[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uśmiechając się.
Greta spojrzała znacząco na Rebekę.
- Sama widzisz. Znów wszystko mu się należy. Nie wytrzymam
z nim pod jednym dachem.
Rebeka i Mitch wymienili spojrzenia. Miała wielką ochotę go
objąć. Jednak powstrzymała się. Była tu tylko gościem. To nie była jej
rodzina.
Przez resztę dnia każdy starał się spełniać zachcianki Colby'ego.
Gdy wreszcie chłopiec zasnął, wszyscy byli zmęczeni. Nawet Greta
poszła do sypialni bez specjalnej zachęty. Rebeka zeszła na dół, by
jeszcze napić się herbaty. Okazało się, że nie tylko ona. W kuchni
panował półmrok. Mitch siedział przy oknie. Chciała się wycofać, ale
usłyszała szloch.
Dobrze znała bolesne uczucie osamotnienia. Wbrew rozsądkowi
podeszła do niego.
-Mitch...
Szybko otarł oczy. Po chwili odwrócił się do niej.
- Myślałem, że wszyscy są już w łóżkach - odezwał się.
92
RS
- Zeszłam, bo chciałam napić się herbaty - powiedziała,
wzruszając ramionami. - To był ciężki dzień. Wyczerpujący dla
wszystkich.
Skinął głową. W świetle księżyca widziała jego zaczerwienione
oczy.
- Czułem się dziś zupełnie bezradny.
-Ale nie byłeś. Zadzwoniłeś do lekarza i zawiozłeś Colby'ego do
szpitala.
Podeszła bliżej. Nie mogła się powstrzymać, by go nie objąć.
Potrzebował kogoś. Potrzebował jej.
- Rebeka... - szepnął cicho, przyciskając głowę do jej piersi. -
Nie wiem, co bym zrobił, gdyby jemu...
- Cii, nie ma sensu myśleć w ten sposób. Colby'emu nic nie
grozi.
- Do diabła, ciężko mi samemu radzić sobie z tym wszystkim.
Wstał i przycisnął ją do siebie.
- Wolałbym, żebyś nie wyjeżdżała.
Nie potrafiła odmówić.
- Nie muszę jechać od razu. Przełożę wyjazd do czasu, gdy
Colby będzie miał zdjęte szwy.
Odsunął się i spojrzał jej w oczy.
- Naprawdę chcesz tak zrobić?
Już niczego nie była pewna. Skinęła głową.
- Będę teraz musiała częściej korzystać z twojego gabinetu.
93
RS
- Możemy zrobić tak: jeśli rano zajmiesz się Colbym, ja będę
pracował z Wallym i resztą ludzi do popołudnia. Potem wracam i
przejmuję dyżur, a ty masz czas dla siebie. Co ty na to?
- Zwietnie. Jest jeszcze jedno. Mam na myśli nasze osobiste
sprawy.
- %7ładnych pocałunków? Skinęła głową.
- Trudny warunek - powiedział z westchnieniem. - Jednak jeśli
to jedyny sposób, żeby cię tu zatrzymać... Od kiedy obowiązują nowe
zasady? - spytał, przyciągając ją do siebie. Miała poważny kłopot z
odpowiedzią.
- Od jutra - powiedziała cicho, gdy Mitch pochylał się by ją
pocałować.
Rankiem następnego dnia Mitch pospiesznie wracał do domu.
Dobrze wiedział, że jego syn nie usiedzi długo w jednym miejscu.
Poza tym miał ochotę spotkać się z Rebeką.
Myślał o wieczornym pocałunku na dobranoc. Było ich kilka.
Jeden wynikał z drugiego. Mitch w końcu się poddał i odprowadził
Rebekę do jej pokoju. Nie chciał zepsuć tego, co ich łączyło. Najlepiej
by było, gdyby Rebeka została. Mogliby przekonać się, dokąd
zaprowadzą ich uczucia. Zamierzał zrobić wszystko, co tylko
możliwe, by to sprawdzić. Zapewne był to najbardziej niedorzeczny
pomysł w jego życiu. Co się stanie, gdy nic z tego nie wyjdzie? Coś
mu mówiło, że dla Rebeki ważna była nie tylko kariera.
Już się przekonał, że potrafiła świetnie dogadać się z jego
dziećmi. Miała naturalne matczyne odruchy. Nagle wyobraził sobie
94
RS
Rebekę w ciąży. Oczekiwała jego dziecka. Zatrzymał się na chwilę,
wstrzymując oddech. Czyżby nieświadomie zaczął już o tym marzyć?
Wszedł na werandę, otworzył drzwi z tyłu budynku i skierował
się do salonu. Colby siedział na kanapie. Trzymał w dłoniach figurki
żołnierzyków i oglądał ulubiony western. Mitch rozejrzał się po
pokoju. Rebeka siedziała przy stole, przeglądając jakieś dokumenty.
Miała na sobie dżinsy i czerwoną koszulkę polo. Z przyjemnością
zauważył, że jej wspaniałe włosy były luzno rozpuszczone. Colby w
końcu zauważył ojca.
- Cześć, tato! Co tu robisz?
- Chciałem sprawdzić, co się z tobą dzieje. Właśnie miałem
chwilę czasu przed wyjazdem do miasta - wyjaśnił. Podszedł do syna i
zburzył mu włosy.
Spojrzał na Rebekę.
-Potem muszę pojechać z Wallym i obejrzeć stado.
Prawdopodobnie pózno wrócę.
- W porządku - stwierdziła Rebeka.
- Niezupełnie w porządku, ale powiem Grecie, żeby posiedziała
z Colbym.
Rebeka uśmiechnęła się.
- Na wszelki wypadek będę w pobliżu. Jednak nie sądzę, żeby
były jakieś kłopoty. Twoja córka jest bardzo dojrzała jak na swój
wiek.
- Jedenastoletnia trzydziestolatka? - spytał z uśmiechem. - Cóż,
czasem mam wrażenie, że pozbawiłem ją dzieciństwa. Musiała szybko
dorosnąć po śmierci Carrie.
95
RS
- Utrata któregoś z rodziców jest wielkim ciosem. Zadziwia
mnie, jak dobrze Greta potrafi sobie radzić.
Mitch musiał przyznać z zaskoczeniem, że pod wieloma
względami były do siebie podobne.
- Zupełnie, jakby była twoją krewną - skomentował. -Chwilami
zaczynam się obawiać, że stracę z nią kontakt.
- Rozmawiaj z nią jak najwięcej. Niech czuje, że jest dla ciebie
kimś wyjątkowym.
Mitch zaczął się zastanawiać, jakie Rebeka miała relacje z
własnym ojcem, gdy wyjechał do Anglii.
- Każdą kobietę powinno się tak traktować. Gdy byłaś w wieku
Grety, czułaś, że jesteś kochana?
Odwróciła wzrok.
- Cóż, w niektórych rodzinach, gdy dochodzi do rozwodu, dzieci
schodzą na dalszy plan. Nie ma co wspominać. Lepiej już idz.
Przekażę Grecie, co ustaliłeś - powiedziała i wyszła z pokoju.
Za wszelką cenę starała się uniknąć rozmowy na temat rodziny,
pomyślał Mitch. Chciał wiedzieć o niej jak najwięcej. Przede
wszystkim, kto zranił ją tak głęboko.
Tydzień minął niespodziewanie szybko. Rana Colby'ego zagoiła
się bez problemów. Pozostała mu tylko blizna. Po wakacjach
zamierzał pochwalić się nią wszystkim dzieciom w przedszkolu.
Stado Mitcha trafiło wreszcie do zagrody. Rebeka jeszcze raz
obejrzała budowę rzezni i pakowalni mięsa. Za pół roku powinny być
gotowe do działania. Mitch Tucker zadbał o wszystko.
96
RS
Rano w dniu wyjazdu Rebeka jeszcze się pakowała. Sprawdziła,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]