[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zupełnie zapomniałam - Z twarzy Meg zniknął uśmiech. - Miałam nadzieję, że
będę mogła wymknąć się z przyjęcia i odpocząć w mojej oranżerii - westchnęła.
- W czyjej oranżerii? - spytał Gianni z drwiącym uśmiechem. - Nie martw się. Za-
tańczysz ze mną kilka razy, a potem pójdziemy do oranżerii. Obiecałaś oprowadzić mnie
po swoim królestwie, pamiętasz? Chyba jestem jedyną osobą, która nie zwiedziła jeszcze
słynnej kolekcji egzotycznych kwiatów - wyjaśnił, zwracając się do gości. - Ten wieczór
to wielkie wydarzenie. Należy mi się po nim chwila odpoczynku. Pozwolisz, Megan, że
skorzystam z uroków twojego tajemniczego ogrodu?
Jego aksamitny głos i uważne spojrzenie brązowych oczu sprawiły, że Megan pa-
trzyła na niego oczarowana. Trudno było mu się oprzeć.
Przez resztę wieczoru wciąż szukała go wzrokiem i marzyła o dotyku jego moc-
nych rąk. Tymczasem Gianni czarował gości, brylował tak samo jak podczas wystawy
kwiatowej w Chelsea. Chodził uśmiechnięty, dla każdego miał miłe słowo. Megan nigdy
nie lubiła przyjęć, ale gdy to było konieczne, także potrafiła wykorzystać swój urok oso-
bisty. Jednak dziś to Gianni grał pierwsze skrzypce.
Kiedy obszedł całą salę i ze wszystkimi porozmawiał, wrócił do Meg.
- Nareszcie jesteś - odetchnęła z ulgą. - Skończyły mi się pomysły na ciekawe
rozmowy.
- Nie wierzę - zaśmiał się. - Zachowujesz się tak, jakbyś robiła to całe życie. Minę-
łaś się z powołaniem. Rodzina królewska miałaby z ciebie pożytek.
Otworzyła usta, aby mu odpowiedzieć, ale Gianni nie dał jej dojść do głosu.
- %7łeby coś sprzedać, trzeba się starać. To proste.
Po chwili wziął Megan pod ramię i zaprowadził na parkiet.
- Cieszę się, że nie podepczesz mi butów. Zwietnie tańczysz, Meg.
R
L
T
- Dziękuję. To cenna umiejętność.
- Masz ich wiele. Dziękuję, że mi dziś pomagasz - odparł, uśmiechając się do niej
szarmancko.
Meg wiedziała, że to wyuczona reakcja wytrawnego playboya, ale nie potrafiła mu
się oprzeć. Długo czekała na te słowa. Gianni podziękował za jej wysiłek i pracę. Goście
także byli zadowoleni i ją chwalili.
- Staram się odegrać swoją rolę jak najlepiej.
Gianni roześmiał się.
- Nie wierzę, że to tylko gra. Kiedy cię obejmę i okręcę parę razy na parkiecie, nie
będziesz taka pewna siebie... O tak...
To mówiąc, przyciągnął ją do siebie i ruszył przez parkiet tanecznym krokiem.
Pozostałe pary rozstąpiły się pospiesznie. Meg wstrzymała oddech, dając mu się prowa-
dzić. W blasku świec jej piękna nowa suknia lśniła barwami pawich piór.
- To najpiękniejszy wieczór w moim życiu - wyznała, patrząc mu w oczy.
Gianni uśmiechnął się, ale nic nie odpowiedział. Trzymał ją w ramionach i pewnie
prowadził w tańcu, a ona czuła, że mu się już nie wymknie. Dała mu się zwieść i przez
nieuwagę powiedziała o kilka słów za dużo, tym samym upewniając Gianniego, że
wszystko idzie zgodnie z jego planem. Wpadła prosto w jego sidła. Nienawidziła siebie
za uległość i szczerość, ale w jego ramionach stawała się bezbronna, a jednocześnie czuła
się piękna i szczęśliwa.
Kiedy wybrzmiały ostatnie takty walca, z trudem ukryła rozczarowanie. Nagle
rozległy się brawa. Rozejrzała się wokoło nieprzytomnym wzrokiem. Wszyscy goście
oraz Gianni bili jej brawo.
- Drodzy państwo! Oto najpiękniejszy i najbardziej wykształcony ogrodnik w hi-
storii Toskanii! - oznajmił hrabia.
Meg była tak zażenowana, że zakryła rękami twarz, ale brawa nie umilkły. Gianni
ujął jej dłonie i odsłonił zaróżowioną buzię.
- Mówiłem, że ze wszystkim sobie poradzisz.
- Gianni... - zaczęła Meg, ale słowa uwięzły jej w gardle.
R
L
T
Nagle hrabia zostawił ją na środku sali i odszedł, a parkiet zajęły nowe pary. Meg z
uniesioną głową poszła w kierunku stolików. Wszyscy posyłali jej życzliwe uśmiechy,
jakby nagle stała się ważną osobistością. Za sprawą Gianniego przez moment była w
niebie, ale musiała szybko zejść na ziemię. Nigdy nie należy łączyć przyjemności z pra-
cą. Przez Gavina omal nie straciła roku studiów. Nie mogła sobie pozwolić na popełnie-
nie tego samego błędu. Nigdzie nie dostanie równie dobrej pracy.
Nie zniszczę sobie kariery z powodu romansu, postanowiła.
Niecierpliwie czekała na zakończenie przyjęcia. Co pewien czas rzucała nerwowe
spojrzenia w kierunku Gianniego, mając nadzieję, że goście tego nie zauważą. Choć roz-
sądek kazał jej przestać o nim myśleć, było to ponad jej siły. W pewnej chwili zobaczyła
w lustrze swoje odbicie. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przyzwyczaiła się do wi-
doku szarej myszki, a zobaczyła rajskiego ptaka. Nowa sukienka i buty na obcasie spra-
wiały, że wyglądała na wyższą i szczuplejszą. Jej oczy błyszczały, policzki się zaróżo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]