[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Do widzenia - odpowiedział, nie patrząc w jej stronę. Za
każdym razem, gdy chłopiec się odzywał, łzy napływały jej do oczu.
Każde drobne osiągnięcie było w jego wypadku wielkim sukcesem.
Greta i Colby podeszli do niej. Wszyscy pomachali do dzieci w
autobusie.
- Dobrze, że wróciłaś - odezwał się Colby. - Tęskniłem za tobą.
105
RS
- Ja też się cieszę, że jestem z wami.
Mówiła prawdę. Tęskniła za nimi bardziej, niż kiedykolwiek
mogłaby przewidzieć. Był to jeden z powodów, by tu nie wracać. Nie
chciała cierpieć z powodu kolejnych rozstań.
Spojrzała w stronę zagrody dla koni. Mitch zbliżał się
niespiesznym krokiem. Wyglądał bardzo atrakcyjnie w dżinsach i
dopasowanej koszuli. Czarny, kowbojski kapelusz opuścił nisko na
czoło. Nagle uśmiechnął się do niej, jakby chciał powiedzieć: wiem,
że za mną szalejesz. Wzięła głęboki oddech. Jej kłopoty na pewno się
nie skończyły.
- Słuchajcie, co powiecie na pizzę?
Colby podskoczył radośnie.
- Super, uwielbiam pizzę.
- Ja też - dodała Greta.
Wszyscy spojrzeli na Rebekę. W tej sytuacji nie mogła
odmówić.
- Oczywiście, pizza to świetny pomysł.
- Dobrze - powiedział Mitch. - Dzieci, idzcie się umyć. Greta
poszła z Colbym do domu, a Rebeka została, żeby porozmawiać z
Mitchem.
- Mieliśmy skupić się na projekcie...
- Zajmiemy się tym, ale dziś jest twój pierwszy dzień po
powrocie. Na dodatek dzieciom znudziło się moje gotowanie.
- Jasne, ale chciałabym, żebyś jutro przejrzał projekty graficzne,
które przywiozłam.
Skinął głową.
106
RS
- Oczywiście. Mam wolne popołudnie - powiedział,
przyglądając się jej przez dłuższą chwilę. - Tęskniłem za tobą.
Rebeka czuła, że się czerwieni.
- Mitch, proszę cię... Nie mogę zajmować się tym projektem,
jeśli chcesz to łączyć z osobistymi sprawami.
- Nasze kontakty nie były oficjalne już od chwili, gdy się
poznaliśmy.
- To nie znaczy, że nadal tak ma być. Poza tym musisz myśleć o
Grecie i Colbym.
To go przekonało, przynajmniej na chwilę.
- Zgoda. Jednak na razie nie miałem jeszcze okazji przywitać się
z tobą po powrocie do... domu.
Objął ją za szyję i pochylił się. Delikatnie dotknął wargami jej
ust. Poczuła zawrót głowy.
Rebeka przekręciła się na drugi bok i spojrzała na zegar. Minęła
pierwsza, a ona nie mogła zasnąć. Może dlatego, że codziennie spała
długo, a właściwie leżała w łóżku dopóki Mitch nie wyszedł z domu.
Słuchała odgłosów budzącego się domu. Colby biegał po schodach,
Greta kłóciła się z bratem, Mitch pytał o śniadanie.
Wstała z łóżka, żeby odpędzić natrętne myśli. Włożyła szlafrok i
zeszła do kuchni. Na szczęście nikogo tam nie było o tej porze.
Włączyła czajnik. Potem z filiżanką herbaty poszła na oszkloną
werandę. Lubiła tę część domu.
Usiadła przy otwartym oknie. Chłodne powietrze podziałało na
nią orzezwiająco. Przypomniały się jej czasy, gdy mieszkała z
dziadkami na farmie. Dla niej i Rachel był to najlepszy okres. Obie
107
RS
były wtedy szczęśliwe. Dlaczego potem wszystko musiało wyglądać
inaczej? Czy jej siostra była szczęśliwa w Anglii? Rebeka nawet tego
nie wiedziała na temat swojej blizniaczki.
Westchnęła i upiła łyk herbaty. Chciała rozwiązać dzielące je
problemy. Jednak w miarę upływu lat łatwiej było to odkładać, niż
zrealizować. Przypomniała sobie ostatni telefon od siostry. Czuła, że
Rachel nie powiedziała wszystkiego, co zamierzała.
Dziś rano dostała mejla od Stephanie. Dziadek William był
chory. Zastanawiała się, czy właśnie o tym siostra chciała jej
powiedzieć.
- Rebeka, wszystko w porządku?
Odwróciła się. Mitch stał w drzwiach. Miał na sobie czarne
szorty, a włosy w nieładzie. Najwyrazniej przyszedł prosto z łóżka.
- Tak. Po prostu zrobiłam sobie herbatę i przyszłam nacieszyć
się ciszą i spokojem.
Uśmiechnął się.
- Czyli jednak w Nowym Jorku brakowało ci tego, czego tu
mamy pod dostatkiem.
- Muszę przyznać, że to prawda.
Wstała, chcąc uniknąć niezręcznej sytuacji.
- Wrócę do pokoju.
- Zostań, nie zamierzałem cię stąd przegonić - powiedział,
przeczesując włosy palcami. - Ja też nie mogłem spać. Może
dotrzymamy sobie towarzystwa?
Zawahała się.
- Napijesz się herbaty? - spytała.
108
RS
- Leczy wszystkie przypadłości i kłopoty?
Podszedł bliżej, wziął od niej kubek i spróbował.
- Niezła.
Był zbyt blisko, by mogła czuć się swobodnie.
- Przyjaciółka przysyła mi z Anglii.
- Moich problemów nie rozwiąże herbata - stwierdził. Spojrzał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]