[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uśmiech.
Gracie! Nie spodziewałem się ciebie.
Byłeś taki wzburzony, więc musiałam sprawdzić, że po powrocie do domu nie wyładujesz się na Mii.
Roześmiał się.
Jakby to kiedykolwiek było możliwe.
Wprawdzie nie znała go dobrze, jednak wiedziała, że jest porządnym człowiekiem. A tym bardziej
w stosunku do córki.
Nie zdążyłam zapukać. Skąd wiedziałeś, że jestem?
Zobaczyłem przez okno taksówkę. To mnie zaintrygowało.
Aha. Pomyślałam sobie, że niepotrzebnie powiedziałam ci parę rzeczy, zarzuciłam hipokryzję
zaczęła się tłumaczyć. Dotknęłam jedynie kilku aspektów naszej pracy, bardzo powierzchownie.
Powinniśmy rozważyć je dokładniej.
Gracie, jest po godzinach rzekł, opierając się o futrynę. Przestań przemawiać jak profesor i wejdz
do środka.
Oblała się rumieńcem. Wysila się na rzeczowe argumenty, zamiast zachować się naturalnie. Jak Mitch.
Wejdz powtórzył i zaprosił ją gestem. Mia bardzo się ucieszy.
A ty? Też się ucieszysz? pomyślała, nie mając odwagi zadać pytania na głos. Dlaczego czuje się tak
niepewnie?
Jesteś po kolacji? Jego głos wyrwał ją z zamyślenia. Mogę coś ci zrobić. W ramach rewanżu.
Przed wyjściem zjadłam kanapkę, dzięki.
Rozejrzała się po niewielkim przyjemnym wnętrzu. Widać brak kobiecej ręki. Szkło, metal i skóra,
brakuje poduszek i kolorowych tkanin. Za to widać, że mieszka tu dziecko. W rogu salonu domek do
zabawy, wystarczająco duży, by Mia do niego weszła, wokół różne plastikowe akcesoria.
Gracie! Dziewczynka przebiegła korytarz i wpadła do salonu. Przyjechałaś do mnie?
Oczywiście. Bez namysłu chwyciła ją w ramiona. Już się za tobą stęskniłam.
Radosny uśmiech dziewczynki łamał jej serce. Mitch stał tuż obok nich. Seksowny jak diabli tatuś.
Może popełniła błąd, przyjeżdżając tu, wplątując się w ich życie. Przecież nie tak miało być. Co ją
podkusiło?
Napijesz się czegoś? Masz ochotę na wodę czy wino? Herbatę?
Zdecydowała się błyskawicznie.
Może kieliszek wina. Białego, jeśli masz.
Zaraz podam. Ruszył do kuchni. Był tylko w skarpetkach.
Mia pociągnęła ją do swoich zabawek.
Chcesz zobaczyć mój domek?
Bardzo. Tutaj mieszkasz?
Dziewczynka zachichotała, tak jak Grace się spodziewała.
Nie, mam prawdziwy pokój. Chcesz zobaczyć?
Może pózniej, najpierw wypada pobyć z twoim tatą. Ale może pokażesz mi swoją ulubioną zabawkę?
Dobrze! Mia pędem wybiegła do przedpokoju.
Skorzystała z okazji, by obejrzeć salon. Na ścianach kilka kolorowych obrazów, podobnych do tego
w gabinecie Mitcha. Czyli chyba lubi nowoczesną sztukę. Na stoliku z blatem z przydymionego szkła,
stojącym przed kanapą z czarnej skóry, oprawione zdjęcie młodej kobiety. Pięknej młodej kobiety.
Serce się jej ścisnęło. To jego była żona? Wygląda na modelkę czy aktorkę. Twarz o idealnych rysach,
co zdarza się wyjątkowo rzadko. Chętnie przyjrzałaby się zdjęciu z bliska. Nic dziwnego, że Mia jest
ślicznym dzieckiem. Mając takich rodziców&
Proszę usłyszała za sobą głos Mitcha.
Odwróciła się zaskoczona.
Dziękuję. Przyłapał ją na oglądaniu zdjęcia, więc zapyta go wprost. To twoja była żona? Za
pózno ugryzła się w język. Przecież to nie jej sprawa.
Mitch ściągnął usta, na jego twarzy odmalowała się rezygnacja. Kiwnął głową.
Tak.
Chyba wyczuł, że ta zwięzła odpowiedz jej nie wystarczy. Dlaczego trzymał zdjęcie byłej żony na
eksponowanym miejscu?
To fotografia sprzed lat, zrobiona zaraz po ślubie.
Jest śliczna. Nie przyszło jej to łatwo. Znów odezwały się tłumione lęki, niepewność. W liceum
była królową balu, potem beztroską studentką. Do chwili, gdy& gdy jej świat się zawalił. Od tamtej pory
wszystko było inne, zaczęła wątpić w siebie.
Skoro miał taką piękną żonę, to ona nie ma u niego szans. Ta myśl dobiła ją jeszcze bardziej.
Może on nadal ją kocha? Dlatego wciąż trzyma na widoku jej zdjęcie?
W oczach Mitcha błysnął smutek.
Wydaje się, jakby to było wieki temu.
Mia pędem wpadła do salonu.
To jest Koko, mój kochany miś.
Pokażesz mi go? Mogę go potrzymać?
Grace odstawiła kieliszek, by wziąć od dziewczynki czarnego pluszaka z kraciastą czerwoną wstążką
na szyi. Miała nadzieję, że nie okazała, jak odebrała dziwne wyjaśnienie Mitcha.
Mia pocałowała misia, podała go Grace. Ta pokołysała go jak dzidziusia, poklepała delikatnie po
brzuszku i posadziła sobie na kolanach.
Twój Koko jest cudowny.
Mia stanęła tuż przy niej, pieszczotliwie pogładziła misia po głowie. Pachniała dziecinnym
szamponem. Grace chętnie to ją posadziłaby sobie na kolanach zamiast misia.
Mia, zadowolona, że zostawia pupilka w dobrych rękach, pobiegła w swój róg salonu, by się bawić.
Mitch usiadł i popijał wodę. Grace upiła łyk wina; było orzezwiające i miało owocowy zapach.
Pewnie się zastanawiasz, co mnie tu sprowadziło.
Powiedziałaś to przy wejściu.
Nie jestem wścibska. Po prostu czułam, że po porannej operacji chcesz się komuś wygadać, a ja się
śpieszyłam.
Wygiął usta w półuśmiechu.
Już się z tym uporałem, dzięki tobie.
Pracujemy razem, musimy się wspierać. Wiem, że mogłabym na ciebie liczyć, gdybym to ja znalazła
się w takiej sytuacji.
Oczywiście.
Wypiła kolejny łyk wina, odstawiła kieliszek.
Mogę zapytać cię o coś w związku z Davym?
Zmiało. O co chodzi? Wsparł ręce na kolanach i pochylił się w jej stronę. Trudno zebrać myśli, gdy
on wpatruje się w nią tak intensywnie.
Ma wąską twarz, a chciałby mieć wysokie kości policzkowe, tak jak Elvis. Obawiam się, że tego nie
da się zrobić.
Mitch zagryzł dolną wargę, wypuścił powietrze.
Myślałem o tym, co powiedziałaś rano. %7łe postępujemy tak samo jak ten fuszer, po którym musiałem
robić poprawki.
Czyli dotknęła czułego punktu.
Miałaś rację. Co z tego, że bogata gwiazda ma kaprys, żeby wyglądać jak Elvis. To wcale nie znaczy,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]