[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozległy się pomruki i szemrania i niespokojne poruszenie powstało pośród wojowników.
Jedni spoglądali na drugich, czekając, kto podejmie inicjatywę przeciwko Om atowi,
kacerzowi.
Zaprzestańcie szemrań upomniał ich nowy gund. Jestem waszym wodzem. Moje
słowo jest waszym prawem. Nie wy zrobiliście mnie wodzem. Niektórzy spośród was
dopomogli byli Es satowi do wygnania mnie z jaskini mych przodków, pozostali pozwolili na
to. Nic wam nie zawdzięczam. Ci dwaj tylko, których chcielibyście, bym zabił, byli mi
wierni. Jestem gund a jeśli jest ktoś, kto o tym wątpi niechaj przemówi.
Tarzan był zachwycony. Oto człowiek według jego upodobania. Podziwiał nieustraszoność
wyzwania Om ata, a dosyć dobrze znał ludzi, żeby wiedzieć, iż to, co słyszał, nie było pustą
przechwałką. Om at, w razie potrzeby, śmiercią przypieczętuje swe słowa. Nie stanąłby
jednak sam jeden do walki. Widocznie większość doszła do tego samego przekonania.
Będę dla was dobrym gundem rzekł Om at widząc, że nikt nie zdawał się skłonny
do zaprzeczenia jego praw. Wasze żony i córki będą żyły bezpiecznie nie żyły one
bezpiecznie za rządów Es sata. Idzcie teraz do swych żniw i łowów. Odchodzę, by szukać
Pan at lee. Ab on będzie gundem podczas mojej nieobecności. On będzie wami kierował, a
gdy powrócę, zda mi sprawę. Niechaj uśmiech Jad ben Otho będzie z wami.
Zwrócił się do Tarzana i Ho dona. Wy, moi przyjaciele, możecie swobodnie chodzić
wśród mego ludu. Jaskinia mych przodków jest do waszego rozporządzenia; róbcie, co
chcecie.
Ja rzekł Tarzan pójdę z Om atem poszukiwać Pan at lee.
I ja także powiedział Ta den. Om at uśmiechnął się.
Dobrze! zawołał. A gdy ją znajdziemy, pójdziemy razem w sprawie Tarzana i
Ta dena. Gdzie najpierw zaczniemy jej szukać?
Zwrócił się do swych wojowników.
Kto wie, gdzie ona może być?
Nikt nic nie wiedział ponad to, że Pan at lee poprzedniego wieczora poszła wraz z innymi
do swej jaskini nie było żadnej poszlaki, żadnego domysłu co do miejsca jej pobytu.
Wskaż mi, gdzie ona sypia rzekł Tarzan pokaż mi cokolwiek, co do niej należy
część jej stroju wówczas, niewątpliwie, będę mógł ci pomóc.
Dwaj młodzi wojownicy wspięli się na występ, na którym stał Om at. Byli to In sad i O
dan. Przemówił ostatni.
Gundzie Kor ul ja rzekł chcieliśmy pójść z tobą na poszukiwanie Pan at lee.
O dan i In sad pójdą z nami oświadczył Om at więcej nikogo nie potrzebujemy.
Tarzanie, pójdz, pokażę ci, gdzie sypia Pan at lee, chociaż nie rozumiem, na co ci to
potrzebne wszak nie ma jej tam. Sam już patrzałem.
Weszli we dwóch do jaskini i Om at poprowadził do komnaty, w której Es sat
poprzedniej nocy zaskoczył Pan at lee.
Wszystko co tu jest, należy do niej rzekł Om at prócz maczugi wojennej, leżącej
na podłodze była to własność Es sata.
Milcząc obszedł człowiek małpa komnatę. Jego towarzysz nie zauważył drgania jego
wrażliwych nozdrzy i dziwił się, na co to wszystko, sarkając z powodu zwłoki.
Chodz! rzekł człowiek małpa i ruszył ku zewnętrznemu zagłębieniu.
Tu czekali na nich trzej pozostali towarzysze. Tarzan przeszedł na lewa stronę niszy i
zbadał kołki, których można było łatwo dosięgnąć. Jeszcze bystrzejszy od jego bystrego
wzroku był ten zdumiewający zmysł powonienia, rozwinięty w dzieciństwie pod opieką matki
mlecznej, Kali, samicy małpiej, a pózniej w surowej dżungli wyćwiczony przez mistrza nad
mistrze instynkt samozachowawczy.
Z lewej strony niszy zwrócił się ku prawej. Om at zaczynał się niecierpliwić.
Idzmy już. Musimy szukać Pan at lee, jeśli chcemy ją znalezć.
Gdzie mamy jej szukać? zapytał Tarzan.
Om at poskrobal się po głowie.
Gdzie? powtórzył. No, w całym pal ul donie, jeśli zajdzie potrzeba.
Ciężkie zadanie odparł Tarzan. Chodzcie dodał ona szła tędy i chwycił
za kołki, wiodące w górę, ku szczytowi urwiska. Tu z łatwością szedł za śladem, gdyż od
ucieczki Pan at lee nikt nie przechodził tamtędy. W miejscu, gdzie porzuciła stałe kołki i
uciekła się do niesionych ze sobą, Tarzan zatrzymał się nagle. Szła tędy ku szczytowi
zawołał do Om ata, idącego wprost za nim ale tu nie ma więcej kołków.
Nie wiem, skąd wiesz, że szła tędy rzekł Om at ale dostaniemy kołki. In sadzie,
wróć i przynieś kołki dla pięciu.
Młody wojownik wkrótce był z powrotem i kołki zostały rozdane. Om at wręczył pięć
sztuk Tarzanowi, wyjaśniając sposób ich użycia. Tarzan zwrócił mu jeden. Dla mnie
wystarczą cztery rzekł.
Om at uśmiechnął się. Jakimże cudownym byłbyś stworzeniem, gdybyś nie był
zniekształcony powiedział.
Przyznaję wam wyższość nad sobą odparł Tarzan. Idzcie naprzód i pozostawcie
dla mnie kołki, umieszczone w otworach. Obawiam się, że inaczej szłoby to zbyt wolno, gdyż
nie mogę, tak jak wy, trzymać kołków w palcach u nóg.
Dobrze zgodził się Om at. Ta den, In sad i ja pójdziemy naprzód, ty za nami,
O dan zaś zamknie szereg i pozbiera kołki me możemy zostawić ich tu dla wrogów.
Czy wasi wrogowie nie mogą przynieść ze sobą kołków? zapytał Tarzan.
Mogą, ale to ich opóznia i ułatwia naszą obronę oni nie wiedzą, które otwory są dość
głębokie, by wetknąć w nie kołki. Niektóre dziury są porobione w celu wprowadzenia w błąd
nieprzyjaciela i są zbyt płytkie, by kołek się w nich utrzymał.
Na szczycie skały obok sękatego drzewa Tarzan podjął znowu trop. Zapach był tu tak silny
jak na kołkach i człowiek małpa szybko podążył w kierunku Kor ul lulu.
Naraz zatrzymał się i zwrócił do Om ata. Tu ruszyła szybko, biegnąc z najwyższym
pośpiechem i, Om acie, gonił ją lew.
Umiesz czytać w trawie? zapytał Om at, gdy pozostali skupili się wokoło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]