[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cassie promiennie.
- Bo byłam głodna. Kto by nie był w taką pogodę?
Drzwi otworzyÅ‚y siÄ™ i do kuchni weszÅ‚a Alice, prowa­
dząc za rączkę Emily. Nick zerwał się na równe nogi. Kiedy
dziewczynka zobaczyła nowych gości, rozpromieniła się.
- Cześć, Cassie - zawołała radośnie.
Cassie porwała ją w ramiona.
- Witaj, Nicku. Alice już mi opowiedziała o waszej
przeprawie w Å›nieżycy - powiedziaÅ‚a Julia. - MieliÅ›cie du­
żo szczęścia, że znalezliście schronienie. Dzięki Bogu, nie
wiedzieliśmy, że podróżujecie w takich warunkach.
- Umierałam ze strachu - powiedziała Cassie. Usadziła
Emily na wysokim krzesełku. - Ale Nick jest doskonałym
kierowcą. Nie mam pojęcia, jak zdołał utrzymać samochód
na szosie. Dzisiaj rano widzieliÅ›my po drodze wiele aut po­
rzuconych na poboczach.
- Czy ludzie spali w tych autach? - Alice miała oczy
wielkie jak spodki.
- MyÅ›lÄ™, że poszli dalej na piechotÄ™ - powiedziaÅ‚a Cas­
sie. - Gdzie będziesz siedzieć, słonko?
Alice wybraÅ‚a miejsce miÄ™dzy Cassie i Nickiem, naprze­
ciwko Julii i Emily.
- Jadłam tutaj kolację wczoraj wieczorem - powiedziała
z satysfakcją. - Charlotte mi pozwoliła.
Pani Lovell nalewała zupę.
- Mam nadzieję, że to nie było sprzeczne z zasadami.
- Uśmiechnęła się do Nicka.
- Myślę, że wszyscy goście tego domu z przyjemnością
stosują się do zasad tutaj obowiązujących - odparł. - Cóż
za wspaniały aromat. - Pochylił się nad talerzem. - Po po-
KOPCIUSZEK NA GWIAZDK 245
wrocie do Zjednoczonego Królestwa jadam wybornie.
W piątek, kiedy wyjaśniło się, że Alice nic się nie stało,
Cassie przygotowała mi wspaniały posiłek.
Trzy pary oczu Lovellów popatrzyły na nią w niemym
zdumieniu.
- Kupiłam półprodukty - powiedziała Cassie nieśmiało.
- Musiałam tylko przeczytać instrukcję przygotowywania.
Jej ojciec wybuchnął śmiechem.
- Współczuję temu, który ożeni się z naszą Cassandrą.
- Ja nie - powiedział Nick. Zapadła niezręczna cisza,
którą przerwała dopiero pani Lovell proponując Nickowi
dolewkÄ™ zupy. SpytaÅ‚a go też, czy zrobiÅ‚ już Å›wiÄ…teczne za­
kupy. I ze zdziwieniem popatrzyła na swoją młodszą córkę,
kiedy usłyszała, że Cassie była z nim u Harrodsa.
- Sądziłam, że nie przepadasz za Nickiem Seymourem
- powiedziała Charlotte Lovell, kiedy już po posiłku
mężczyzni poszli z dziećmi oglądać choinkę.
- Pomyliłam się, mierząc go tą samą miarą co Maxa.
- Popatrzyła przepraszająco na Julię. - Bardzo mi przykro,
ale to prawda.
- %7Å‚aÅ‚ujÄ™, że nie ma o nim żadnych wiadomoÅ›ci - od­
parła jej siostra. - Cokolwiek myślisz o Maksie, on kocha
Alice.
- Tak bardzo, że zabroniÅ‚ ci siÄ™ z niÄ… widywać! - wark­
nęła Cassie.
- Nie wracajmy do tego - wtrÄ…ciÅ‚a matka. - Mamy Bo­
że Narodzenie. Dobre słowo dla każdego. Nawet dla Maxa
Seymoura.
- Jak sobie życzysz, droga matko - powiedziaÅ‚a potul­
nie Cassie.
- Zrób kawÄ™, a ja tu posprzÄ…tam. Julio, powiedz pozo­
stałym, że kawę podamy w kuchni za dziesięć minut.
CATHERINE GEORGE
246
- Dlaczego za dziesięć minut? - spytaÅ‚a Cassie, gdy Ju­
lia wyszła.
- Muszę zaspokoić ciekawość. - Charlotte usiadła na
brzegu stołu. - Wydawało mi się, że w piątek szykowałaś
kolacjÄ™ dla kogoÅ› imieniem Rupert, nie dla Nicka. Powie­
działaś mi także, że ten sam Rupert miał cię tu dzisiaj
przywiezć. A tu, zamiast niego, znowu Nick. Czy doszukuję
siÄ™ zbyt wiele?
- OczywiÅ›cie - odparÅ‚a Cassie stanowczo. Nie przeko­
naÅ‚a matki. Po chwili do kuchni weszli pozostali domow­
nicy.
- Wypuszczę psy, zanim wypiję kawę - powiedział Bill
Lovell.
- Mogę pójść z tobą? - poprosiła Alice.
- Oczywiście. Tylko się ubierz.
Julia zdjęła protestujÄ…cÄ… Emily z ramion Nicka i pod­
niosła do okna, skąd widać było psy hasające w śniegu.
- JesteÅ› z kimÅ› umówiony w tym hotelu, Nicku? - spy­
tała pani Lovell.
- Nie.
- W takim razie ja i Bill nalegamy, byś spędził święta
tutaj.
Oczy Cassie omal nie wyszÅ‚y z orbit z przerażenia. Jed­
no spojrzenie na jej twarz wystarczyło Nickowi. Pokręcił
przecząco głową.
- To bardzo uprzejmie z państwa strony, ale nie mogę
nadużywać gościn...
- Pomyśl o Alice - przerwała mu pani Lovell. - Nie
będzie tak tęsknić za Maksem, kiedy ty tutaj będziesz.
Julia odwróciÅ‚a siÄ™ od okna i postawiÅ‚a Emily na pod­
Å‚ogÄ™.
- Masz rację, mamo - powiedziała. - To doskonały po-
KOPCIUSZEK NA GWIAZDK 247
mysł. Nick może spać w pokoju gościnnym. Alice pójdzie
do Cassie. Jedzenia też nie powinno braknąć.
Nick spojrzał pytająco na Cassie.
- To bardzo Å‚adnie z pani strony, pani Lovell, ale...
- Czy stracisz jakieś pieniądze, jeśli nie pojedziesz do
hotelu? - zapytała rzeczowo Cassie.
- To nie ma nic do rzeczy!
- WiÄ™c zostaÅ„. - UÅ›miechnęła siÄ™. - Nie martw siÄ™, mo­
ja mama gotuje dużo lepiej niż ja.
Kiedy Alice usłyszała dobrą nowinę, wpadła w euforię.
- Wujku Nicku, naprawdÄ™ zostaniesz z nami? - zawo­
łała.
- Na to wygląda - uścisnął ją. - Mamy bardzo dużo
szczęścia, ty i ja, Alice.
- ChciaÅ‚abym, żeby tatuÅ› też tu byÅ‚. - Dziewczynka po­
smutniała nieco.
- Wiem, kochanie. Ale tatuś byłby zadowolony, gdyby
wiedział, że bawisz się tutaj tak wspaniale - powiedział
Nick. - Może pojechałabyś ze mną na zakupy? - Przeniósł
wzrok na Cassie. - Czy zechciaÅ‚abyÅ› jeszcze raz speÅ‚nić do­
bry uczynek i pokazać nam najlepsze sklepy?
Ostatnie minuty były dla Cassie wielkim szokiem. Wciąż
nie mogÅ‚a oswoić siÄ™ z myÅ›lÄ…, że Nick bÄ™dzie jeszcze jed­
nym świątecznym gościem. Poddała się więc biernie losowi.
- Ale pod jednym warunkiem - powiedziała stanowczo.
- Pójdziemy pieszo. Mam na razie dosyć jazdy autem
w Å›lizgawicy. Poza tym i tak nie znalazÅ‚byÅ› miejsca do za­
parkowania.
- Jesteś zła? - spytał Nick, gdy Alice oddaliła się o kilka
kroków.
- Tak - odparła Cassie.
248 CATHERINE GEORGE
- Po prostu, tak. - Skrzywił się.
- Chciałbyś, żebym powiedziała, iż jestem szczęśliwa?
- Tak.
- ProszÄ™ bardzo. Jestem szczęśliwa, że zostajesz na Å›wiÄ™­
ta, Dominiku Seymour. Tak lepiej?
- Nie bardzo. - ZÅ‚apaÅ‚ jÄ… za rÄ™kÄ™, zmusiÅ‚ do zatrzyma­
nia. - Powiedz tylko słowo, a natychmiast wyniosę się do
hotelu.
Cassie spuściła wzrok.
- Znowu może padać śnieg - powiedziała.
- Czy to ma oznaczać, że chcesz, bym został?
- Tak.
Schylił się gwałtownie i pocałował ją.
- Dlaczego caÅ‚ujesz Cassie? - spytaÅ‚a Alice, podbiega­
jÄ…c w podskokach.
Nick chwycił ją i zakręcił w powietrzu.
- Ponieważ jest Boże Narodzenie, kochanie. Chodzmy,
bo nam zamknÄ… sklepy.
Cassie przyglądała się im, roześmianym, w milczeniu.
Postanowiła wyrzucić z pamięci ostatnią noc, cieszyć się
świętami i zapomnieć, że Nick miał cokolwiek wspólnego
z Maxem Seymourem. Zakupy z Nickiem, o czym już do­
brze wiedziała, były niezwykłym doświadczeniem. Pędzili
od sklepu, do sklepu. Czasem jedno z nich zostawaÅ‚o z pa­
plajÄ…cÄ… Alice, by drugie mogÅ‚o kupić coÅ› w sekrecie. A cza­
sami zasiÄ™gali opinii dziewczynki w kwestii zakupu prezen­
tów dla rodziców Cassie i dla Julii.
- MuszÄ™ okazać wdziÄ™czność rodzinie Cassie, za zapro­
szenie na święta - wyjaśnił Nick. Alice poważnie pokiwała
główką. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl