[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zostawiam was teraz. Wracam do Sanktuarium Płomienia. Czyńcie wedle mych słów, a po
opuszczeniu doczesnej powłoki dołączycie do Drużyny Płomienia. %7łądam też, byście nie karcili
tego, przez czyje usta przemawiam, czyli Mathiasa. Chociaż tkwił w błędzie, szukał prawdy. W
unię jego pamięci wzniesiecie jeszcze pomniki i świątynie.
Wykorzystując tę powłokę cielesną, uświęcam ją i biorę duszę Mathiasa ze sobą, do
Sanktuarium Płomienia. Razem, Talamein i śmiertelny Mathias złączem chwilowo, ogłaszamy, że
to ciało nie ciałem już jest, ale świętością. Nikomu zatem nie godzi się go profanować.
Przyjmijcie moje błogosławieństwo. Niech pokój zapanuje między wami.
Wzmacniacz wyłączył się, a nieprzytomnie wpatrzony w horyzont Mathias zrobił cztery
kroki do przodu i runął z balkonu na płyty odległego o sto metrów dziedzińca.
ROZDZIAA SIEDEMDZIESITY CZWARTY
Dziedziniec zasłany był ciałami poległych i porzuconą bronią. Najemnicy zostali sami na
placu boju, gdyż kompani, obecnie zdeklarowani pacyfiści, tłumnie wyruszyli ku miastu.
Oparta o Hugina Bet wyciągała właśnie Muninowi odłamek granatu z łapy, gdy obok
przysiadła Ffillips.
- Jesteście od Mantisa?
- Słucham? - spytała Bet, ukrywając zaskoczenie.
- Potrafię myśleć logicznie - stwierdziła pani major. - Jeśli oficer - najemnik wraca, żeby
uratować mnie i moich ludzi; jeśli robi to w towarzystwie, proszę mi wybaczyć, rozmaitych
dziwnych istot, jakich w życiu nie widziałam; jeśli na dodatek wygrywa wojnę i publicznie
przerabia tyrana na papkÄ™, to skojarzenia same siÄ™ narzucajÄ….
- Jakie na przykład?
- A różne, głównie z zasłyszanymi kiedyś opowieściami. Z tym, co gadają czasem
gwardziści imperium. Nadal twierdzisz, że nie należycie do sekcji Mantisa i to nie jest imperialna
akcja?
- Do cholery, tyfusu i sraczki - odezwał się ktoś chrapliwie. - Czy zamiast pławić się w
glorii zwycięstwa moglibyście wezwać lekarza? Byłoby fajnie. Tak się składa, że mam cztery kule
w piersi i trzeba mi Å‚apiducha.
Otrząsnąwszy się ze zdumienia, obie kobiety pobiegły do świątyni szukać Doktorka.
Tymczasem cudownie ocalała Ida pozbierała się na tyle, by usiąść, a jeden z tygrysów podszedł,
cały rozmruczany, i zlizał jej krew z szyi.
ROZDZIAA SIEDEMDZIESITY PITY
- Pan zrozumie wahanie rady - zakrakał siwowłosy mężczyzna, dzwigając się z siedziska. -
Bez obrazy, pułkowniku... bo chyba tak pan chce, by się do niego zwracać? Właśnie... Musi pan
pojąć, że kilka ostatnich lat miało nader burzliwy przebieg. Szczególnie silnie odczuliśmy to my,
zgłębiający w spokoju myśli Talameina.
- Oczywiście, rozumiem - odparł Sten.
Stał przed dwudziestką starannie dobranych teologów. Kluczem doboru był ich wiek,
doświadczenie, uczciwość i długowieczność. Znajdowali się w dawnej sali tronowej świątyni. Nie
zmieniła się zbytnio od tego czasu, gdy panował w niej Mathias. Jedynie miecz zniknął sponad
mapy, jakby nigdy tam nie wisiał.
Za Stenem widniały sylwetki jeszcze dwóch osób.
- Takie sprawy - ciągnął starzec - trzeba badać gruntownie, bez pośpiechu analizować
wszystko. Naturalnie, nikt z nas nie powątpiewa, że to sam Talamein się objawił...
Reszta rady mruknęła tradycyjne:  Niech tak się stanie".
- To, co nas wstrzymuje, to świadomość konieczności dogłębnego rozważenia ewolucji tych
zdarzeń, ukazania ich prawdziwej natury i wpływu, jaki będą miały na odbiór Prawdy Płomienia.
To wymaga czasu, a kiedy my zajmiemy siÄ™ naradzaniem, kto dojrzy spraw doczesnych? My, jako
ludzie starzy, lubujemy się w ciszy i rozmyślaniach, ale świat nie kończy się na tej świątyni, są
jeszcze inni ludzie, istnieje wiele światów. Trzeba im godnych rządów. Myślę, że wyrażę pogląd
nas wszystkich, którzy nie czujemy się na siłach podjąć tego zadania. Sądzę zatem, że pan... -
Siwowłosy znacząco zawiesił głos.
- Nie - stwierdził Sten. - Jestem tylko prostym żołnierzem, który wciąż szuka swego miejsca
w świecie. Ale przyznaję wam rację. Lud Talameina potrzebuje ochrony i przywództwa -
powiedział i sam się zdumiał, skąd u niego taki talent do gładkiego przemawiania. Po chwili
namysłu uznał, że zbyt długo przebywa już wśród prałatów, hipokrytów i arystokracji. - Dlatego też
przygotowałem coś dla was.
Obrócił się ku towarzyszącym mu osobom.
- Oto człowiek, który zagwarantuje uczciwe rządy, a w razie potrzeby, obroni Gromadę
Wilka przed inwazjÄ….
Uśmiech rozjaśnił oblicze pani major Ffillips.
- A oto ktoś, kto będzie strzegł wolności handlu i, co najważniejsze, ułoży kontakty
merkantylne z przybyszami, a takowi napłyną, prędzej czy pózniej, do waszych światów.
Otho chrzÄ…knÄ…Å‚ znaczÄ…co.
Sten sięgnął po medalion, dar od Mathiasa i znak mianowania na żołnierza Talameina.
- Jak powiedziałem, jestem żołnierzem. Ale możliwe, że stając się orędownikiem
Płomienia, dostąpiłem łaski wejrzenia w przyszłość. Widzę bowiem dwie rzeczy: obcy przybędą do
Gromady Wilka. Podróżnicy i poszukiwacze. Różnych bogactw będą wypatrywać, czasem bardzo
daleko stąd. Waszą powinnością stanie się pomóc tym wędrowcom. Pokazać, na własnym
przykładzie, jak pokój jednoczy wyznawców Talameina. Widzę też, że Mathias miał rację, ćwicząc
ciało i ducha. Wyczuwam, że w ostatnich chwilach życia osiągnął więcej, niż większość ludzi
zdobywa przez stulecia. Przemawiając z balkonu, przeistoczył się w Talameina Odrodzonego.
Sten złożył głęboki pokłon, odczekał pięć sekund i czym prędzej ruszył do wyjścia.
Zatęsknił za rubasznością Alexa, za Bet (chociaż za nią z innych zgoła powodów), za kilkoma
kuflami możliwie mocnego alkoholu.
Zbawianie to niewdzięczna i wyczerpująca robota.
ROZDZIAA SIEDEMDZIESITY SZÓSTY
- Nie, Mahoney - mruknął Wieczny Imperator. - Nie mam ochoty czytać całego raportu.
Wystarczy mi to, co usłyszałem.
- Tak, sir - odrzekł szef wywiadu obojętnym tonem.
- Posłuchasz mnie i powiesz, czy wszystko dobrze zrozumiałem.
- Sir.
- Ten twój młody porucznik.....
- Sten, sir.
- Tak. Sten. Sam, ledwie z garstką najemników oraz paroma członkami grupy Mantisa,
obalił dyktatora i przekonał fanatyków, by wrócili, skąd przyszli. Dzięki niemu moi górnicy mogą
zatem liczyć na przyjazne powitanie.
- Tak, sir.
- Jak na razie niczego nie pokręciłem?
- Nie, sir.
- Wspaniale - ucieszył się imperator. - Awansować go na kapitana. Dać mu parę medali. To
rozkaz.
- Tak, sir.
- A teraz przyjrzyjmy się, jak dokładnie sprawę rozwiązał. Zdemilitaryzował Gromadę
Wilka, przestawiając zainteresowania tubylców na handel. Tak?
- Tak, sir.
- Na czele rządu postawił kobietę wyrzuconą z gwardii za opychanie na czarnym rynku
nienaruszalnych zapasów całej dywizji. Niejaka sierżant Ffillips. Wciąż nadążam?
- Tak, Wasza Wysokość.
- Dobrze. Sprawy międzygwiezdnej dyplomacji i takiegoż handlu powierzył obcemu?
- Tak, sir.
- Przedstawicielowi miejscowej rasy do złudzenia przypominającej neandertalczyków... Nie
patrz na mnie takim wzrokiem, Mahoney, idz do Muzeum Imperialnego, tam stoi jeden wypchany,
to go sobie obejrzysz. Niejaki Otho?
- Tak, sir.
- Chętnie upiekłbym tego Stena żywcem - mruknął imperator zmęczonym głosem. - I
zdegradował go z kapitana. Bo już go mianowałem, prawda?
- Tak, sir.
- Kazałem ci też, żebyś mi nalał, nie?
- Przepraszam, sir - powiedział Mahoney, podchodząc do barku.
- Nie ta butelka. Proszę wziąć tę zlewkę z prawej. I jeszcze dwa piwa. Chyba zaleję się w
trupa, bo na trzezwo niczego nie wymyślę. Jak tu legalnie skazać na tortury i śmierć jednego z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl