[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kolejny dzień nie jest najpiękniejszy? Popatrzcie tylko. Jemy wyśmienite potrawy, siedzę przy stole
z uroczymi ludzmi. Czy może być coś piękniejszego?
- Hannah dostała dziś w podarunku bardzo wymowny obraz. - Flemming nakładał sobie
właśnie mięso i tylko przelotnie spojrzał na malarza.
- Czy ja wiem? To zależy, kto na niego patrzy. Na szczęście obrazy przemawiają w różny
sposób do różnych ludzi.
- To interesujące. Dowiedzmy się zatem, co malarz chciał wyrazić przez ten obraz. -
Flemming spojrzaÅ‚ na Wilhelma tak ostro, że Åshild i Ole zerknÄ™li po sobie niespokojnie.
- Nigdy się nie wypowiadam na temat skończonych obrazów - spoważniał malarz. - To
może zniszczyć radość ich oglądania, bo krępuje wyobraznię.
Ole pomyślał, że to nieco wymijająca odpowiedz, chociaż w dużej mierze zgadzał się z
Wilhelmem. Najprawdopodobniej malarz, pytany o to wielokrotnie, miał w zanadrzu gotową
odpowiedz. Matce też przypadły do gustu te słowa, choć wydawała się dziwnie podenerwowana.
Czyżby się obawiała, że Wilhelm powie za wiele?
- Dość tego, zacznij się zachowywać jak mężczyzna! - napomniał się Ole w duchu. Zdawał
sobie sprawę, że krzywdzi Wilhelma tymi podejrzeniami. Ten człowiek jest taki, jaki jest i trzeba to
zaakceptować. Ole powrócił więc do obserwowania własnej żony i po raz pierwszy od przyjazdu do
Danii zatÄ™skniÅ‚ za Hemsedal. W Rudningen zawsze miaÅ‚ Åshild tylko dla siebie. Gorzej z
Flemmingiem, który musiał znosić obecność malarza w swoim domu przez całe lato.
- Chyba modele na obrazach nie są całkiem przypadkowe? - dociekał Flemming.
- Gdyby Hannah nie przyszła do lasu wtedy, gdy stałem tam ze szkicownikiem, obraz
wyglądałby inaczej. Nie wiedziałem jednak, że ona się tam pojawi, więc można powiedzieć, że to
był przypadek.
- A ty nie miałaś nic przeciwko pozowaniu, o ile dobrze rozumiem - zapytał Flemming żonę
ironicznie.
- Nie miałam wrażenia, że pozuję, jak to określiłeś -odparła Hannah spokojnie i
zdecydowanie. - To trwało tylko chwilkę, zatrzymałam się na moment, jak zwykle podczas
przechadzki.
- Dobrze się złożyło, że byłaś wówczas sama. Inaczej obraz by nie powstał.
Hannah odłożyła sztućce i się wyprostowała. Spojrzała mężowi prosto w oczy, mówiąc
głośno i wyraznie:
- Dobrze pamiętam ten dzień. I pamiętam, jak cię pytałam, czy nie wybierzesz się ze mną na
spacer, ale miałeś inne sprawy, więc poszłam sama.
- I to jest powód, dla którego tak dobrze pamiętasz ten dzień? - Głos doktora wciąż
świszczał jak bat. - Obraz byłby, rzecz jasna, całkiem inny gdyby w tle pojawiła się para.
- Całkiem inny - zgodził się Wilhelm. - Ale to też mógłby być piękny obraz. Obraz samotnej
kobiety daje jednak więcej do myślenia niż obraz przedstawiający parę. Samotna postać może
zachęcać, żeby położyć dłoń na jej ramieniu w geście pocieszenia, lecz plecy mogą też zniechęcać
do kontaktu. I rodzą się pytania. O czym ona myśli? Czy coś ją martwi? U kogo będzie szukać
pocieszenia? - Wilhelm spojrzał pytająco na Flemminga. - Rozumiesz?
- Rozumiem w każdym razie tyle, że to wszystko są przypuszczenia mężczyzny.
Mężczyzny, który lubi się otaczać kobietami.
Ole całkiem zaszokowany spojrzał na Flemminga i wstrzymał oddech, gdy Hannah
otworzyła usta. Nim jednak zdążyła coś powiedzieć, znów odezwał się Wilhelm.
- A któż nie lubi? Piękne kobiety są jak letni poranek. Sprawiają, że chce mi się żyć. -
Wilhelm spojrzał badawczo na doktora. - Ty tego nie czujesz? Niemożliwe, żeby nie wpływały na
ciebie te piękne panie i inne kobiety? Chciałbym, żeby kobiety widziały nas, mężczyzn, w ten sam
sposób - westchnął Wilhelm.
Ole musiał ukryć uśmiech, bo malarz wyraznie pokonał Flemminga w tym pojedynku. I
gdyby nie to, że pod koniec swojej płomiennej wypowiedzi utkwił wzrok w Hannah, Ole doceniłby
jego beztroskę i dar wymowy. Swoim spojrzeniem znów zasiał jednak podejrzenia we wszystkich
obecnych.
- No, cóż, niektórzy mają najwyrazniej większe apetyty niż inni - odezwał się Flemming,
lecz malarz zareagował natychmiast.
- Mam nadzieję, że pan domu nie ma na myśli jedzenia? Może istotnie zjadałem trochę za
wiele, lecz... - Wilhelm niewinnie zamrugał oczami.
- Na pewno nie - odparła Hannah. Zaśmiała się trochę sztucznie i pomogła Birgit lepiej ująć
sztućce. - Proponuję, byśmy nie skończyli na jednej porcji tego doskonałego mięsa. Kuchnia
zasługuje na to, byśmy docenili jedzenie. - Hannah starała się ze wszystkich sił, by głos jej nie
zadrżał. W środku jednak wszystko się w niej gotowało. Jak Flemming mógł zachować się tak
nieuprzejmie? Wilhelm nie zrobił nic złego, wręcz przeciwnie. Podarował jej obraz, a przecież
niejeden chciałby mieć na ścianie pracę sygnowaną jego nazwiskiem. Poza tym został zaproszony
do stołu, a to oznacza, że powinni się troszczyć o jego dobre samopoczucie. Przez chwilę jedli w
ciszy. Nawet Birgit milczała.
- Myślę, że tym razem kucharka przeszła samą siebie. - Ole odłożył lnianą serwetkę i
odsunął trochę krzesło od stołu. - Ja już nic nie dam rady zjeść.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]