze od tych, które charakteryzują ję-
zyk "Psałterza Floriańskiego". Jest to oryginalny utwór polski, a nie
tłumaczenie z obcego języka". Oto jak brzmiała ówczesna mowa pol-
ska:
"W świętem pisani cztworakim ludziem pobudzaję je, mówi Bóg
wszechmogący: wstań, pokazuję, iż są grzesznicy cztworacy. Bo mówi
to słowo Bóg, albo siedzącym, albo śpiącym, albo leżącym, albo umar-
łym. Siedzący są, jiż się k dobremu obleniają; leżący są, jiż się w grze-
se kochają; śpiący są, jiż w grzesech za-zapieklają; umarli są, jiż w mi-
łości bożej rozpaczają. Cso nam przez tego niemocnego na łoży leżą-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]