[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stole. Majka poszła do pobliskiego sklepu po warzywa. Po drodze
zapukała do pokoju Matyldy. Kobieta otworzyła.
– Zapraszamy na śniadanko – powiedziała uśmiechnięta
dziewczyna.
– Już jadłam, dziękuję. Dajcie znać, kiedy będziemy
wyjeżdżać.
Majka skinęła głową. Dopiero teraz dostrzegła, że Matylda
miała czerwone oczy. Na pewno płakała.
– Czy mogę ci jakoś pomóc?
Matylda się wzdrygnęła. Nie cierpiała tych słów. Swojego
czasu każdy chciał jej pomóc na wszystkie możliwe sposoby. Nikt
nie był w stanie jej pomóc. Nikt.
– Nie – odpowiedziała odrobinę za szorstko, po czym
zamknęła drzwi.
„Założę się, że rzucił ją facet i ma kobieta problem” –
pomyślała Majka. – Jakby tylko się przed nią otworzyła, już ona
by jej pomogła. Powiedziałaby, że świat się nie kończy, kiedy facet
odchodzi w siną dal. Pocieszyłaby ją, mówiąc, że tego kwiatu jest
pół światu. Tylko że ona nie daje sobie pomóc. A na siłę to Majka
nie będzie próbować.
Kobiety przygotowały pożywne śniadanie.
– Dawno się tak nie najadałam. – Ewa poluzowała pasek od
spodni. – W domu na śniadanko muesli z jogurcikiem.
– To tak jak Majka – powiedziała Tosia.– Je jak ptaszek.
– Jakbym zaczęła jeść więcej, to wyglądałabym jak
hipopotam.
– Ale podczas podróży możemy sobie pofolgować. – Ewa
wyjęła z bocznej kieszeni plecaka batoniki.
– Coś czekoladowego to jest to, co tygryski lubią najbardziej.
– Oczy Krzysia zabłysnęły.
Po śniadaniu wyszli na długi spacer. W dalszą drogę ruszyli
dopiero po południu. Krajobraz poprzecinany był rzekami, tu i
ówdzie dostrzegali opuszczone szlacheckie dworki, otoczone
rosnącymi wzdłuż ścieżek płaczącymi wierzbami.
Jechali to autostradą, to wyboistymi drogami. Raz nawet Ala
skręciła w jakąś polną drożynę. Pomysł był fatalny. Samochodem
rzucało na prawo i lewo. Na każdym wyboju podskakiwał.
– Ale jazda – zawołała Majka, jak zwykle pełna entuzjazmu.
– Jazda będzie, jak się rozlecimy – wtrąciła Ewa, po czym
zaczęła się śmiać na całego. Czuła się dobrze. Emocje opadły,
mimo iż co jakiś czas sprawdzała telefon w nadziei, że Paweł
napisze. No dobrze, nie co jakiś czas, a średnio co pięć, dziesięć
minut. Ale to i tak postęp, bo przed wyjazdem niemal przez cały
czas wgapiała się w wyświetlacz telefonu. Jakoś lżej jej było na
duszy. Co będzie, to będzie. Majka powtarzała jej, że wyżej dupy
nie podskoczy.
Alicja zatrzymała samochód na wąskim poboczu.
– Znów postój? – Majka nie kryła niezadowolenia.
– Tak. – Tosia wysiadła z busa i głęboko wciągnęła powietrze
do płuc. Niebo było sinoszare, a powietrze dość rześkie.
– Cholera jasna. Jak będziemy się tak co chwila
zatrzymywać, to nigdy nie dotrzemy nad morze – powiedziała
dziewczyna. – Tutaj diabeł mówi dobranoc – prychnęła.
– A anioły cię witają – ripostowała Tosia.
W jednej chwili jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
telefony straciły zasięg, a radio zaczęło trzeszczeć, więc Ala je
wyłączyła. Dookoła nie było nic oprócz zielonych pól i kwitnących
drzew.
– Pooglądałbym telewizję – powiedział smętnie Krzyś.
– Oto mamy nowe pokolenie – westchnęła Ala. –
Uzależnione od telewizora, komputera i iPoda.
– Też bym coś obejrzała – westchnęła Majka.
– Nie będzie telewizji przez kolejne trzy tygodnie. – Ala
nachyliła się w stronę synka. – Musisz do tego przywyknąć.
– Może jakoś nam się uda przetrwać bez telewizji –
powiedziała do niego Majka. – Ja muszę się obejść bez
prostownicy do włosów i suszarki, a ty pójdziesz spać bez
dobranocki.
– Trudno będzie.
– Mnie też.
– Ale damy radę.
– No pewnie, że damy.
Krzysiu z Majką poszli na rozeznanie terenu, a Ewa stanęła
obok Tosi i Alicji:
– Odbiło mi. Trzeba być szurniętym, żeby praktycznie z dnia
na dzień rzucić wszystko i jechać starym busem nad morze.
– Nie przejmuj się. – Alicja poklepała ją po ramieniu. – Nie
jesteś sama ze swoim szaleństwem.
Kobiety wybuchnęły niepohamowanym śmiechem.
Alicja spojrzała w stronę stawu, do którego jej syn z Majką
wrzucali kamyki. Chyba w końcu zaczęła akceptować dziewczynę
taką, jaka jest. Uświadomiła sobie, że dzieli ich nie tylko różnica
wieku czy podejście do życia. Miały także odmienne charaktery.
Majka inaczej pojmowała rzeczywistość. Oprócz tego, że żyła bez
rodziców i ich brak wyraźnie jej doskwierał, to wydawać by się
mogło, że dziewczyna nie ma żadnych większych problemów.
Jakby żyła w bańce, otoczona babciną miłością. Nie przejmowała
się, że nie ma chłopaka, że nie ma pracy, że nie wiadomo, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl