[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dostrzegł konstabla.
- Obawiam się, że ta wizyta nie będzie się zaliczać do przyjemnych - westchnął Ole,
pojmując, że przegrał bitwę. Wiedział, że może się pożegnać z firmą i z życiem w Kopenhadze.
Serce zamarło mu w piersi, poczuł narastającą złość i rozpacz.
- Proszę mi wybaczyć, ale muszę się zająć likwidacją firmy. Dziękuję za podwiezienie. -
Ole skinął nieznajomemu głową, świadom własnej nieuprzejmości. Ani nie podziękował za
zaproszenie, ani się przyzwoicie nie pożegnał. Trudno, w tej chwili musiał poświęcić wszystkie
siły na to, by zapanować nad emocjami.
- Likwidacją? Zamierza pan zamknąć firmę? - Mężczyzna nie ustępował. Ole z trudem
się opanował, żeby nie poprosić go, by już sobie jechał, ale coś go powstrzymało.
- Ktoś nas oczernił i skradł zezwolenie na prowadzenie działalności, więc dopóki go nie
odnajdziemy, a policja odmawia zajęcia się sprawą, nie mamy wyboru. Ten policjant przybył
dopilnować zamknięcia Monstrups.
Ole wbiegł na górę po dwa stopnie, nie zauważając nawet, że jego nieznajomy towarzysz
idzie za nim. Spieszył się, by zaoszczędzić siostrze i urzędnikowi upokorzenia, jakim byłoby bez
wątpienia otrzymanie tej przykrej wiadomości. Jeśli zostaną potraktowani jak przestępcy, policja
może im polecić natychmiastowe opuszczenie pomieszczeń biura.
Ole nie pukał, tylko wpadł do kantoru, depcząc policjantowi po piętach. Ujrzał wyraz
ulgi w oczach Birgit i natychmiast zmroził go wstyd. Tym razem nie był w stanie nic zaradzić.
- Czego dotyczy ta wizyta? - Ole stanął na środku i zmierzył policjanta wzrokiem od stóp
do głów. Niestety, zadanie powierzono zwykłemu posterunkowemu, któremu nie pozostawało
nic innego, jak wykonać rozkaz. Nie był w stanie zmienić decyzji wydanej wyżej.
- PrzynoszÄ™ od mojego zwierzchnika wiadomość dla Olego Sørholma.
- To ja.
- Wobec tego informuję, że biuro zostaje zamknięte, a działalność firmy zawieszona ze
skutkiem natychmiastowym.
- Na jakiej podstawie? - spytał Ole, chociaż dobrze znal odpowiedz.
- Brak zezwolenia.
- Rzeczywiście, zezwolenia nie ma, bo dokumenty zostały skradzione. - Ole z rezygnacją
przeczesał ręką włosy. Kilka srebrnych nitek świadczyło o tym, że nie jest już młodzieńcem. - A
skoro policja odmawia przeszukania miejsca, w którym, moim zdaniem, mogą się one znajdo-
wać, nie mam możliwości tego udowodnić.
- A więc firma zostaje zamknięta. - Funkcjonariusz podał Olemu żółtą kopertę i poprosił
o podpis. Ole wziął pismo bez słowa. Czuł na plecach spojrzenie urzędnika, wiedział, że ich
wierny pomocnik tkwi w progu oddzielającym pomieszczenia i uważnie obserwuje całą scenę.
Birgit stała przy biurku iw milczeniu wpatrywała się w brata. Czy to możliwe, by Ole poddał się
bez walki?
- Chwileczkę. - Nagle się ożywiła. - Nie można zamknąć firmy, dopóki policja nie
wykona tego, co do niej należy. Przekaż swojemu szefowi, żeby przynajmniej przyszedł tu i
osobiście przekazał nam polecenia. - Oczy Birgit iskrzyły z gniewu. Nigdy nie zetknęła się z
większą bezczelnością.
Posterunkowy przez moment się wahał, ale w końcu zdecydowanie pokręcił głową.
- Policja właśnie w tej chwili wykonuje to, co do niej należy, proszę pani. Zamykamy tę
firmę. Jeśli zezwolenie się pojawi, będziecie mogli się ubiegać o ponowne jej otwarcie.
- Rzeczywiście! - prychnęła Birgit. - Wielkie banki ze swymi dyrektorami zrobią
wszystko i wiele zapłacą, byle tylko uniemożliwić nam powrót do działalności. Przecież to wcale
nie zależy od policji!
Ole położył rękę na ramieniu siostry, żeby ją uspokoić. Birgit miała rację, ale w jej stanie
nie powinna się tak denerwować. Dotarli już do kresu drogi i przegrali. Będą musieli się z tym
pogodzić.
- Podpiszę się pod tym i mam nadzieję, że twoi szefowie będą się głęboko wstydzić w
dniu, w którym uświadomią sobie, jak wielką krzywdę wyrządzili. Bo taki dzień nadejdzie, i to
szybciej, niż by sobie tego życzyli.
Sięgnął po pióro i zanurzył je w atramencie. Zdecydowanym ruchem złożył podpis na
dowód, że zapoznał się z pismem. Nic więcej mu nie pozostawało.
- Przepraszam, że się wtrącę, ale gdzieś tu musiało zajść jakieś nieporozumienie, młody
człowieku.
Oczy wszystkich skierowały się na drzwi, w których stał nieznajomy z powozu. Ole
całkiem o nim zapomniał, chociaż zauważył, że mężczyzna wszedł za nim po schodach.
- Nie ma mowy o jakimkolwiek nieporozumieniu - odparł policjant, próbując ukryć
swoją irytację tym, że traktuje się go jak młodzieniaszka. - Sprawa została zakończona. -
Skierował się do drzwi i chciał odepchnąć mężczyznę, ale ten nie pozwolił ruszyć się z miejsca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]