[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przecie\ nie musiała \yć z mę\czyzną, nie chciała. śycie nauczyło ją boleśnie,
\e na mę\czyznach me mo\na polegać. Jej ojciec, zamiast zajmować się chorą
\oną a potem córką, znikał i realizował kolejny ze swoich głupich, naiwnych
pomysłów na szybkie wzbogacenie się.
Nie potrzebowała zwłaszcza mę\czyzny takiego jak Deke McCall, którego
jedynym celem \yciowym było zdobycie tytułu mistrza rodeo!
Udowodnił ju\, \e nie mo\na na nim polegać. Po winna się cieszyć, \e
wyjechał! Próbowała okłamywać samą siebie. Zebrała się w sobie i wstała. Nie
była nie mądrym podlotkiem! Popełniła głupstwo, pozwalając, \eby zbli\ył się
do niej na tyle, \e teraz znów cierpiała. Aby to przerwać, musiała natychmiast
przestać o nim myśleć.
Aatwiej to sobie przykazać, ni\ zrobić. Wcią\ nachodziły ją wspomnienia tego,
jak ją obejmował; marzenia, \eby znów go całować...
Była zmęczona  zle spała i musiała wykonywać wszystkie prace sama.
Powlokła się do łazienki. Dni stały się długie, wypełnione pracą. Ledwie dawała
sobie radę fizycznie. A właściwie ka\dego dnia było jej coraz trudniej.
Przyznała w końcu przed samą sobą, \e nie da rady gospodarować dalej
samodzielnie. Przed dwoma dniami dała do gazety ogłoszenie, \e zatrudni
pracownika. Ale jej zabiegi były chyba tylko stratą czasu. Stać ją było na
płacenie zaledwie minimalnej pensji. Kto zgodziłby się pracować za taką sumę?
Nie zdziwiłaby się, gdyby nikt nie zadzwonił.
Gdyby jednak udało się funkcjonować dalej, a\ bydło będzie mo\na sprzedać,
spłaciłaby hipotekę i odetchnęła, przynajmniej na krótki czas.
Umyła się, zjadła śniadanie i wyszła na werandę.
Ziemia wreszcie wysychała padało bez przerwy przez trzy doby. Ruszyła przez
podwórkó i weszła do stajni. Za ka\dym razem, kiedy widziała przy ścianie
piętrzące się pod sufit siano, myślała o Deke u. Nic dziwnego, \e nie mogła o
nim zapomnieć! Kiedy się \egnali, nie miała pojęcia, \e kupił siano i paszę, i to
w takiej ilości! Chciała natychmiast wysłać mu czek, tylko ka\dego wieczora
była zbyt wyczerpana. Zrobi to dzisiaj!
Nakarmiła konie, wypuściła je do zagrody i zaczęła czyścić boksy. W pewnej
chwili usłyszała odgłos zbli\ającego się samochodu. Wyszła na dwór.
Deke! Właśnie o nim myślała, a on do niej jechał! Stała jak sparali\owana.
Zatrzymał się, wysiadł i zawołał. Co on tu robił? Serce waliło Mary Beth jak
młotem. Ale\ on się po ruszał! Zakochała się w nim, niewątpliwie! Będzie jej
ciÄ™\ko...
Nagle z półcię\arówki wypadły dwa łaciate psy. Skoczyły ku niej. Przyklękła i
przywitała się z nimi. Były radosne. Klepała je i głaskała.
 Jakie jesteście milutkie!
 Gdybyś mnie tak witała, przyje\d\ałbym częściej  zawołał Deke.
Uśmiechał się, ukazując piękne białe zęby.
 Naprawdę? Muszę wobec tego nauczyć się witać cię cieplej...  Miała
wielką ochotę go pocałować.
- Mo\esz zacząć!  Rozło\ył szeroko ramiona. Uśmiechnęła się.
 Nie powiedziałam, \e będę ćwiczyć na tobie.  Był zaskoczony. Nie mogła
okazywać zbyt wielkiej radości, bo wiedziała przecie\, \e Deke nie zostanie u
niej na długo. Wcią\ głaszcząc psy, zapytała:
 Co tu robisz? Co to za zwierzaki?
PrzykucnÄ…Å‚.
 Piękne, prawda?
Wcale nie zamierzał tu przyje\d\ać; ale nie mógł przestać o niej myśleć. Nie
zajął na rodeo pierwszego miejsca, ale miał wystarczająco wysoką punktację,
\eby utrzymać prowadzenie. Przed odjazdem z Houston zobaczył
pięcioosobową rodzinę z dwoma psami. Dzieci trzymały tablicę z napisem:
 PSY PASTERSKIE SZU KAJ NOWYCH OPIEKUNÓW. S ZA
DARMO! .
Zainteresował się. Rodzina przeprowadzała się w miejsce, gdzie nie będzie
warunków dla zwierząt. Niewiele myśląc, wziął psy, postanawiając zrobić z
nich prezent dla Mary Beth. Martwił się, \e jest zupełnie sama i \e pracuje
ponad siły.
A teraz poczuł znowu po\ądanie. Był w stanie myśleć jedynie o jej d\insach i
koszulce, a raczej o tym, co miała pod spodem. To były naprawdę podniecające
kształty! Kiedy się uśmiechnęła, pomyślał, \e warto było do niej przyjechać.
 Naprawdę piękne  Jeden z psów polizał ją po policzku. Były identyczne:
czarne w białe łaty, z białymi łapami i końcówkami ogonów.
 Siad!  Oba psy usiadły z rozdziawionymi pyska mi.  To jest Błysk 
ma na łbie białą strzałkę, a to Dama. Miałem nadzieję, \e ci się spodobają.
 Jak to?
Wstał i czekał. Podniosła się tak\e.
 Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!  powiedział uroczyście.
SÅ‚ucham?
 Dzisiaj są twoje urodziny. Chyba nie zapomniałaś?
 Nie...  Czy\by przyjechał tu specjalnie z okazji jej urodzin?! Była
oszołomiona.
 Ja te\ nie zapomniałem  Zaczął opowiadać, skąd wzięły się psy.  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl