[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wra\liwości, by zabrać je do kina. Drań! Jak wytrzymujesz,
pracując dzień w dzień nad takimi sprawami?
- Na ogół w końcu zwycię\a sprawiedliwość. Na
MILCZENIE ANIOAÓW 111
przykład dzisiaj sporządziliśmy akt oskar\enia przeciwko
Howardowi Easonowi o znęcanie się i porzucenie. Zapłaci
za to. Bracia Davida te\ ju\ przeszli pod opiekę państwa.
-1 co się teraz z nimi stanie? Co będzie z Davidem?
- Będą przedstawieni do adopcji.
- A jakie ma szansÄ™ na adopcjÄ™?
Katy zauwa\yła, \e zadał pytanie w liczbie pojedynczej.
Spojrzała przez ramię na śpiące dziecko. Z rozwichrzonymi
jasnymi włosami i pełnymi rumianymi policzkami
wyglądał bardziej jak aniołek ni\ chłopiec. Poczuła, \e coś
zaciska jej krtań.
- Niezbyt du\e - odparła, - Większość mał\eństw chce
zaadoptować niemowlę, a nie starsze dziecko. Zwłaszcza
dziecko z problemami emocjonalnymi.
Connor zatrzymał wóz na parkingu przed izbą dziecka.
Wyłączył silnik i z lekkim uśmiechem spojrzał na Katy.
- Widziałem, \e się rozpłakałaś na filmie. Oblała się
rumieńcem.
- Nie powinieneś tego zauwa\yć.
- Ostatnio zauwa\am wszystko, co dotyczy ciebie: twoje
włosy, oczy, usta i uczucia, jakie we mnie budzisz.
- A jakie to uczucia?
- Jakbyś właśnie zderzyła się ze mną i rozsypała ksią\ki.
Nie mogłem wtedy złapać tchu i teraz te\ nie mogę. A jakie
ja budzÄ™ uczucia w tobie?
- Jakby właśnie najechała na mnie cię\arówka. Albo
jakbym wylądowała na obcej planecie. Jakbym nie miała
pojęcia, czego chcę. - Jeśli sądziła, \e się uśmiechnie,
doznała rozczarowania. Nawet cień uśmiechu nie pojawił
siÄ™ na jego ustach.
- Powiedz mi, Katy, jak to się skończy? Czy będziemy \yli
długo i szczęśliwie, jak na filmie? Czy
112 MILCZENIE ANIOAÓW
odejdziemy od siebie, jakby te szesnaście lat się nie
liczyło?
Jak mogła odpowiedzieć, jeśli sama nie miała pojęcia.
- Connor...
-Wszystko w porzÄ…dku. Te\ nie wiem, czego chcÄ™. Nie, to
nieprawda. Jedno wiem. Chciałbym mieć cię w łó\ku przez
co najmniej tydzień.
Katy poczuła, \e robi się jej gorąco. Nagle z tylnego
siedzenia dobiegł jakiś szelest.
- Wezmę go. - Otworzył drzwi i przeszedł do tyłu. - Cześć,
kolego.
Odpiął pasy i wziął zaspane dziecko na ręce.
David otworzył oczy, zobaczył, \e to Connor i zasnął
znowu, opierając policzek o pierś mę\czyzny. Connor czuł
się opiekunem tego małego, zranionego dziecka. Dziwne,
lecz wydało mu się, \e przez parę sekund odczuwa to samo,
ten sam nawrót lęku, jaki prze\ył otoczony legionem
fotografii syna. Trwało to kilka uderzeń serca, a raczej kilka
urywanych oddechów i jeden zawrót głowy.
- Dobrze się czujesz? - spytała Katy.
- Tak, dobrze - odparł i ruszył do drzwi.
Z pomocą Connora Katy przebrała Davida w pi\amę w
Wojownicze śółwie i uło\yła w łó\ku.
- Mogę dostać jemiołowy uścisk? - zapytała.
Od Bo\ego Narodzenia, kiedy pozwolił przytulić się
Connorowi, David wprawdzie niechętnie i rzadko, ale
pozwalał na uściski, jednak nigdy bez jemioły. Trochę ju\
przywiędły krzaczek, przywiązany do łó\ka chłopca, dawał
mu poczucie bezpieczeństwa. Dzięki tradycji jemioły
chłopiec pozwalał na przytulanie bez obawy, \e ktoś go
skrzywdzi. Tak przynajmniej twierdził psycholog.
David objął rączkami szyję Katy. Uścisnęła go mocno.
MILCZENIE ANIOAÓW 113
- Wcią\ nikomu nie pozwala się przytulić bez jemioły? -
zapytał Connor, wioząc ją do domu.
- Nie - odparła, wyjaśniając teorię psychologa.
- Ciekawa koncepcja. Mo\e nam wszystkim przydałoby się
trochę jemioły, jeśli naprawdę chroni przed bólem.
Po dwudziestu minutach zapragnęła choćby gałązki, gdy\
pozostała sama przy drzwiach, czując się niewiarygodnie
rozczarowana. Zamiast pocałować ją na dobranoc tak jak
wczoraj, Connor spojrzał jej głęboko w oczy i wolno,
zmysłowo przesunął kciukiem po jej dolnej wardze. A
potem odszedł bez słowa.
Nie wiadomo dlaczego Katy miała ochotę krzyczeć.
- Ricky, natychmiast przestań wrzeszczeć! I przestań
biegać! - zawołała Janna dwa dni pózniej, w sobotnie
popołudnie.
- Goni nas oślizły potwór - wyjaśnił malec, przebiegając
obok.
Janna chwyciła syna za ramię.
- Nie interesuje mnie, kto cię goni. śadnego biegania,
\adnych krzyków w domu. Jasne? - Uśmiechnęła się do
Davida, który nagle stracił pewność siebie. - Wszystko w
porządku. Nie mam do ciebie pretensji. - I dodała,
zwracając się do syna: - Nie chciałbyś pokazać Davidowi i
cioci Katy kociÄ…t?
- Zmietanka ma trzy małe - oświadczył Ricky z błyskiem w
oku, jakby uwolniony nagle od oślizłego potwora.
- To twój kot? - spytał David.
- Aha - potwierdził Ricky, prowadząc ich do łazienki, którą
kotka wybrała na poród.
- Tylko powoli otwieraj drzwi - ostrzegła Janna. - Nie
chcesz chyba wystraszyć kociąt. Mogą spać.
114 MILCZENIE ANIOAÓW
Zgodnie z poleceniem matki Ricky wolno otworzył drzwi.
W ciemnym pomieszczeniu stało kartonowe pudło
wyło\one miękkim materiałem. Obok siedziała puszysta
biała kotka, podejrzliwie spoglądając na tych, którzy
zakłócali jej spokój.
- W porządku, Zmietanko - powiedziała miękko Janna. -
Chciałam się tylko pochwalić twoimi dziećmi.
Zmietanka pozwoliła Jannie podnieść trzy śpiące kociaki.
Dwa były całkiem białe i przypominały kule cukrowej
waty, trzeci miał czarne łatki.
David wpatrywał się w nie w milczeniu.
- Siadaj - powiedziała Janna. - Mo\esz jednego potrzymać.
Ze wzruszającą delikatnością pogładził głowę kociaka,
którego Janna poło\yła mu na kolanach.
- Wyszły z brzucha Zmietanki - oznajmił Ricky.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]