[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie szanujesz, uznałam, że to koniec. A potem okazało się, że jestem w ciąży...
Urwała wystraszona.
Gianni wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, po czym bąknął:
- Nie wiem, co powiedzieć.
- Nie chciałam cię zranić. Nie planowałam żadnego spotkania. Przyrzekłam sobie,
że nigdy się nie dowiesz. Ale ty sam przyszedłeś na wystawę... Przepraszam, że tak wy-
szło... - zaczęła się usprawiedliwiać, ciągnąc go za rękę.
R
L
T
- Nie obwiniaj się. Oboje odpowiadamy za to, co się stało. Chociaż przyznaję, że
nie mam pojęcia, jak do tego doszło - powiedział wolno, po czym podsunął jej krzesło. -
W twoim stanie nie powinnaś tyle stać.
Położył ręce na jej biodrach i spojrzał głęboko w oczy.
- Zbyt długo siebie oszukiwałem. Nocne kluby, dziewczyny, pieniądze, a wszystko
to w desperackiej pogoni za miłością. Z chwilą, gdy pojawiłaś się w moim życiu, zaczą-
łem patrzeć na wszystko inaczej, ale nadal niewiele rozumiałem. Tamtej nocy po przyję-
ciu dałem się ponieść pożądaniu, ale nie słuchałem głosu serca. Nie chciałem poważnego
związku.
Jego spojrzenie było szczere i pełne czułości.
- Nie jesteś zły?
- Kochanie, marzyłem o tym, choć nie chciałem się do tego przyznać. Chcę obda-
rzyć nasze dziecko miłością, której sam nigdy nie zaznałem. Jeśli teraz odejdziesz,
wszystko stracimy. Cała nasza trójka.
- Nie mogę... nie wiem... - Meg nie była w stanie zebrać myśli. - Chcę być z tobą,
chcę tego dziecka, ale nie mogę przyjąć roli twojej kochanki. Musielibyśmy ukrywać
fakt, że masz ze mną dziecko. Poza tym co powie na to twoja narzeczona?
- No właśnie, co ty na to, Meg? - spytał z uśmiechem Gianni. - Pragnę ciebie bar-
dziej niż kiedykolwiek. Tobie zawdzięczam najpiękniejsze chwile w moim życiu - wy-
szeptał i ukrył twarz w jej włosach.
- Ale ja nie mogę, Gianni. Nie mogę być twoją kochanką. Nie zniosę myśli, że
ożenisz się z inną kobietą, a ja będę patrzeć na to z boku. Twoja żona i twoje dzieci będą
najważniejsi, a moje dziecko będzie popychadłem. W końcu o nas zapomnisz i zosta-
niemy sami.
- Zapewniam cię, że tak się nie stanie.
- A ja wiem, że tak będzie! - zawołała z rozpaczą w głosie i zaczęła mu się wyry-
wać z objęć.
- Meg, poczekaj!
- Zbyt długo cię słuchałam! To bez sensu. Nie będę dłużej twoją kochanką!
R
L
T
- Przecież wiem. - Gianni podniósł głos, aby jej przerwać, po czym dodał łagod-
nym tonem: - Chcę, żebyś została moją żoną, kochanką i przyjacielem.
Meg spojrzała na niego oniemiała.
- Ale... - szepnęła i spojrzała na orchideę, którą przyniosła dla narzeczonej Gian-
niego.
- Kiedy cię dziś zobaczyłem, zrozumiałem, że musimy być razem. Specjalnie ka-
załem przysłać z Castelfino biżuterię matki. Kocham cię, Meg, i chcę, żebyśmy byli ro-
dziną.
Nie było fanfar ani fajerwerków, choć Meg usłyszała to, o czym od dawna marzy-
ła. Miała wrażenie, jakby wreszcie znalazła się w domu.
- Mogę ci zaufać? - spytała.
- Przyrzekam na życie naszego dziecka - odparł i pocałował ją w czoło.
Stali przez dłuższą chwilę mocno objęci. Meg czuła, jak schodzi z niej napięcie i
strach. Spełniły się jej najskrytsze marzenia. Otrzymała miłość, zachowując szacunek do
siebie. Z oczu zaczęły jej płynąć łzy wzruszenia.
Widząc to, Gianni spytał zaniepokojony:
- Kochanie, dlaczego płaczesz? Chciałem tylko, żebyś była szczęśliwa.
- To dlaczego przez tyle czasu trzymałeś mnie na dystans? Nawet nie zapisałeś w
komórce mojego telefonu - zapłakała.
Gianni roześmiał się szczerze.
- Nie musiałem. Wszystko mam tutaj - odparł i dotknął jej ręką swojej piersi. - Jest
tu każde wypowiedziane przez ciebie słowo.
- Naprawdę? - powtórzyła.
- Naprawdę! Jesteś jedyną kobietą, którą kocham. Będziesz moją żoną, kochanką i
przyjacielem. %7ładna inna kobieta ci nie dorówna. Potrzebowałem miłości, ale szukałem
jej w złych miejscach. Wreszcie cię znalazłem, a potem niemal straciłem. Nigdy więcej
na to nie pozwolę. Obiecuję!
To mówiąc, mocniej ją przytulił. Kiedyś Meg byłaby przerażona, gdyby zdała so-
bie sprawę, że zaczyna komuś ufać. Jednak teraz, gdy była bezpieczna w ramionach
R
L
T
Gianniego, na wszystko patrzyła inaczej. Potrzebowali siebie nawzajem, od tej pory mie-
li stanowić jedność.
- Nie przypuszczałem, że znajdę kogoś, komu będę mógł zaufać - powiedział
Gianni, czytając w jej myślach. - Kocham cię i potrzebuję. Chcę być z tobą na zawsze.
To mówiąc, pocałował ją tak namiętnie, że zapomniała o wszystkich troskach i
wątpliwościach.
Znów znalazła się w raju.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl