[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ojca Michelle właśnie wstaje. Był uratowany. Jeśli
skończyłaś, możemy teraz obejrzeć tabliczkę.
Skończyłam. Chodzmy. Ze wzruszeniem patrzył,
jak Michelle palcem wodzi po wygrawerowanych
literach. Tutaj siadywał Alan Ross . Dziękuję.
Powiem mamie rzekła i wsunęła dłoń w rękę
Tyrone a.
Uścisnął jej palce.
Jak ona siÄ™ czuje?
Znacznie lepiej. Pobyt w szpitalu wcale jej nie
osłabił. Zaczęła nawet więcej wychodzić z domu. Może
najgorsze ma już za sobą?
Mam nadzieję. Gotowa do wyjścia?
Tak.
Podrzucisz mnie do domu? Mój motor wciąż jest
w warsztacie.
Z tego wszystkiego zapomniałam cię zapytać
o twoje rany. Chyba już ci tak bardzo nie dokuczają?
Nie. Dłoń jest wciąż odrobinę mniej sprawna, ale to
drobiazg. Wyciągnął rękę, aby jej pokazać.
Kiedy wyjęli ci szwy z rany na kolanie?
Tydzień temu sam je sobie wyjąłem.
Jakże by inaczej. Uśmiechnęła się.
Jeśli chcesz swoim czułym okiem obejrzeć bliznę,
nie będę miał nic przeciwko temu.
To konieczne?
Nie, ale lubię, kiedy się mną zajmujesz. Szczególnie
kiedy myjesz mi włosy.
Jeśli będziesz grzeczny&
Więc jak? Podwieziesz mnie?
Uśmiechnęła się.
Jakże bym mogła nie pomóc blizniemu, który został
bez środka lokomocji.
Pozostawało pytanie, czy kiedy już dojadą na miejsce,
przyjmie ewentualne zaproszenie, aby wspólnie spędzić
resztÄ™ wieczoru.
Zaparkowała na wskazanym przez Tyrone a miejscu
przed zwyczajnym blokiem mieszkalnym.
Czy zaprosi ją do siebie? Czy chce, aby ją zaprosił?
Czy ona przyjmie zaproszenie? Całą drogę z baru
szukała w myśli odpowiedzi na te pytania.
Dzięki za podwiezienie. Wysiadł, otworzył tylne
drzwi i zabrał gitarę.
Poczuła ukłucie zawodu. Nie zaprosi mnie, pomyślała,
patrząc, jak odchodzi. Włączyła bieg wsteczny, lecz
nagle zmieniła zdanie. Sama wyciągnie rękę po to,
czego chce. Opuściła szybę i zawołała:
Hej! Masz w domu kawÄ™?
Mam. A chcesz?
Tak.
Poczekał na chodniku, aż do niego dołączy. Razem
weszli po schodach na piętro. Tyrone oparł gitarę
o ścianę.
Ciekaw byłem, jak długo wytrzymasz rzekł,
wkładając klucz do zamka.
Czyli to była gra? Wiedział, że nie odjadę?
Skąd taka pewność, że sama się wproszę?
Nie wiem. Stopą pchnął drzwi. Może wyczytałem
to z twojego spojrzenia podczas występu?
Nie wysyłałam żadnych sygnałów.
Zaśmiał się. Weszli do środka.
Tak ci się tylko wydaje. Patrzyłaś na mnie, jakbyś
chciała mnie zjeść.
Nieprawda.
Prawda. Tylko że teraz to ja ciebie zjem.
Nawet nie zauważyła, kiedy i gdzie postawił gitarę.
Nagle poczuła jego ramiona wokół siebie i usta na
swoich wargach. Zarzuciła mu ręce na szyję, rozchyliła
wargi.
Zdawało mi się, że miałaś ochotę na kawę&
Objęła jego twarz i przyciągnęła do siebie.
Jakoś mi przeszła&
Puścił do niej oko.
Co mogę zaproponować w zamian, doktor Ross?
Siebie.
Obudziła ją woń świeżo parzonej kawy i jaskrawe
słońce wpadające do pokoju. Spała do pózna. Rzadko
sobie pozwalała na taki luksus. Otworzyła oczy i od
razu wiedziała, że Tyrone a przy niej nie ma.
Na podłodze znalazła jego podkoszulek. Włożyła go,
wciągnęła w nozdrza zapach mężczyzny, dla którego
straciła głowę. Czy możliwe, aby czuł to samo
w stosunku do niej? Boso poszła do kuchni. Wczoraj nie
zdążyła rozejrzeć się po mieszkaniu. Teraz widziała, że
znajdują się tu tylko podstawowe sprzęty. Oprócz ubrań
i gitary nie było nic osobistego. Nic trwałego.
Nie chciała tego analizować, zastanawiać się ani nad
przeszłością, ani nad przyszłością. Istniała tylko chwila
obecna. Tyrone z kubkiem kawy w ręce stał oparty
o kuchenny blat. Na sobie miał tylko dżinsy i wyglądał
obłędnie seksownie. Na widok Michelle twarz mu się
rozpromieniła.
Cześć odezwała się. Nagle poczuła przypływ
nieśmiałości.
Cześć, ma belle. Gestem pozdrowienia uniósł
kubek.
Dlaczego nazywasz mnie ma belle?
Zaśmiał się cicho.
Nie znasz tej starej piosenki Beatlesów? Przypomina
mi o tobie. Jest śliczna. Palcem pogładził ją po
policzku. Przytuliła twarz do jego dłoni. Kawy?
Pokręciła głową. Odstawił kubek na blat i spojrzał na
lodówkę. Wody?
Proszę. Wzięła od niego butelkę. Nie wozisz
z sobą wielu rzeczy zauważyła.
To prawda. Motorem niewiele da siÄ™
przetransportować.
Ale ekspres do kawy masz z najwyższej półki.
Nie jest mój. Zawsze proszę, aby do mieszkania,
które dla mnie wynajmują, dostarczono dobry ekspres.
Co powiesz na to, abyśmy wybrali się na plażę?
Spojrzała na niego poważnie.
Nie mogÄ™.
Dlaczego?
Dojazd zajmuje kilka godzin. Muszę sprawdzić, jaki
jest stan pacjentów, i dowiedzieć się, jak się czuje mama.
Do szpitala możemy wstąpić po drodze, a do mamy
zadzwonisz. Michelle, choć raz w życiu zrób coś
spontanicznego.
Kąciki jej ust zaczęły się powoli unosić.
Zgoda.
Zaskoczenie na twarzy Tyrone a rozśmieszyło ją.
NaprawdÄ™ pojedziesz?
Naprawdę. Pomysł jest świetny. Zadowolony?
Bardzo. Objął ją i pocałował.
Wezmę szybki prysznic rzekła. Po drodze
zahaczymy o mój dom. Spakuję kilka drobiazgów.
Ja też muszę wziąć prysznic. Wiesz co? Wykąpmy
się razem. Będzie prędzej.
Chciała zrobić oburzoną minę, lecz jej się nie udało.
Wątpię, czy będzie prędzej. Podejrzewam, że liczysz
na to, że umyję ci głowę.
Uśmiechnął się do niej szelmowsko.
Między innymi.
ROZDZIAA ÓSMY
Prysznic zabrał im więcej czasu, niż planowali, lecz
nie żałowała. Umyła Tyrone owi włosy, a on
zrewanżował się, myjąc jej ciało. Potem ubrali się
i przygotowali do wyjścia.
Nie mam zamiaru jechać na plażę twoim motorem
oświadczyła.
Mój motor jest w warsztacie, więc ci to nie grozi.
Wynająłem samochód. Mogłabyś mnie podrzucić do
agencji?
Jasne.
Zajął miejsce dla pasażera, gitarę umieścił na tylnym
siedzeniu. Michelle podobało się, że nie należy do tych
mężczyzn, którzy uważają, że to oni muszą prowadzić,
bo są mężczyznami. Nie miał kompleksów, dobrze się
czuł w swojej skórze.
Kiedy będę załatwiał formalności, zadzwoń do
szpitala i do mamy zaproponował. Znał Michelle już
na tyle dobrze, że wiedział, iż nie ruszy się na cały dzień
z miasta, nie zawiadomiwszy matki. WysiadajÄ…c przed
agencją, pomachał jej ręką i rzucił: Widzimy się
niedługo.
Zaraz po powrocie do domu zadzwoniła do matki.
Okazało się, że Betty umówiła się na popołudnie
z koleżankami.
Baw się dobrze, córeczko życzyła Michelle, kiedy
usłyszała o wycieczce.
Po pobycie w szpitalu coraz częściej zachowywała się
jak przed chorobą. Nawet zaczęła dla siebie gotować.
Kilkakrotnie się zdarzyło, że wręcz nie chciała, aby
Michelle odwiedziła ją po pracy.
Właśnie skończyła rozmowę, kiedy Tyrone zapukał
do drzwi. Uśmiechnęła się. Dzisiaj należał do niej.
Jak mama?
Zwietnie. Umówiła się z koleżankami.
A nie mówiłem, że nic jej się nie stanie, jak
pojedziesz na plażę? Jego aksamitny głos brzmiał jak
pieszczota.
Mówiłeś, mój ty wszystkowiedzący.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]