[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piero w chwili, gdy podszedł do biurka. Zbladła okropnie,
jakby miała zemdleć. Adwokat podsunął jej krzesło, a Tori
pomogła usiąść.
- Mój klient nie chciał cię przestraszyć - zapewnił
Charles, zwracając się do Kate. Rzucił przyjacielowi
ostrzegawcze spojrzenie.
Dziewczyna podniosła głowę, by spojrzeć na prawnika.
- Oczywiście. Przez myśl mi to nie przeszło.
Will chciał, by na niego spojrzała. Pragnął wiedzieć, co
naprawdę czuje jego żona. Gdyby popatrzyła mu prosto
w oczy, może straciłby ochotę, by ją objąć. Czyżby się
zakochał? To nie może być miłość!
Kate unikaÅ‚a jego wzroku. ZapadÅ‚o kÅ‚opotliwe milcze­
nie. Po chwili dwoje prawników odezwaÅ‚o siÄ™ jedno­
cześnie.
- Najpierw panie - stwierdził uprzejmie Charles.
Tori westchnęła głęboko i oznajmiła:
- Przyjechałyśmy tu, by porozmawiać o spisanej przed
ślubem intercyzie.
- Cóż za niespodzianka - mruknął drwiąco Will.
Reszta zebranych popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
Rozumiał ich doskonale. Sam był zaskoczony własną
uwagą. Charles rzucił mu karcące spojrzenie.
- Oczekiwaliśmy, że się z nami skontaktujecie. Dosko-
WYJDy ZA MNIE, KATE 149
nale pamiętam, że mój klient podpisał umowę. Zamierza
jej dotrzymać. Z drugiej strony jednak sytuacja zmieniła
siÄ™ na tyle, że trzeba wziąć pod uwagÄ™ niższe odszkodo­
wanie.
Tori i Kate wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
- JakÄ… zmianÄ™ masz na myÅ›li? - spytaÅ‚a niespodziewa­
nie pani Hardison, a jej mąż zamarł na moment. Przecież
zapowiedział Charlesowi, by nie robił żadnych aluzji do
rzekomej próby uwiedzenia.
- ZakÅ‚adam, że oboje wiedzieliÅ›cie, na co siÄ™ decydu­
jecie. Sto pięćdziesiąt milionów to odrobinę wygórowana
cena za chwilę przyjemności.
- Twój klient z własnej woli podpisał intercyzę - wtrąciła
stanowczo Tori, widząc, że Kate jest znowu blada jak ściana.
Wszystko jasne, pomyÅ›laÅ‚ drwiÄ…co Will. Chodzi o pie­
niądze. Jego niechęć do tej kobiety była więc uzasadniona.
Myślał o niej zle i miał do tego prawo. Dziwne... Czemu
w takim razie nie potrafił się gniewać? Dlaczego tkwił tu,
zamiast trzasnąć drzwiami i pozostawić adwokata sam na
sam z zachłannymi kobietami?
- Zgoda, ale... - zaczÄ…Å‚ Charles z czarujÄ…cym uÅ›mie­
chem.
Tori nie dała się nabrać na te sztuczki. Rzuciła na biurko
czek podpisany przez Kate.
- Chyba się nie rozumiemy. Moja klientka nie przyszła
tu, by się upomnieć o pieniądze Hardisona. Przeciwnie.
Postanowiła zwrócić mu od razu dwadzieścia pięć tysięcy
dolarów i prosić, by resztÄ™ należnoÅ›ci mogÅ‚a oddać w ra­
tach. Ma nadzieję, że wierzyciel zgodzi się na odroczenie
spłaty.
150 WYJDy ZA MNIE, KATE
Obie panie wpatrywały się w osłupiałego Charlesa.
Will patrzył na nie przekonany, że się przesłyszał.
- ProszÄ™? - wykrztusiÅ‚ po chwili prawnik. - Czy do­
brze zrozumiałem? Rezygnujecie...
- Owszem - przerwała Tori i wzruszyła ramionami.
Charles popatrzył na Kate, jakby chciał się upewnić.
- Nie interesujÄ… mnie pieniÄ…dze pana Hardisona - za­
pewniła dziewczyna.
- Masz do nich prawo - rzucił niespodziewanie Will.
- Nie sÄ…dzÄ™.
- Nie możesz zaprzeczyć, że... nasze małżeÅ„stwo zo­
stało skonsumowane! - krzyknął zirytowany jej uporem.
Czyżby postanowiła udawać, że pamiętna noc to jedynie
wytwór jego wyobrazni?
- Will, z kim trzymasz? - wtrÄ…ciÅ‚ zaniepokojony ad­
wokat.
Kate nadal unikała wzroku męża. Patrzyła jedynie na
Charlesa.
- BÄ™dÄ™ wdziÄ™czna, jeÅ›li twój klient rozważy naszÄ… pro­
pozycję - powiedziała Tori.
- A suknie, biżuteria, samochód?
- Nie należą do mnie - odparła Kate, zwracając się do
prawnika.
- DaÅ‚em ci je w prezencie! - wybuchnÄ…Å‚ Hardison. Pod­
szedł do żony i pochylił się, usiłując spojrzeć jej w oczy.
- Przywołaj swego klienta do porządku, Charles -
ostrzegła Tori.
- Will, odsuń się - rzucił Charles, wstając z fotela.
Hardison chwycił dłoń Kate.
- Chcę porozmawiać z żoną na osobności!
WYJDy ZA MNIE, KATE 151
Te słowa sprawiły, że dziewczyna w końcu na niego
popatrzyła.
- Nie - rzuciła zdławionym głosem.
- Will, uważam... - zaczął niepewnie Charles.
- Moja klientka nie życzy sobie... - odezwaÅ‚a siÄ™ jed­
nocześnie Tori.
- Nie podpiszę żadnej ugody, jeśli mi odmówicie -
upierał się Hardison.
- Stary, chyba zwariowaÅ‚eÅ› - odparÅ‚ adwokat. - Wszy­
stko się wyjaśniło. Masz czyste konto. Ona nic od ciebie
nie chce, rozumiesz?
Nie zwracał na niego uwagi. Spojrzał w zielone oczy
żony.
- Kate, porozmawiaj ze mnÄ…. W przeciwnym razie do­
staniesz fortunÄ™, czy tego chcesz, czy nie.
Charles jęknął, ale Will w ogóle się tym nie przejął.
ZnaÅ‚ już caÅ‚Ä… prawdÄ™ o Kate O'Connor-Hardison... a tak­
że o sobie. Dziewczyna w milczeniu skinęła głową i dała
prawnikom znak, by wyszli. Gdy drzwi zamknęły się za
nimi, Will odetchnął z ulgą i rzucił krótko:
- Dzięki. - Ponownie kiwnęła głową, ale milczała jak
zaklęta. Spytał krótko: - Dlaczego?
- Nie potrzebuję twoich pieniędzy.
- Przyszłaś do mnie, bo ci ich brakowało.
- Prosiłam o pożyczkę. Chciałam, żebyś zainwestował
w moją firmę. Nie próbowałam cię oszukać ani wciągnąć
w pułapkę.
- To oszczÄ™dnoÅ›ci Maggie, prawda? - zapytaÅ‚, siÄ™ga­
jąc po czek. Przytaknęła ruchem głowy. Will dodał: - Nie
mogę ich przyjąć. Chyba zdajesz sobie z tego sprawę.
152 WYJDy ZA MNIE, KATE
- W takim razie oddam ci pozostałą część kredytu
- odparÅ‚a z ponurÄ… minÄ…. - Mam jeszcze dwadzieÅ›cia ty­
sięcy dolarów. Resztę zamierzam spłacić za jakiś czas.
Trzeba to omówić.
- Rezygnujesz ze speÅ‚nienia marzeÅ„? Nie chcesz pro­
wadzić restauracji?
- Will, czego ty ode mnie chcesz? - Kate odwróciła
się nagle i stanęła z nim twarzą w twarz. Zielone oczy
rozjaÅ›niÅ‚ gniewny bÅ‚ysk. - RobiÄ™ to, co uważam za konie­
czne! Nie widzę innego wyjścia. Jeżeli masz lepszy plan,
mów, w czym rzecz!
- Nie spotkałem dotąd kobiety gotowej klepać biedę,
choć należy jej się prawdziwa fortuna.
- Jesteś niepoprawny. Mam tego dość  stwierdziła
zirytowana i ruszyła w stronę drzwi.
Will zastąpił jej drogę. Był w siódmym niebie, bo
uświadomił sobie, jaki skarb ma w rękach. Nawet bez
grosza przy duszy był najbogatszym człowiekiem na
świecie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl