[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Posłusznie więc stosował się do zaleceń służby i spędził w łóżku cały dzień.
- Panienka również musi wygrzać się pod kołdrą - orzekł sługa.
Tancred uznał, że brzmi to rozsądnie.
Tego dnia musieli zadowolić się przesyłaniem liścików. Najpierw były to wzajemne
uprzejme pytania o samopoczucie, pózniej treść stała się bardziej gorąca.
Nie zajmuj się mną, pisała Molly. Jestem dla Ciebie nikim. Ty jesteś tak czysty i
szlachetny.
Moja najdroższa Molly (przez M, czy widzisz?!). Jak możesz mówić, że jestem dla
Ciebie zbyt dobry? Ty jesteś dla mnie jak Madonna! Och, Molly, wyzdrowiejmy już, mam Ci
tyle do powiedzenia! Muszę wiedzieć, że przez całe życie byłem cnotliwy, nigdy nie
spojrzałem na ładną kobietę, tak jakbym czekał właśnie na Ciebie.
Tancred zbyt mocno podkoloryzował rzeczywistość, zawsze bowiem oglądał się za
dziewczętami, choć dotychczas jego zainteresowanie powodowane było ciekawością. Teraz
po raz pierwszy był zakochany po uszy.
Dziewczyna odpisała: Mój drogi Tancredzie! Gdybym tylko mogła powiedzieć Ci
wszystko, co chcę! Nie potrafię jednak. Ale jesteś mi tak drogi, że poduszka jest mokra od
łez...
I tak dalej...
Dzięki troskliwej opiece wieczorem oboje poczuli się lepiej. Z łóżka jednak nie
pozwolono im wstać.
Tej nocy Tancred spał spokojnie - na tyle spokojnie, na ile pozwalał mu zatkany nos.
Pił szklankami wodę, co zmusiło go do wstawania ze dwa, trzy razy, ale poza tym wrócił
spokój. Dopiero nad ranem obudził się przerażony i zdał sobie sprawę, że pozostawił Jessikę
Cross na pastwę losu. Opanował go lęk. Oni tak sobie leżą, posyłając nawzajem słodkie
miłosne liściki, podczas gdy to biedne dziecko błąka się, a może już wpadło w ręce
rozbójników. A komuż innemu oprócz Tancreda Molly mogła zaufać?
Spróbował wstać, ale służący natychmiast znalazł się koło niego i z powrotem
wepchnął do łóżka.
Zdenerwowany i niecierpliwy jadł pięknie podane śniadanie, nie mając nawet czasu,
by się w nim rozsmakować.
Trzeba się spieszyć! Molly... Muszę wyjść z domu! Coś przedsięwziąć! Ale co?
Nie skończył jeszcze śniadania, kiedy z dołu, z podwórza, dało się słyszeć jakieś
poruszenie. W chwilę potem na korytarzu rozległy się energiczne kroki i ktoś z hałasem
otworzył drzwi.
- Tancredzie, znów jesteś chory?
Poczuł, jak napływa uczucie ogromnej ulgi.
- Ojciec! I matka! Och, dziękuję, dziękuję, że przybyliście.
Cecylia usadowiła się na jego łożu.
- Jak się czujesz? Jestem tu, ponieważ owładnęło mną przeświadczenie, że nas
wzywasz. Czy tak było? Czy wołałeś nas w myślach?
Tancred oniemiał.
- Tak, tak właśnie było - odparł w końcu, zdziwiony i przestraszony zarazem.
- Oj, oj - mruknął Alexander.
- Czy chcecie powiedzieć... - wyjąkał jego syn - że należę do wybranych z Ludzi
Lodu?
- Nie, niech Bóg broni! - wykrzyknęła Cecylia. - Ale ja mam pewne zdolności
telepatyczne i najwyrazniej możemy się ze sobą porozumiewać. Znalazłeś się w opałach?
- Tak, mieliśmy kłopoty - odpowiedział rozgorączkowany.
- My?
- Molly i ja. Molly też jest przeziębiona. Leży w innej komnacie. Zgadnie z zasadami
przyzwoitości. Ojcze, matko, zapewniam, że zachowałem się po rycersku i nie zrobiłem
niczego, czego byście nie zaakceptowali.
- Wcale nam to nie przyszło do głowy.
- Nawet jej nie pocałowałem. Chociaż i tak bym nie mógł, od razu straciłbym oddech -
uśmiechnął się zawstydzony.
- Ale przecież nie wzywałeś nas tylko dlatego, że jesteście przeziębieni? - zdziwiła się
Cecylia.
- Nie, przeziębienie to fraszka. Choć bardzo nie w porę. Wydarzyło się wiele
okropnych rzeczy! A my jesteśmy tacy bezradni. Jessica wędruje gdzieś po strasznym lesie
duchów, ona ma tylko nas, a my leżymy w łóżku!
- Spróbujmy ustalić przebieg wydarzeń - zaproponował rozsądnie Alexander. - Gdzie
jest ta dziewczyna? To znaczy Molly. Bo wydaje mi się, że w tej historii jest więcej
dziewcząt.
Wkrótce oboje chorzy siedzieli otuleni w koce w pięknym salonie ciotki Ursuli.
Rodzice posilili się i rozgrzali, po czym nakazali młodym o wszystkim opowiedzieć.
- W Askinge dzieje się coś tajemniczego - rozpoczął Tancred.
- Co to jest Askinge? - zapytał Alexander surowo. - Mówcie składnie!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]