[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie chciała, żeby Domenico się tego domyślił.
- Przysiągłeś, że ta kobieta nie jest twoją ko
chankÄ…!
- Nie jest.
- I że z nią nie spałeś.
- Alice, adorata, nie spałem.
- Mówiłeś, że Pi... %7łe ona nie jest żadnym
zagrożeniem... %7łe więcej nigdy o niej nie usłyszę...
- I tak myślałem. Przecież gdyby nie ten e-mail,
nigdy więcej byś o niej nie usłyszała. Spłacałem ją...
Co takiego?
Przez chwilę była rozkojarzona, zapewne przez
to fałszywe, wyrachowane adorata", ale jego
ostatnie słowa ściągnęły ją na ziemię. Nie mogła
uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała.
WAOSKI KOCHANEK
301
- Płaciłeś jej? I dzięki temu mam się poczuć
lepiej?
Domenico z frustracją wyrzucił w górę ręce.
- Przecież robiłem, co chciałaś; pozbywałem
się jej z naszego życia, żebyśmy...
Kiedy tak na niego patrzyła, dostrzegała, że
naprawdę miał dobre intencje. Jednak to, co przed
chwilą powiedział, kompletnie wytrąciło ją z rów
nowagi.
- Spłacałeś ją? Pozbywałeś się jej? Dom! Na
zywała cię Dom"!
Ledwie zdołała wykrztusić ostatnie słowo, gdyż
wstrząsnął nią szloch. Choć wcześniej przysięgła
sobie, że na pewno się nie rozpłacze, zrozumiała,
że nie zdoła powstrzymać łez, które spływały po jej
policzkach.
- Najdroższa!
Domenico podszedł do niej i objął ją, nim
zdążyła zareagować. Usiłowała się wyrwać ale
trzymał ją mocno.
- Alice, cara, jeśli to cię martwi, to wiedz,
że nigdy nie pozwoliłem jej tak do mnie mówić.
Nawet prosiłem, żeby przestała używać tego zdrob
nienia - twojego zdrobnienia - ale Pippa jest
bardzo upartą kobietą i podejrzewam, że w ogóle
mnie nie słuchała.
- Widocznie niezbyt stanowczo nalegałeś. - Mia
ła taki mętlik w głowie, że zupełnie nie wiedziała,
co powiedzieć. - Albo wcale ci nie zależało na
tym, żeby ją odstraszyć.
302 KATE WALKER
- Zapewne masz racjÄ™ - przytaknÄ…Å‚ z takÄ… po
wagą, że ją to zaszokowało. - Rzeczywiście nie
chciałem odstraszyć jej od siebie ani od naszego
wspólnego projektu.
ROZDZIAA DWUNASTY
- Projektu?
Alice zorientowała się, że z niedowierzaniem
kręci głową. Zdumiona, nie spuszczała wzroku
z twarzy Domenica.
Nie odpowiedział od razu. Zamiast tego objął ją
w talii, po czym poprowadził ku wielkiej, obitej
skórą sofie po drugiej stronie salonu. Niemal siłą
posadził ją na miękkich poduszkach, a następnie
wrócił do biurka i wyjął coś z szuflady. Usiadł
obok Alice i pomachał jej przed nosem skórzanym
portfelem.
- Co to jest? - zapytała podejrzliwie. Zauwa
żył, że całkiem zesztywniała.
Ze spokojem popatrzył jej prosto w oczy. O dzi
wo, poczuła się pokrzepiona, chociaż przecież nie
powinna.
- Otwórz - polecił jej.
Kiedy nawet nie drgnęła, sam otworzył portfel
i położył go na kolanach Alice. Nie spuszczała
wzroku z jego twarzy. Nie była w stanie oderwać
od niego spojrzenia, nie dowierzała samej sobie
304 KATE WALKER
- a to dlatego, że wbrew własnej woli czuła tęsk
notÄ™ i nadziejÄ™.
- Popatrz. - Powiedział to tak rozkazującym
tonem, że automatycznie go posłuchała i opuściła
wzrok.
W jednej z kieszonek portfela tkwiła mała biała
wizytówka. Nazwisko na niej wydrukowane na
tychmiast przyciągnęło jej uwagę.
Pippa Marinelli - a jakże. Mogła się tego spo
dziewać. Jednak następna linijka sprawiła, że Ali
ce osłupiała.
- Pippa Marinelli - prywatny detektyw"?
Dom, o co tu chodzi? Czym ona siÄ™ zajmuje?
Tym razem jego uśmiech był nieco łobuzerski,
chłopięcy i rozbrajający. W oczach Domenica po
jawiło się coś, czego nie była w stanie ziden
tyfikować. U każdego innego mężczyzny nazwała
by to niepewnością. Ale Domenico?
- MnÄ….
- Tobą? Ale o co tu chodzi, na litość boską?
Zacisnęła palce na wizytówce. Zamierzała ją
podnieść, aby lepiej się jej przyjrzeć, lecz po
wstrzymał ją dotyk Domenica.
- Zaczekaj - powiedział tylko.
Poruszona brzmieniem jego głosu, posłusznie
wykonała polecenie.
Tym razem sięgnął do większej przegródki
w portfelu i wyciągnął z niej niewielką białą koper
tę. Z najwyższą ostrożnością otworzył ją i wysunął
kartkę papieru, którą następnie wręczył Alice.
WAOSKI KOCHANEK 305
Z każdą chwilą była coraz bardziej zdezorien
towana. Posłusznie wzięła do, ręki kartkę i ze
zdumieniem spojrzała na nią. Wyblakły obrazek
przedstawiał wytartą postać świętego. Wielu Wło
chów umieszczało takie taniutkie święte obrazki
w swoich modlitewnikach. Na karteczce widniała
podobizna mnicha w białym habicie i czarnej
opończy, sięgającej niemal do samej ziemi i od
słaniającej tylko bose stopy w prostych, skórza
nych sandałach.
- Kto to? - wykrztusiła.
- Zwięty Dominik - odparł Domenico. - Mój
patron.
- Twój...? - Nie potrafiła zebrać myśli.
- Wyjaśnię, pozwól...
Domenico jej nie dotknął, nawet nie próbował.
Nie musiał. W jego głosie brzmiała szczerość,
oczy lśniły ciepłym brązem. Nie potrafiłaby od
wrócić wzroku, nawet gdyby chciała. Jego głos
działał na nią hipnotycznie.
- Powiedziałem ci, że oboje moi rodzice nie
żyją. To nieprawda. Rzecz w tym... - Umilkł na
moment i nerwowym gestem przeczesał włosy.
- Otóż, tak naprawdę, nie wiem tego na pewno. Nie
mam pojęcia, czy moi rodzice żyją, czy zmarli.
Nawet nie wiem, kim są, czy też kim byli. Nikt
tego nie wie. Nawet moje nazwisko nie jest moje.
- Co takiego? - spytała, z trudem usiłując zro
zumieć, o co mu chodzi.
- Porzucono mnie, gdy byłem noworodkiem.
306 KATE WALKER
Rodzice zostawili mnie na schodach kościoła. Ko
ścioła pod wezwaniem świętego Dominika w mia
steczku Parrisi.
Z uwagą obserwował Alice, która stopniowo
analizowała fakty i próbowała zapamiętać.
- Dominik... Domenico... Parrisi...
- Tak mnie nazwały zakonnice w ochronce.
Uznały, że moje imię i nazwisko powinno się
kojarzyć z miejscem, w którym zostałem zna
leziony. A także z tym obrazkiem. - Dotknął
palcem wizerunku świętego, który nadal spoczy
wał w dłoni Alice. - Nie miałem przy sobie
nic więcej. Obrazek znajdował się w kocu, któ
rym mnie owinięto. Moja mama wsunęła rysu
nek tego świętego, bo wybrała dla mnie jego
imiÄ™. To moja jedyna pamiÄ…tka po niej. Gdy
miałem pięć lat, zakonnice wręczyły mi ten
święty obrazek... - Zawahał się, celowo robiąc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]