[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Amandy. Gdyby znali się lepiej, doceniłaby jego poczucie humoru, tak jak
doceniała je matka. Królowa najpierw skarciła syna, lecz gdy zostali sami,
nie kryła rozbawienia. Ostatecznie nie każdy miał okazję poznać smak
plasteliny, a zatem ambasador Niemiec znalazł się w uprzywilejowanym
gronie, stwierdziła potem.
- Spokojnie, Amando. No dobrze, to o czym chcesz ze mną porozmawiać?
Wahała się przez chwilę, jakby zastanawiając się, czy może być do końca
szczera.
- Dlaczego czuł się pan nieswojo na ślubie księcia Antony'ego i
księżniczki Jennifer?
Trafiony, zatopiony. Amanda była nie tylko bardzo bystra, ale również
niezwykle spostrzegawcza.
- Proszę, tylko szczerze - dodała z naciskiem. Wzruszył ramionami, siląc
się na nonszalancję.
- Pewnie z powodu wścibskich dziennikarzy. Są tacy irytujący. Nie
wierzę, że ktokolwiek czuje się w ich obecności swobodnie.
- Kiedy zapraszał mnie pan na spacer po ogrodzie, w polu widzenia nie
było ani jednego dziennikarza. Szczerze mówiąc, miałam nieodparte
wrażenie, że ucieka pan przed lady Schipani i towarzyszącymi jej członkami
parlamentu.
- Politycy są również bardzo wścibscy.
RS
36
- Zgadzam się. Ale czy trzeba przednimi uciekać? Gdy stają się zbyt
natrętni, wystarczy dać im do zrozumienia, że nie życzymy sobie ich
towarzystwa.
Problem tkwił w tym, że wszyscy ludzie, nawet ci, których ledwo znał,
zadawali mu zbyt osobiste pytania, a Stefano nigdy nie wiedział, jak
powinien się w takich sytuacjach zachowywać.
- Nie umiem prowadzić konwersacji - przyznał. Uniosła brwi.
- Ze mną jakoś pan sobie radzi. Po wyjściu z kasyna dał mi pan do
zrozumienia, że powinnam zachwycać się pana wyglądem.
- To co innego - zaprotestował nagle zawstydzony. Prawdę mówiąc,
wygłosił wtedy tekst, który miał przygotowany na użytek ścigających go po
całym mieście wielbicielek. - Byliśmy tylko we dwoje, bez tłumu
kamerzystów i dziennikarzy.
- Nie, to nie jest coś innego. %7łartował pan, by zmienić temat, bo widział
pan, że jestem wściekła. I naprawdę byłam. To żadna przyjemność
przeczesywać kasyno w poszukiwaniu niesfornego księcia.
- Naprawdę bardzo mi przykro...
- Nie ma o czym mówić. - Machnęła lekceważąco ręką. - Według mnie ma
pan wielki talent. Rzecz w tym, by umiejętnie z niego korzystać, również w
życiu publicznym. Być może w towarzystwie lady Schipani i członków
parlamentu nie czuje się pan tak swobodnie jak w gronie przyjaciół, lecz w
gruncie rzeczy chodzi o to samo.
- A więc, gdy ktoś taki jak lady Schipani ściga mnie godzinami, by zmusić
do wygłoszenia przemówienia na konferencji organizowanej przez Narodo-
wy Komitet Zdrowia...
- To pan powinien się zgodzić. - Roześmiała się. - Wiem, że nie lubi pan
publicznych wystąpień, ale z moją pomocą przełamiemy tę niechęć.
- A co, jeżeli ja po prostu nie chcę tego robić? Powiedzmy, że mam inne
plany. - Na przykład wypad z przyjaciółmi na narty, dodał w duchu.
- Wtedy należy grzecznie podziękować lady Schipani za zaszczyt i
powiedzieć, że jest pan zajęty. O ile to oczywiście prawda.
Przez kilka minut Stefano krążył po pokoju, rozważając słowa Amandy.
Obserwowała go, co wytrącało go z równowagi.
- Czy jest jakiś sposób, bym w takich przypadkach nie robił z siebie
głupca?
- wiczenie czyni mistrza. Zaaranżujemy kilka takich sytuacji i
zobaczymy, jak pan sobie radzi. Udzielę panu niezbędnych wskazówek, a
RS
37
pan postara sieje jak najlepiej wykorzystać. Na pewno będzie ku temu wiele
okazji. W pałacu co i rusz odbywa się jakaś uroczystość. - Widząc jego pełne
powątpiewania spojrzenie, ciągnęła dalej: - Proszę się nie martwić,
zaczniemy od czegoś prostego. Proszę mi powiedzieć, co pan lubi robić. -
Uśmiechnęła się i dodała: - Poza grą w kasynie.
Zaczął wyliczać na palcach:
- Narty, łodzie wyścigowe, wypady z przyjaciółmi. - Opuścił rękę. -
Amando, uwierz mi, że te oficjalne uroczystości śmiertelnie mnie nudzą.
- Aodzie wyścigowe... - Zadumała się na chwilę. - Zwietny pomysł. W ten
sposób połączymy przyjemne z pożytecznym.
- Nie bardzo rozumiem. - Spojrzał na nią sceptycznie i wzruszył
ramionami.
- Uważam, że powinien pan jak najszybciej wziąć udział w jakiejś
publicznej uroczystości. Jeśli się przyłożymy, powinien pan być gotów za
mniej więcej dwa tygodnie.
- Na moim biurku leży sterta zaproszeń...
- Nie o to chodzi. Można urządzić wyścigi łodzi, z których dochód będzie
przeznaczony na cele dobroczynne. Pan będzie gościem honorowym.
Być może Amanda miała zaufanie do własnych umiejętności. To świetnie,
lecz nie zdawała sobie sprawy z ograniczeń powierzonego jej opiece ucznia.
Albo była kompletnie szalona.
- Chcesz, żebym był gościem honorowym na wyścigach łodzi? Za dwa
tygodnie? To się nie uda.
- Mam sprawić, by oswoił się pan z rolą księcia. Do pana obowiązków
będzie należało uczestniczenie w wielu tego typu wydarzeniach. - Skinęła
głową jakby na potwierdzenie swoich słów. - Zaczniemy od oficjalnych
obiadów.
- Nie, i jeszcze raz nie.
- Spodziewałam się sprzeciwu, dlatego wymyśliłam coś, co się panu na
pewno spodoba.
Udało jej się go zaciekawić. Stefano miał świadomość, że Amanda
zastawiła na niego sprytną pułapkę. Zwiadomie połknął haczyk,
nauczycielka zaś triumfowała, i to niemal jawnie.
- A więc słucham.
- To nie będzie żadna wielka pompa. Nawet jeśli popełni pan jakąś gafę,
nic wielkiego się nie stanie. Zresztą najlepiej uczyć się na błędach. Ja ze
swojej strony zrobię wszystko, by nie doszło do żadnej wpadki.
RS
38
- Kiedy prowadzę łódz, nie ma mowy o żadnych wpadkach...
- Już wyjaśniam, o co chodzi. ~ Uśmiechnęła się promiennie. - Nie
możemy zorganizować wyścigów w tak krótkim czasie. Poza tym trzeba by
wyłączyć z ruchu sporą część zatoki, a to wywołałoby liczne protesty.
- Co zatem proponujesz?
- Hm... Kilka lat temu brałam udział w wyścigu kaczek. To było w
Waszyngtonie.
- Co takiego?
- Myślę, że uda nam się urządzić podobną imprezę w San Rimini.
Stefano jęknął głośno i zaczął krążyć po pokoju. Nie zażądał żadnych
wyjaśnień, właściwie to nawet nie chciał ich słyszeć. Wszystko było jasne.
Cokolwiek wymyśli Amanda, on i tak wyjdzie na głupka.
- Wasza Wysokość...
- Stefano - poprawił ją, podnosząc głos.
Podeszła do niego i nakryła dłonią jego rękę.
- Proszę pamiętać, że oboje wiele ryzykujemy i jedziemy na jednym
wózku. Mamy wiele do stracenia. Musi mi pan zaufać.
A czy miał jakiś inny wybór?
RS
39
ROZDZIAA PITY
Po raz pierwszy od dwóch tygodni Amanda czuła się zrelaksowana. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl