[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- O tak, świetnie ją pamiętam! - dodała Edna Evans, zerkając na
Eileen ze złośliwym uśmieszkiem.
W tym momencie Chloe straciła wszelką nadzieję. Matka mogła
pożegnać się z marzeniami o wolności. Poczuła napływające do oczu
łzy, lecz wiedziała, że nie wolno jej zrobić z siebie widowiska. Przeżyła
już niejedno i nauczyła się ukrywać ból i rozczarowanie.
S
R
Pan Sullivan podrapał się w zamyśleniu po podwójnym
podbródku.
- Oczywiście nie muszę przypominać, że nasz stosunek do pani Kit
D'Onofrio nie może w żaden sposób wpłynąć na decyzję we właśnie
rozpatrywanej sprawie.
- To chyba oczywiste - zawtórowała mu madame Sophie. - Ze swej
strony chciałabym oświadczyć, że niniejszym publicznie wyrażam
chęć zatrudnienia pani Eileen D'Onofrio w  Cafe Romeo".
- Jakiego rodzaju pracę pani jej oferuje? - zapytał pan Sullivan.
- Och, mam kilkanaście interesujących propozycji - odpowiedziała
madame Sophie. - Rozszerzamy działalność i będę potrzebowała
nowych kelnerek, hostess, księgowych.
Chloe z wrażenia niemal przestała oddychać. Gdy spojrzała na
Trace'a, zobaczyła w jego oczach tyle miłości...
Czy to wszystko dzieje się naprawdę? Czy to możliwe, by spełniły
się jej najskrytsze marzenia?
- A zatem możemy przyjąć, że sprawa zatrudnienia pani Eileen
D'Onofrio została załatwiona? Wracając do mieszkania... - Utkwił
badawcze spojrzenie w Chloe.
- Nadal nie wiemy, czy jest pani właścicielką domu.
- Wczoraj wystawiłam dom na sprzedaż - przyznała przez
zaciśnięte gardło.
- Ta sprawa jest już załatwiona - odezwał się Trace.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała, bojąc się, co może
usłyszeć.
S
R
- Dwie godziny temu złożyłem bardzo korzystną ofertę kupna -
powiedział i podszedł do Chloe.
- Chcesz kupić mój dom? - szepnęła zmieszana.
- Tak - mruknął, a potem zwrócił się w stronę komisji. - Ponieważ
nie będę już potrzebował swojego mieszkania, chętnie wynajmę je pani
Eileen D'Onofrio za dolara miesięcznie.
- Cóż za wspaniałomyślna oferta - skomentował ironicznie pan
Lopez. - Kim pan jest i co pana łączy z Eileen D'Onofrio?
- Nazywam się Trace Callahan i wkrótce zostanę jej zięciem.
- Coś ty powiedział?! - spytała Chloe.
Trace uśmiechnął się przepraszająco.
- Och, wybacz mi, jestem niepoprawny. - Odwrócił się w stronę
członków komisji i wyjaśnił: - Mam obrzydliwy zwyczaj
podejmowania decyzji bez pytania Chloe o zdanie, ale obiecuję
poprawę.
- Zacznij nad tym pracować już teraz - powiedziała madame
Sophie.
- Jak zwykle masz rację, cioteczko. - Trace padł na kolana.
Chloe wydawała się oszołomiona. Spojrzała niepewnie na matkę,
która wprost promieniała szczęściem.
Trace ujął dłoń ukochanej i zapytał:
- Chloe D Onofrio, czy zostaniesz moją żoną?
Była tak wzruszona, że słowa u więzły jej w gardle. Poruszała
ustami, lecz nie wydobywał się z nich żaden dzwięk.
S
R
Trace uznał jej milczenie za przejaw wahanią, ponieważ
natychmiast zapewnił:
- Pewnie uważasz mnie za męskiego szowinistę, ale to się zmieni.
Przemyślę również swoje poglądy na temat roli kobiet w
społeczeństwie oraz instytucji małżeństwa - obiecał poważnie.
- Będziesz musiał - powiedziała z uśmiechem.
- Wiem, że nie znamy się zbyt długo, ale wiem również, że bardzo
cię kocham. Będę usuwał każdy pyłek sprzed twych stóp i zmywał
naczynia. Idzie mi coraz lepiej, ostatnio zbiłem tylko trzy szklanki.
Nauczyłem się też używać odkurzacza.
- Och, Trace! - roześmiała się, już zupełnie rozluzniona.
- Celowo unikałem cię w ostatnim czasie, choć przeżywałem z tego
powodu istne katusze. Chciałem się przekonać, czy jestem w stanie się
zmienić. Jesteś wyjątkową kobietą i zasługujesz na dobrego męża.
- A może ja wcale nie chcę, żebyś się zmieniał?
- A zatem przyjmij mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza -
powiedział z błyskiem w oku.
- To intrygująca propozycja. Sądzę, że moglibyśmy spróbować
przeżyć następne, powiedzmy, pięćdziesiąt lat. Co ty na to?
- Sześćdziesiąt - poprawił ją natychmiast, zamykając Chloe w
uścisku.
- Umowa stoi - szepnęła, nadstawiając twarz do pocałunku.
Zapomnieli o całym świecie, otrzezwiły ich dopiero głośne
oklaski.
S
R
Trace uniósł głowę, uśmiechnął się trochę nieprzytomnie i
powiedział:
- Dziękuję, cioteczko Sophie.
Madame Sophie dyskretnie wytarła oczy i oznajmiła z mocą:
- Cieszę się waszym szczęściem. - Potem odwróciła się do
członków komisji i obwieściła: - Zapraszam wszystkich na cappuccino
do  Cafe Romeo" na koszt firmy.
- Najpierw musimy podjąć decyzję w sprawie pani D'Onofrio -
oznajmił pan Sullivan. Spojrzał z uśmiechem na pozostałych członków
komisji i dodał: - Coś mi się wydaje, że obrady będą wyjątkowo
krótkie. - Zawahał się i z łobuzerskim uśmieszkiem poprosił madame
Sophie: - Czy mógłbym dostać cappuccino o smaku waniliowym? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl