[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie ma mowy! - zaprotestował. Samodzielność Kate zaczynała go już
irytować. Nie lubił, kiedy kobiety rządziły. I na pewno nie w jego obecności. On
i tylko on podejmował decyzje.
- Nie pozwolę ci chodzić samej po Rzymie, na dodatek póznym
wieczorem.
- No to pojadę taksówką.
- Tak się składa, że żadnej nie widać.
- Ale jest autobus! - zawołała uradowana.
- 38 -
S
R
Nim zdążył się zorientować, wskoczyła do jadącego wolno autobusu,
wożącego turystów po Rzymie. %7łe też akurat teraz musiał tędy przejeżdżać!
Lecz Santino nie myślał się poddawać. Też wskoczył za nią i stanął tuż
obok.
- Co ty wyprawiasz, dziewczyno? - spytał zły jak osa.
- Chcę sobie obejrzeć Rzym - odparła, grzebiąc w torebce w
poszukiwaniu drobnych.
- Zostaw tę torebkę i idz na górę - polecił jej.
- Zapłacę za nas oboje.
Tym razem go posłuchała. Bez protestów poszła na górny pokład
piętrowego autobusu, a Santino zapłacił i podreptał za nią.
Siedziała tuż przed przednią szybą. Już zdążyła nałożyć na uszy
słuchawki, w których rozbrzmiewał głos przewodnika. Wzdrygnęła się, gdy
Santino zdjął z niej słuchawki.
- Ja będę twoim przewodnikiem - oznajmił.
- W końcu jestem rzymianinem.
- Jak sobie życzysz - uśmiechnęła się do niego.
Minęło wiele czasu, odkąd się zajmował historią swojego miasta, ale
nietrudno mu było przypomnieć sobie wszystkie ważne fakty. A ponieważ
zbliżali się do Koloseum, opowiedział o krwawych igrzyskach, jakie tam
urządzano.
- Widzisz, tam na samym dole znajduje się arena - pokazał palcem
ogromny wyłom w starożytnym murze.
Kate zadrżała i Santino wcale się jej nie dziwił. Większa część cyrku
cezarów ocalała. Do pełni obrazu brakowało właściwie tylko ryku żądnego krwi
tłumu.
Ale Kate drżała z zimna. %7łakiet od kostiumu był cienki, przeznaczony do
noszenia w biurze, a nocny chłód dawał się już we znaki.
Santino zdjął marynarkę i narzucił ją na jej ramiona.
- 39 -
S
R
- Nie, nie, nie trzeba - protestowała onieśmielona. - Naprawdę nic mi się
nie stanie. W restauracji było bardzo gorąco...
- Drżysz z zimna - stwierdził, lekko wzruszając ramionami. - Przecież
widzę.
Nic się nie liczyło prócz tego, żeby ona była bezpieczna. Ta potrzeba
chronienia kobiety dopadła go po raz pierwszy w życiu i Santino trochę się
zaniepokoił.
- Nie chcę, żebyś się przeziębiła po kolacji w towarzystwie szefa - obrócił
w żart swój rycerski gest.
- Rozumiem, boisz się, że się spóznię do pracy. - Kate chętnie podjęła
żartobliwy ton.
Ale Santino i tak się ucieszył. Był zadowolony, że się uśmiechnęła, że
dostrzegł błysk w jej oku i że będzie z nim pracowała. Nieważne, że tylko kilka
dni. Przez tych kilka dni będzie ją miał blisko siebie. A przecież nigdy nie
myślał w ten sposób o żadnej kobiecie.
- Po prawej widać świątynię Westy - powiedział, wracając do
obowiązków, których się podjął z własnej woli. - Kapłanki wybierano z
najznamienitszych rodów. Sześcioletnie dziewczynki przyprowadzano do
świątyni, gdzie pozostawały przez trzydzieści lat.
- To prawie całe życie! - wykrzyknęła Kate.
- Rzeczywiście, ale miały do wykonania bardzo poważne zadanie:
podtrzymywały święty ogień. Gdyby zgasł, Rzymowi groziłaby zagłada. W
każdym razie wówczas szczerze w to wierzono. Dlatego dziewczynki przez
dziesięć lat przygotowywano do roli kapłanki, przez następnych dziesięć lat tę
rolę pełniły, a przez kolejnych dziesięć przygotowywały kolejne młode
dziewczyny. Dopiero potem mogły opuścić świątynię i nawet wolno im było
wyjść za mąż.
- A potem żyć długo i szczęśliwie - dokończyła Kate.
- 40 -
S
R
- Nie ma się z czego śmiać. Westalki były bardzo piękne, ale musiały
zachować dziewictwo. Karą za jego utratę było pogrzebanie żywcem na Campo
Scellerato, czyli na Polu Przestępców. Kochanka wiarołomnej Westalki
poddawano chłoście na Forum.
- Straszne - mruknęła Kate. - On dostawał lanie, a ją żywcem zakopywano
w ziemi.
- To jest historia Rzymu, moja droga. Ja nie jestem za to odpowiedzialny.
- Och, wiem - obruszyła się Kate. - Po prostu trudno mi uwierzyć, że
ludzie mogą być tak okrutni.
- Ludzie potrafią zrobić wiele złego - skrzywił się Santino. - Możesz mi
wierzyć na słowo.
Patrzył jej w oczy tak długo, aż spuściła wzrok. Przez chwilę trwali w
milczeniu, a potem Kate dotknęła jego ręki.
- Jesteś smutny - powiedziała cicho. - Czy coś się stało?
- Skąd ci to przyszło do głowy? - Santino wzruszył ramionami. - Po
prostu się zamyśliłem.
Patrzyła na niego. Uniosła głowę, rozchyliła wargi. Był pewien, że czeka
na pocałunek. Ale to on wybierał moment, nie kobieta, więc prędko się od niej
odsunął.
Spuściła głowę. Jakby się zawstydziła. Ale już nie mogła spokojnie
usiedzieć na miejscu.
- Jak daleko stąd do hotelu Russie? - spytała, gdy autobus zwolnił na
zakręcie.
- Jakieś dziesięć minut spacerem - odparł Santino. - Miałabyś ochotę się
przejść?
- O, tak!
Już stała, a że nie było dość miejsca, żeby się obok niego przecisnąć,
musiała poczekać, aż ją przepuści. Potem prędko zeszła na dolny pokład, a gdy
- 41 -
S
R
autobus się zatrzymał, żeby zabrać kolejnych zwiedzających, bardzo szybko z
niego wysiadła.
Jakby uciekała, pomyślał Santino.
- W którą stronę? - mruknęła pod nosem, rozglądając się po ulicy.
- Odprowadzę cię - powiedział, lecz Kate chyba go nie usłyszała, bo
odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła prosto przed siebie.
Nie wiedziała, że idzie w złym kierunku. Kiedy Santino się z nią zrównał
i jej o tym powiedział, znów się odwróciła bez słowa i tak samo szybko jak
przedtem pomaszerowała w odwrotną stronę. Musiał dobrze wyciągać nogi,
żeby za nią nadążyć.
- Nie wiem, co w ciebie wstąpiło - odezwał się po chwili. - Mam nadzieję,
że to licho nie będzie miało wpływu na twoją pracę.
- Jak dotąd jeszcze niczego nie zawaliłam - odparła Kate, nie zwalniając
kroku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]