[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przełknęła ślinę.
Czego ty właściwie chcesz? spytała otwarcie.
Ciebie odparł po prostu.
Ale przecież...
Przecież co? Już cię miałem, to chciałaś powiedzieć, tak? Uśmiechnął
się łagodnie.
Działałem za ostro i prawie wszystko popsułem, ale chciałbym zacząć
od początku. Tym razem we właściwej kolejności.
Patrzyła na niego zmieszana, nic nie rozumiejąc.
Będziemy powoli posuwali się do przodu mówił tymczasem.
Będziemy chodzili w różne mile miejsca, będę ci przysyłał kwiaty i cze-
koladki, będę do ciebie dzwonił o drugiej nad ranem tylko po to, żeby cię
usłyszeć, i będziemy się kochali, ale nie pozwolimy sobie na nic, zanim nie
poznamy się lepiej.
A co potem? spytała zdumiona. Wziął ją w ramiona i popatrzył z
uśmiechem.
A jak myślisz, co potem? Podejrzewasz pewnie, że zaciągnę cię do
mojego mieszkania, zaniknę drzwi, nie wypuszczę cię przez kilka dni i bez
przerwy będę się z tobą kochał? Chętnie bym to zrobił, choćby teraz wyznał
z zabawnym uśmiechem. Ale zamierzam poczekać, aż będziesz gotowa i
zrozumiesz, że nie jesteś dla mnie rozrywką na sobotnią noc.
Innymi słowy powiedziała, znów walcząc ze łzami. Chcesz, żebym
została twoją kochanką?
135
R
L
T
Aagodnym ruchem gładził jej ramię i wpatrywał się w nią uważnie.
Dlaczego tak trudno ci uwierzyć, że pragnę, abyś była ze mną stałe? Już
dawno ci mówiłem, że nie jestem playboyem.
Tak samo, jak zapewniałeś, że nie chcesz związku przypomniała z
wyrzutem.
To było wcześniej, zanim...
Zanim nie postradałam zmysłów i nie kochałam się z tobą, tak? Po
prostu gryzie cię sumienie! Czujesz się winny i ja o tym wiem mówiła,
odwracając się od niego. Daj sobie spokój ze swoimi bajeczkami. I trzymaj
się ode mnie z daleka dodała szybko, widząc, że wyciąga ręce. Nie zmienię
zdania zapewniła.
Za to chcę zmienić pracę.
To nie będzie łatwe mruknął z krzywym uśmieszkiem. Napiszę w
twoich referencjach, że nosisz broń w torebce i fałszujesz dokumenty.
Nikt ci nie uwierzy!
Chcesz się założyć?
Norman! wezwała na pomoc ostatnie posiłki.
Musiała się jednak rozczarować. Norman leniwie uniósł jedną powiekę,
po czym szybko ją zamknął.
Zdrajca syknęła.
Po prostu mnie lubi stwierdził z dumą.
Nie mogę dłużej dla ciebie pracować spróbowała znowu.
Absolutnie się z tobą zgadzam. Będziesz pracowała w domu.
Co to znaczy? Dlaczego w domu?
Spojrzał znacząco na jej brzuch i mruknął:
Znajdziesz sobie jakieś miłe, spokojne zajęcie. Umiesz robić na
drutach?
136
R
L
T
Aż otworzyła usta, zszokowana.
Możemy już iść? zawołała Jenny z korytarza. Niedawno wróciłam i
konam z głodu.
Właśnie o tym rozmawialiśmy skłamał gładko. Zbierajmy się.
Zabiorę was w pewne miłe miejsce, gdzie podają najlepsze gofry na świecie.
Pełna niepewności wyszła z kuchni. Nie miała pojęcia, co się z nim
dzieje, a cokolwiek to było, podobało jej się.
Niespodzianki tego dnia nie skończyły się na śniadaniu. Cabe pojawił się
też w porze kolacji czarujący dla Jenny i pełen atencji dla niej samej.
Następnego dnia w biurze zachowywał się podobnie. Otwierał jej drzwi,
przynosił sweter i kawę i w ogóle traktował jak damę.
Nic z tego wszystkiego nie rozumiała. Czuła się tak, jakby unosiła się
między ziemią a niebem, tak zaskoczona, że zjadała połowę liter i wszystkie
obliczenia sprawdzała kilkakrotnie. Ale prawdziwy szok przeżyła wtedy, gdy
w biurze pojawiła się Karol i domagała się spotkania z Cabe'em.
Danetta zadzwoniła do niego, ale ku jej zaskoczeniu, zamiast zaprosić
Karol do siebie, wyszedł do niej.
Tutaj jesteś, skarbie zaświergotała Karol, przysuwając się do niego
tak blisko, jak tylko mogła. Pójdziemy dziś na tańce?
Przepraszam, Karol, ale podobnie jak w sobotę, jestem zajęty
powiedział z uśmiechem, choć bez cienia żalu. Danetta i ja idziemy na
kolację do Wielkiego Toma, a potem zabieram ją, żeby poznała mojego wujka.
Danetta zamarła zdziwiona, ale starała się nie dać tego po sobie poznać.
Karol wpatrywała się w niego tępo. Powoli docierał do niej sens tych
słów i wcale nie była nim zachwycona.
Zabierasz swoją sekretarkę na randkę i do wuja? spytała wreszcie.
Owszem powiedział Cabe z uprzejmym uśmiechem.
137
R
L
T
Ale czemu? nie mogła zrozumieć Karol.
Aby moja rodzina do niej przywykła tłumaczył. Ojciec i macocha
już ją lubią, a brat ma świra na jej punkcie. Spędziliśmy cudowny weekend na
ranczu ojca.
Więc to tak... syknęła Karol lodowato. Cóż, nie oczekuj, że będę
spokojnie przyglądała się, jak chodzisz na randki z tym dzieciakiem.
Zapewniam cię, że mogę lepiej zorganizować sobie czas.
Miło mi to słyszeć odparł uprzejmie. Może zatem już teraz
pójdziesz znalezć sobie jakieś ciekawsze zajęcia?
Rzuciła mu wściekłe spojrzenie i wypadła z biura.
Odetchnął z ulgą i zatarł dłonie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]