[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dzieciństwo Gabriela było naznaczone tragedią. Ojciec traktował dom
wyłącznie jak stołówkę i miejsce noclegowe, prawie nigdy w nim nie bywał.
Pewnie kochał swe dzieci, ale dom zbyt silnie kojarzył mu się z bolesnymi
wspomnieniami. Poświęcił się pracy, był ciągle w stresie, nie dbał o zdrowie.
Teraz zbiera tego żniwo. Ukryta choroba serca powoli go zabija.
Gabriel czuł się odpowiedzialny za matkę. Może miał poczucie winy, że
przeżył? W każdym razie starał się, by w jej oczach gościło trochę mniej
smutku.
Jedynie długie letnie wakacje, które spędzał u wujka w Pizie, pozwalały
mu znów czuć się dzieckiem. Tylko wtedy zrzucał z siebie brzemię rodzinnej
tragedii.
Ilekroć miał przed sobą chore dziecko, przypominał sobie, dlaczego
wybrał ten zawód. %7ładne dziecko nie ma prawa cierpieć tak jak Dante. %7ładna
rodzina nie powinna przeżywać tragedii, którą oni przeżyli. Dwadzieścia pięć
lat to szmat czasu, ale ból nie minął.
Kilka lat temu jego kolega stracił synka. Gabriel okazał się jedynym
człowiekiem, który potrafił go wysłuchać. Frank powiedział mu, że ból rośnie
z każdym rokiem, bo zbliżają się kolejne daty, jak kamienie milowe. Teraz
82
R
L
T
szedłby do szkoły, a teraz by ją kończył. Teraz obchodziłby osiemnastkę, a
teraz zdawał na studia. A to wszystko go ominie.
Zauważył, że matka stawia w kalendarzu maleńkie znaczki. Po
dłuższym czasie stwierdził, że to są właśnie te kluczowe daty w nieprzeżytym
przez Dantego życiu. Kolejne urodziny. Rocznice śmierci. Gwiazdka
oznaczała osiągnięcie pełnoletności. Czerwony trójkąt maturę.
Rodzina. To coś pełnego radości, ale i bólu. Dlatego nie sprzeciwiał się
etykietkom, jakie nadawały mu media. Milioner playboy, doktor Podrywacz.
Niech im będzie. To odstraszy kobiety, które ewentualnie marzyłyby o
ślubnym welonie, domu z ogrodem i pomalowanym na biało płotem.
To mu dawało spokój i możliwość oddania się ukochanej pracy. Bo dla
niego to nie była praca jak każda inna. Traktował ją jak posłannictwo, jak
szansę na odkupienie. Nie potrafił wprawdzie uratować brata, ale do tej pory
wydarł śmierci ponad setkę dzieci. Dzieci, które mogły przynosić radość
swoim rodzinom, cieszyć się słońcem, a nie spoczywać w zimnej wilgotnej
ziemi.
%7łycie jest największym skarbem.
On jest odpowiedzialny. Nie jak tamten lekarz, który wolał wcześniej
iść do domu, niż sumiennie zająć się chorym malcem. Gabriel zawsze
poświęca mnóstwo czasu dzieciom i ich rodzinom. Robi więcej, niż do niego
należy. %7ładna rodzina nie zasługuje, by cierpieć tak, jak cierpi rodzina Russo.
W kieszeni zabrzęczała komórka. Sprawdził. Wiadomość od ojca.
Znowu?
Westchnął. A więc spoczynek nie jest mu pisany.
No to jak? Puścisz parę z ust?
Katherine stała przed nią z zaplecionymi na piersiach rękami i grozną
miną. Oj, nie będzie łatwo.
83
R
L
T
Francesca usiłowała grać pierwszą naiwną.
Nie wiem, o co ci chodzi.
Wiesz, wiesz, moja pani. Ludzie mówią, że po kolacji poszłaś z
panem Ciacho na drinka. Jak było?
Dobre pytanie. Tylko że ona nie potrafi na nie odpowiedzieć.
Jak do tego doszło? naciskała Katherine. Myślałam, że go nie
cierpisz.
Bo nie cierpię. To znaczy... nie cierpiałam.
No, nareszcie coś ciekawego.
Francesca poczuła się zapędzona w kozi róg. No bo co ma teraz
odpowiedzieć? %7łe cały wieczór zastanawiała się, czy naprawdę go nie lubi, a
on pózniej szepnął jej coś gorącego do ucha? %7łe niby chciał pocałować, ale
wziął nogi za pas? %7łe miała wtedy motyle w brzuchu jak jakaś nastolatka i nie
była w stanie myśleć?
Jak ma to wyjaśnić koleżance? Przyznać się, że widocznie nie jest
wystarczająco interesująca? Wystarczająco seksy?
Przecież nie miała pojęcia, dlaczego uciekł i co wtedy myślał. Czy
będzie chciał powtórzyć ten numer? A ona ma pracować z nim i w każdej
chwili spodziewać się czegoś podobnego? Niedoczekanie. To nie w jej stylu.
Nie jest drżącym na wietrze kwiatuszkiem cierpliwie czekającym, że go ktoś
w końcu zauważy.
Fakt, on jest przystojny. Fakt, jest seksowny. Fakt, przez ułamek
sekundy miała nawet zamiar wpuścić go do kabiny i pójść na całość.
Ale jest jej szefem. I muszą razem pracować. Dzień w dzień. A ona lubi
pracować. Ma fajny zgrany zespół i nie chce tego popsuć. A poza tym czeka
na wizę do Australii, która na pewno lada dzień nadejdzie. Więc po co jej na
koniec romans z jakimś casanową?
84
R
L
T
Takie wyskoki w ogóle nie są w jej stylu. Mały flirt owszem. Taki,
gdzie ona kontroluje sytuację i wie, kiedy się wycofać. Może właśnie tym
razem sprawy zaszły ciut za daleko? Na szczęście wciąż są w stanie ze sobą
rozmawiać. Wszystko będzie dobrze.
Napotkała spojrzenie Katherine. Inkwizytorka najwidoczniej nie
rezygnuje.
Do niczego nie doszło.
Doprawdy? Perfekcyjnie wyskubane brwi uniosły się do góry w
geście wystudiowanego sarkazmu. A orkiestra grała Uwierz mi ?
Nie, nic takiego. Obejrzeliśmy razem wieczorne występy, wypiliśmy
drinka i to wszystko.
Katherine pochyliła się nad komputerem.
Aha, rozumiem. Więc nie interesuje cię nic, co można o naszym
wyśnionym Italiańcu przeczytać w internecie?
Francesca wahała się, ale niezbyt długo. Chyba jednak nie jest w stanie
przezwyciężyć ciekawości.
A co można?
Na ekranie ujrzała wspaniałe zdjęcie Gabriela w smokingu. Uff! Ta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]