[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wroxham.
- Według moich informacji Wroxham poślubił ją w Hiszpanii w tysiąc
osiemset pierwszym roku. Kupił sobie patent oficerski w czasie kampanii na
Półwyspie Iberyjskim, a ona już wtedy pomagała Anglikom, szpiegując Francuzów.
- Myślisz, że on o tym wie?
- Jestem pewny, że nie. Ciekawe, jak to było z waszą matką i z hrabią?
- Eloise powtarzała, że kochała naszego ojca.
- Ile lat miała matka, gdy was urodziła? Caroline szybko policzyła w myślach.
185
S
R
- Dziewiętnaście, jak przypuszczam.
- Była za młoda na ślub kościelny. Na szczęście można się udać do Szkocji, do
Gretna Green. Tam nie zważają na takie przeszkody jak zbyt młody wiek czy brak
zgody rodziców państwa młodych.
- Przypuszczasz, że wzięli potajemny ślub w Szkocji?
- Gdyby tak było, Adele Halstead miałaby silny motyw, żeby chcieć się was
pozbyć.
Wszystko stawało się jasne.
- Ponieważ Thomas miałby prawo do odziedziczenia tytułu hrabiowskiego,
prawda? Trzeba mu o tym powiedzieć.
- Jeśli to prawda, to jest zagrożony. Ciebie kula minęła o włos. Pewne jest, że
ten, kto do ciebie strzelał, chciał cię zabić. Thomas zbyt łatwo daje się wciągać w
zasadzki.
- Kto za tym wszystkim stoi? Podejrzewasz Adele? Potrafi posługiwać się
bronią.
- Jednak nie zbliżała się do Penleven w ciągu ostatniego miesiąca. Kazałem ją
śledzić od czasu tamtego londyńskiego incydentu z medalionem i nie stwierdziłem
w jej postępowaniu niczego podejrzanego.
- A dlaczego Thomas nie został zabity w Exeter?
- Nie mam pojęcia, ale się dowiem.
- Odłóżmy to do jutra, Thorn. Teraz ja cię potrzebuję - oznajmiła Caroline i
położyła jego dłoń na swojej piersi.
- Twierdzisz, Caro, że jesteśmy dziećmi hrabiego Wroxhama? - Thomas
otworzył medalion. - I co teraz?
- Moim zdaniem są dwie możliwości. Ty zostaniesz w Penleven...
Thomasowi trudno było uwierzyć w teorię Thorntona na temat ich
pochodzenia. Poranna rozmowa w bibliotece kompletnie wytrąciła go z równowagi.
186
S
R
- Teraz, kiedy zidentyfikowaliśmy już zagrożenie, łatwiej będzie was chronić -
odezwał się Thornton.
- Mamy się ukryć...
- Mojemu wnukowi chodzi wyłącznie o wasze bezpieczeństwo - wtrąciła
Morag Lindsay.
- Bezpieczeństwo? Ale za jaką cenę? Jak długo mamy być więzniami?
Caroline próbowała mitygować brata.
- Chyba przesadzasz, Thomasie...
Thornton nie dał jej dokończyć.
- Uwaga Thomasa jest słuszna. Mam w związku z tym plan. Zagrajmy
podobnie jak Adele, a być może dopisze nam szczęście. Morag przedstawi was
londyńskiej socjecie jako dzieci jednego z jej przyjaciół i dopilnuje, żeby hrabia
Wroxham z żoną znalezli się na przyjęciu wydanym z tej okazji.
- Nie rozumiem.
- Założysz medalion. Zobaczymy, jak na to zareaguje hrabia. Często atak jest
lepszą taktyką niż obrona.
- Thornton, stajesz się coraz bardziej podobny do swojego ojca - zauważyła
Morag.
- Dzięki, babciu.
Caroline miała wątpliwości, czy Thornton powinien potraktować to jako
komplement, jednak ze względu na perspektywę zajęcia przez Thomasa należnego
mu miejsca w społeczeństwie nie chciała zgłaszać obiekcji. Zresztą była
przekonana, że Thornton dobrze wie, co robi.
- Otworzymy nasz rodzinny dom w Mayfair - zaczęła snuć plany Morag. -
Zaprosimy również Leonarda. Oczywiście nie obejdzie się bez wizyt u krawcowych
i krawców. Oboje potrzebujecie odpowiedniej garderoby. Zaangażujemy też
fryzjerkę i nauczyciela tańca.
187
S
R
Caroline pochwyciła spojrzenie Thomasa, podczas gdy stara dama
kontynuowała wyliczanie niezbędnych przygotowań. Nagle uderzyło ją coś
nadzwyczajnego. Przecież to nam się należało od urodzenia, uznała. Te wszystkie
ekstrawagancje i luksusy. Po tylu latach biedy ta myśl miała posmak goryczy.
Rozdział siedemnasty
Jeszcze nigdy w życiu Caroline nie miała na sobie czegoś tak pięknego. Stała
nieruchomo, a przysłana przez londyńską krawcową dziewczyna upinała szpilkami
ostatnie poprawki. Zaledwie skończyła, na dole dał się słyszeć głos Thorntona. Od
przyjazdu do Londynu spędzali ze sobą każdą noc, ale bardzo rzadko zjawiał się w
domu babki w ciągu dnia, bo tak nakazywały zasady obowiązujące w towarzystwie.
Dlaczego przyszedł teraz?
Przeczytała bilecik przyniesiony przez pokojówkę. Thornton prosił, żeby jak
najszybciej zeszła do salonu, bo musi z nią porozmawiać.
Był sam. Stał przy oknie z opaską na oku i wysoko postawionym kołnierzem.
Caroline zrozumiała nagle, ile musi go kosztować przyjazd do Londynu i
poddawanie się rygorom londyńskiej rozplotkowanej socjety, która była mu
obmierzła.
Wziął ją za rękę i przyciągnął blisko do siebie.
- Szkoda, że nie możemy pojechać do domu - odezwała się Caroline.
- Ja też żałuję.
Jego ton zaniepokoił Caroline.
- Czy powstał jakiś problem?
- Nie jestem pewien - mruknął. Podszedł do drzwi i je zamknął. - Wczoraj
byłem u Halsteadów. Bez wątpienia Adele jest krętaczką, ale wiek i pozycja
towarzyska trochę ją odmieniły.
188
S
R
- Może zrozumiała, że prędzej czy pózniej prawda wyjdzie na wierzch.
- A może to nie ona strzelała do ciebie na ścieżce. Caroline szeroko otworzyła
oczy ze zdumienia.
- Ale kto inny mógł to zrobić? Komu innemu przeszkadzam?
Patrząc na Thorntona, Caroline uzmysłowiła sobie, że on już wie. Właśnie się
tego domyślił. Przestraszyła się.
- Babka jest z Aleksem w ogrodzie. Idz do niej, Caroline, i skłoń ją pod byle
jakim pretekstem, żeby poszła do twojego pokoju. Zostańcie tam, dopóki po was nie
przyjdę.
Nie pytała o wyjaśnienia. Zauważyła, że Thornton przyjął to z ulgą.
- Daj mi godzinę - poprosił. - Obiecuję, że wszystko wyjaśnię. Zamknij na
klucz drzwi do swojego pokoju i nie otwieraj, póki nie usłyszysz mojego głosu.
Idąc przez ogród, Morag cały czas narzekała na swoją niesprawność.
Uderzenia laski, którą się podpierała, wchodząc na schody, towarzyszyły niemal
każdemu wypowiedzianemu słowu. Caroline niecierpliwiła się, bo wiedziała, że
Thorntonowi zależało na pośpiechu.
- Nie jestem już taka jak kiedyś... Pozwól mi odpocząć...
Caroline przyciskała synka do piersi i w duchu modliła się, żeby stara księżna
się pospieszyła. Dotarły do wylotu ostatniego korytarza, gdy nagle w ich pobliżu
pojawił się Leonard.
- Ależ mnie przestraszyłeś - odezwała się Morag. - Nie spodziewaliśmy się
ciebie przed wieczorem.
Choć korytarz był słabo oświetlony, Caroline dostrzegła dziwny wygląd
Leonarda. Nad jego ustami perliły się kropelki potu, zrenice były nienaturalnie
rozszerzone, oddech miał mdły, słodkawy zapach.
Stał i patrzył. Caroline nawiedziły czarne myśli. Guy de Lerin zażywał opium,
ten słodkawy, mdły zapach wyczuwalny od Leonarda był jej znajomy. Wiedziała, co
opium może zrobić z człowiekiem. Wyprzedziła Morag i podała jej synka.
189
S
R
- Muszę porozmawiać z Leonardem. Czy wasza wysokość mogłaby zanieść
Aleksa do mojego pokoju i zaczekać tam na mnie?
Stara księżna była zaskoczona, ale zrobiła to, o co była proszona. Od rozmowy
z Thorntonem upłynęło nie więcej niż dziesięć minut. Kiedy on się zorientuje, że
Leonard wrócił do domu? Nagle Caroline zyskała pewność, że kuzyn stanowi
śmiertelne zagrożenie. Przywołała na usta niewinny uśmiech i zaczęła rozmowę.
- Cieszę się, Leonardzie, że cię widzę, bo mam z tobą o czymś do
pomówienia. W przyszłym miesiącu chciałabym zrobić niespodziankę starej
księżnej, a mianowicie urządzić jej urodzinowe przyjęcie i liczę na twoją obecność.
Myślałam o wieczorku tutaj, w Londynie, ale jeśli uważasz, że wolałaby uroczystość
w Penleven, wezmę pod uwagę twoją sugestię - paplała Caroline, mając nadzieję, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl