[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mike już się nad tym zastanawiał. Trzeba pójść innym
tropem.
 Skopiujemy list i pokażemy go nauczycielce angiel-
skiego z gimnazjum. Czasami wystarczy charakterystyczne
słowo albo zwrot, żeby zidentyfikować autora.
 Chcesz, żebyśmy teraz wjechali do wschodniej dziel-
nicy?
 Wspaniały plan, nie? No cóż, musimy założyć nasze
gustowne kamizelki. Pomożesz zapiąć mi klamerki, stary,
a ja też chętnie ci pomogę...
Zirytowany Koontz wysiadł z auta i otworzył bagażnik.
 Płacą nam tyle, co nic. Za bardzo się wysilamy  dodał,
wyjmując kuloodporne kamizelki.
 Racja, ale nie zapominaj, że miasto urządzi nam
wspaniały pogrzeb i pokryje wszystkie koszta  odparł Mike
ze stoickim spokojem.
Jazda z centrum Aleksandrii do wschodniej dzielnicy
trwała kwadrans i przypominała wyprawę do innego kraju.
Szerokie trzypasmowe ulice przechodziły w ciasne zaułki
o nierównej asfaltowej nawierzchni. Zamiast pięknych
ceglanych kamienic i wieżowców z kamiennymi fasadami
pojawiały się zniszczone czynszówki. Ulice były tu marnie
oświetlone. Mike zdawał sobie sprawę, że winą za to należy
obarczyć dealerów, bo kazali swoim pomocnikom tłuc
żarówki. W pełnym świetle gorzej robi się interesy.
Dalej stały nieczynne przędzalnie, przed laty tętniące
życiem i stanowiące zródło dobrobytu Aleksandrii, dziś
zrujnowane i niepotrzebne, ale zamieszkane przez bezdom-
nych, którzy nie zważali na zniszczenia. Grupa nastolatków
Moja była żona 49
stojąca bezczynnie przy jednym ze skrzyżowań przyglądała
się wrogo nieoznaczonemu samochodowi Mike a i Koontza.
Na kolejnym rogu chłopców było więcej, pojawiły się też
pracujące dziewczyny.
Koontz skręcił i wjechali na Main Street, przy której
kilka rodzinnych warsztatów i sklepów walczyło o prze-
trwanie. Był tam bar, gdzie można się było napić kawy
i pogadać. Prowadził go Smithy Jones, a pomagała mu żona
Bess. Oboje byli w dobrej komitywie z policją. Smithy,
weteran z Wietnamu, odznaczony został medalem za od-
wagę. pun, który niedawno okazał się na tyle głupi, żeby
napaść na jego bar, trafił prosto do kostnicy. Pod czujnym
okiem Smithy ego na Main Street nic się nie mogło stać.
Oprócz baru był tam również chroniony stalową kratą sklep
z alkoholem należący do rodziny Santiago oraz mała kawia-
renka i sklep spożywczy rodziny Chen.
Gdy Koontz skręcił w zaułek, otoczyły ich kolorowe
graffiti. Mike wiedział, że te artystyczne dokonania mają
ukryty sens. W ten sposób gangi zaznaczały swoje terytoria:
Królestwo Hiszpańskich Latynosów, Rodzina Czarnych
Bojowników, inny murzyński gang, czyli Twardziele, Brac-
two tworzone przez białą hołotę, których inni nazywali
Białymi Panami. Zależy, kogo się pyta. Ulicą rządziły gangi,
a ich zasady były niewzruszone.
Wstępowało się do nich między piątym a ósmym rokiem
życia. Dzieciak nie miał wyboru; inni decydowali, z kim ma
się odtąd zadawać. Gang był jego rodziną. Tam się miało
ochronę, kumpli, robotę. Liczyła się tylko grupa, a jeśli
kazali ukraść samochód mamy, należało go zwinąć natych-
miast. Gdy polecili sprzątnąć przyjaciela z dzieciństwa, bo
wstąpił do wrogiego gangu albo przeciwnego odłamu tej
samej grupy, sprawa była oczywista.
Tutaj chodziło przede wszystkim o przetrwanie, a życie
albo śmierć zależały od tego, czy nie znalazłeś się
50 Alicia Scott
przypadkiem w nieodpowiednim miejscu o niewłaściwej
porze. Mike i Koontz przed pięcioma laty prowadzili
śledztwo dotyczące śmierci czarnego dwunastolatka. Kiedy
go znaleziono, ręce miał związane na plecach. Został
zagryziony  jak potem ustalono  przez pitbulteriera.
Okazało się, że chłopak należał do Rodziny Czarnych
Bojowników, która od niedawna działała w Massachusetts.
Na jego nieszczęście terytorium RCB było jeszcze niewiel-
kie, więc codziennie w drodze do szkoły mijał cztery
przecznice opanowane przez inny gang. Zapewne nauczył
się szybko biegać, ale pewnego ranka okazało się, że jest za
wolny. Dopadli go Twardziele. Byli wściekli na RCB
z powodu kradzieży auta, które zostało rozebrane na części.
Tamtemu chłopakowi przyszło zapłacić cenę życia za taką
zniewagę. Sprawcy zostawili go ze związanymi rękami na
pustym podwórku i wypuścili psa doprowadzonego wcześ-
niej do furii. Dwunastolatek nie zdołał przeżyć.
Mike i Koontz dowiedzieli się o tym od informatora
noszącego pseudonim Trójnik, który wpadł, handlując
kokainą i poszedł na współpracę, żeby uniknąć odsiadki.
Widział tamto morderstwo i opowiedział o nim ze szczegóła-
mi. Mike zapamiętał jego puste spojrzenie i obojętny ton.
We wschodniej dzielnicy takie incydenty były codziennoś-
cią. Trójnik podał nazwiska, chłopców aresztowano, prze-
prowadzono wizję lokalną, przesłuchano podejrzanych, od-
był się proces. Dochodzenie zostało doprowadzone do
końca i zamknięte.
Mike bardzo przeżywał tamto dochodzenie. Przychodził
do domu i nie był w stanie rozmawiać o pracy. Marzył, by
przytulić Sandy, wdychać zapach jej perfum, dotykać gład-
kiej skóry. Z twarzą przytuloną do jej ramienia czekał, aż
obraz zagryzionego chłopca zatrze się w pamięci. Czasem
długo nie potrafił się otrząsnąć i zapomnieć o pracy.
Potrzebna mu była łagodna i wyrozumiała żona, przy której
Moja była żona 51
potrafiłby odsunąć sprawy zawodowe na dalszy plan. Chciał,
żeby mu przypominała o jasnych stronach życia. Zwykle
jednak dochodziło między nimi do kłótni. Mike przekonał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl