[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czu jesz się już le piej? za py tał na gle. Je steś trochę bla da.
Tak, nie wiem, dla cze go ze mdlałam, cza sem mi się to zda rza.
Dobrze ci, nawet nie wiesz, ile razy w ostatnimczasie chciałem stracić przytomność& Ale nigdy mi sięto nie
uda wało.
Lorenzo rozejrzał się wokół. Na ścianie sali widniał czerwony napis: Kolektyw , a przy nim symbol sierpai młota,
którego oczy wiście nie mogło za braknąć, oraz pełno pla katów ko mu nistycz nych ido li.
Kto to?
Nie znasz Che Gu eva ry?
Wiesz, jak to jest. W ostatnim czasie jestem ciągle albo w siłowni, albo w katolickich szkołach, a on, zdaje się,
nie jest atletą ani wie leb nym&
%7łar tu jesz so bie, wiesz do sko na le, kim on jest.
Do bra, wiem, ale nie widzę po wo du, dla którego miałbym so bie po wie sić jego por tret nad łóżkiem&
To bo ha ter re wo lu cji i nasz au to ry tet.
Wasz, czy li czyj?
Nasz, czy li tych, którzy wierzą, że mogą jesz cze zmie nić co kolwiek w sys te mie.
To chy ba trochę prze sta rzała kon cep cja? Nie przy po mina za bar dzo wy da rzeń z 68?
Na pew no wy nie dążycie do tych sa mych celów, nie przyświe cają wam te same ideały. O ile w ogóle je ma cie.
Czekaj, czekaj, wcale nie ma żadnego wy& Domagam się traktowania mnie jako osobę niezależną od moich
ko legów z kla sy i od ich prze ko nań, które rze czy wiście, muszę przy znać, nie są zbyt głębo kie.
Są zwykłymi, gównia ny mi fa szy sta mi.
Nie mu sisz być taka ostra. Myślę, że na wet oni sami do końca nie wiedzą, co chcą sobą re pre zen to wać.
Chy ba nie po win nam tu taj być, po win nam po szu kać Car la&
Kiedy widziałem go ostatnim razem, stał przy scenie i palił skręta wielkości trzyletniego dziecka& Myślę, że mógł
tego nie przeżyć.
Agne se zaśmiała się, po czym obo je za milkli.
Idzie my stąd? za py tał Lo ren zo.
Dokąd? Jest czwar ta rano.
No właśnie, dokładnie za godzinę i dwadzieścia pięć minut wschodzi słońce. Chyba nie chcesz przegapić takiego
wido wiska&
Na zewnątrz świat wyglądał nierealnie, jakby zatrzymał się w miejscu, wszędzie panowała spokojna atmosfera:
żad nych odgłosów, hałasów, żad nych lu dzi na ulicyi na chod nikach.
Myślisz, że wszy scy umar li i my je steśmy je dy ny mi oca lałymi?
To byłaby tra ge dia.
Jak to? Nie cieszyłabyś się, że zostałabyś ze mną sama? Ostatni przedstawiciele gatunku ludzkiego, moglibyśmy
zbu do wać pod wa liny dla no wej myśli, albo wejśćw kon takt z no wy mi for ma mi życia&
Wolałabym spędzić resztę mo ich dni z trzygłowym zie lo nym ufo lud kiem.
Skąd w to bie ta złośliwość? To ja po winie nem się na cie bie gnie wać& Tym ra zem to ty zniknęłaś.
Proszę cię, nie za czy najmy tego te ma tu. Spójrz tam& nowa for ma życia.
Agne se wska zała na mężczyznę, który właśnie otwie rał bar, i uśmiechnęła się.
Twój po ato mo wy plan nie wy pa lił. Dokąd idzie my?
Szli już dość długo, kręcąc się pomiędzy wąskimi ulicz ka mi sta re go mia sta.
W moje ulubione miejsce. Kiedy jestem trochę przybity, idę tam i od razu czuję się lepiej. Szkoda, że nie zawsze
tam jest po wie dział enig ma tycz nie.
Co masz na myśli? To miejsce, które cho dzi?
Nie.
Więc?
Nie bądz taka nie cier pliwa. Je steś gor sza niż kie dyś, wiesz?
W ja kim sen sie?
O wie le bar dziej agre syw na, bar dziej skrajna& No i co stało się z two imi włosa mi?
Agnese instynktownie przejechała dłonią po odkrytym karku, nad którym układały się krótko ścięte, kruczoczarne
włosy, które czyniły ją podobną do Valentinydi Crepax. Po skończeniu gimnazjum postanowiła zmienić swój styl,
decydując się na nową fryzurę: krótką, zdecydowaną, ale bardzo kobiecą. Przystrzyżenie włosów na karku dopełniało
dzieła było to wte dy bar dzo mod ne i na wet dziew czy ny z długimi włosa mi goliły so bie kawałek głowy.
Dla cze go? Nie po do bają ci się?
Tak, nie, to zna czy jest ci do twa rzy w no wej fry zu rze& ale two je włosy były ta kie ślicz ne&
Car lo uważa, że są sexy.
Lorenzo zatrzymał się oszołomiony, Agnese zrobiła kilka kroków do przodu, po czym odwróciła się i zobaczyła, że
nie podążał za nią.
Nie mów mi, że z nim sy piasz?
Lorenzo wpatrywał się w nią wzrokiem, który nagle stał się niewinny i bezbronny. Dobrze mu wychodziło
pomyślała Agne se uda wa nie bez bron nej isto ty.
Jesz cze nie.
Jesz cze nie zna czy, że masz taki za miar& Masz za miar iść do łóżka z dre dem?
On nie jest dre dem, ma imię. Tak, mam taki za miar!
Już to robiłaś? Byłaś w łóżku z kimś in nym?
Agne se za czer wie niła się mimo wolnie i zaczęła ma sze ro wać przed nim wściekła.
Chy ba nie py tasz mnie o to poważnie.
Ja sne, że py tam poważnie. Co w tym złego? Zna my się od dziec ka.
To nie upo ważnia cię do za da wa nia pytań do tyczących mo je go życia sek su alne go.
OK, czy li nie robiłaś tego.
Agnese spoglądała zdenerwowana na zuchwałą minę chłopaka i musiała przyznać, że jego bezczelność czyniła go
jesz cze bar dziej pociągającym.
To nie two ja spra wa i szcze rze mówiąc, nie ro zu miem, dla cze go cię to tak in te re su je.
Dla cze go? Dla te go, że zasługu jesz na kogoś dużo lep sze go& Je steś in te ligent na, miła, mogłabyś mieć każdego!
Miła jest przy miot nikiem, którego nie znoszę.
Masz rację, chciałem po wie dzieć: piękna. Na wetw krótkich włosach.
Je steś nie możliwy.
Dla cze go?
Prędzej byś umarł, niż po wie dział mi jakiś kom ple ment.
Nie wiem, skąd ci przyszła do głowy taka myśl.
W każdym ra zie, co cię ob cho dzi, czy sy piamz Car lem?
Nie rozumiem, co ci się może podobać w kimś, kto robi sobie coś tak niemożliwego na głowie tylko po to, żeby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]