[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powstrzymywać. Po prostu... nie robiłam tego od dawna.
- Annie, ja cię nie krytykuję - rzekł łagodniejszym tonem. Przyklęknął
obok niej i przez kołdrę zaczął głaskać ją po plecach. - To ma być cudowne
przeżycie. Nie chcę, żebyś robiła to tylko dla mnie. Chcę, żebyś też tego
pragnęła.
Spojrzała na niego, chcąc mu powiedzieć, jak bardzo go pragnie, że jeśli
zechce spróbować jeszcze raz, wspólnie uda im się pokonać jej opory. Ale
w tym momencie rozległ się pager, który miała w kieszeni kitla wiszącego
w sąsiednim pokoju. Luke szybko wyszedł, żeby jej go przynieść.
Kiedy wrócił, siedziała już na łóżku, nadal owinięta kołdrą. Jej oczy były
szeroko otwarte z niepokoju.
- Jeśli tak szybko dzwonią w sprawie Daisy, to muszą mieć złe
wiadomości - wyszeptała z lękiem. - Przecież operacja dopiero się zaczęła.
- Musisz nacisnąć jedynkę, żeby otrzymać sygnał miejski - powiedział,
wskazując jej stojący przy łóżku telefon.
Annabel wystukała numer i po chwili usłyszała podniecony głos Hannah.
RS
98
- To ja panią wzywałam, doktor Stuart - powiedziała pospiesznie. -
Proszę się nie martwić, nie chodzi o Daisy. U jednego z pacjentów po
zawale wystąpił blok drugiego stopnia i akcja serca spadła do czterdziestu.
Przepraszam, że niepokoję panią z powodu takiego drobiazgu, ale ani ja, ani
Mark nie potrafimy prawidłowo umiejscowić elektrody. Próbujemy od
ponad godziny. Czy mogłaby pani przyjechać i zrobić to za nas?
- Będę za dziesięć minut - obiecała Annabel. - Gdzie jesteście?
- W pierwszej sali oddziału J - odparła Hannah. - Czekamy. Bardzo pani
dziękuję.
Luke, który obserwował wyraz jej twarzy, wyczuł, że sytuacja wymaga
pośpiechu, więc sięgnął po słuchawkę, gdy tylko ją odłożyła.
- Odwiozę cię - oznajmił. - Ubieraj się, a ja każę podprowadzić
samochód pod drzwi hotelu.
- Luke, mogę pójść piechotą... - zaczęła, ale on już rozmawiał z kimś
przez telefon. Zsunęła się z łóżka, zebrała swoją bieliznę i pobiegła do
drugiego pokoju się ubrać. - Powiedzieli mi, że z Daisy wszystko w
porządku - krzyknęła przez drzwi.
Luke pojawił się w pokoju w chwilę pózniej. Miał na sobie sportowe
spodnie, szarą koszulkę i tenisówki. Otworzył drzwi wiodące na korytarz i
puścił ją przodem.
Annabel nadal była podniecona i zawstydzona, więc unikała jego
wzroku. Na schodach żadne z nich nie odezwało się ani słowem, ale kiedy
siedzieli już w samochodzie, spojrzała na niego badawczo.
- Luke... ? - zaczęła, zaciskając dłonie w pięści. - Chyba będzie najlepiej,
jeśli zapomnimy...
- Nie masz prawa - mruknął, nie odrywając oczu od drogi. - Nie masz
prawa mówić mi, że powinniśmy zapomnieć o dzisiejszym wieczorze i
zacząć jutro wszystko od nowa. To się nigdy nie udaje.
- W porządku.
Opuściła głowę. Czuła się upokorzona, gdyż to właśnie chciała
powiedzieć. Chciała, by zapomnieli o tym wieczorze i podjęli kolejną próbę,
ale on najwyrazniej nie potrafił wybaczyć jej okropnego zachowania.
Doszła do wniosku, że jego pożądanie nie było na tyle silne, by przetrwać
żenującą sytuację, do jakiej doszło z jej winy.
- W porządku, Luke - powtórzyła cicho.
Wjeżdżali już na szpitalny parking. Kiedy Luke zatrzyma! samochód,
Annabel szukała przez chwilę klamki, zanim udało jej się w końcu otworzyć
drzwi.
RS
99
- Ale przekonasz się, że zachowywanie w myślach przykrych wydarzeń i
rozpamiętywanie ich przez dwadzieścia cztery godziny na dobę też do
niczego nie prowadzi - powiedziała chłodno. - Możesz mi wierzyć. Mam za
sobą lata doświadczenia.
Nie czekając na jego odpowiedz, wyskoczyła z samochodu, zatrzasnęła
drzwi i pobiegła w stronę wejścia.
RS
100
ROZDZIAA DWUNASTY
Daisy została przewieziona z sali operacyjnej na oddział intensywnej
opieki medycznej. Kiedy Annabel odwiedziła ją następnego wieczoru, była
już przytomna i zdobyła się nawet na uśmiech.
- Trochę mnie boli - wyszeptała w odpowiedzi na pytania Annabel. -
Nadal czuję się zmęczona i jestem oszołomiona przez te zastrzyki, które mi
robią, ale poza tym czuję się świetnie. Mogę wreszcie głęboko oddychać. A
moje dłonie nabrały koloru... Nie mogę oderwać od nich oczu. Doktor Grant
mówi, że zostanę tu jeszcze przez jeden dzień, a potem przeniesie mnie na
oddział.
- Robisz postępy - pochwaliła ją Annabel. Chorej nadal podawano tlen,
ale barwa jej skóry i wyniki badań krwi były lepsze niż kiedykolwiek dotąd.
Dowodziło to, że nowe serce funkcjonuje prawidłowo. - Dobra robota.
- John telefonował dziś do różnych biur podróży w sprawie naszych
wakacji - oznajmiła Daisy, triumfalnie podnosząc rękę do góry. - Szuka
najlepszego sposobu przewiezienia swojego motocykla. Australia będzie
zadziwiona, kiedy zobaczy tego harleya.
Annabel wybuchnęła śmiechem. Wiedziała, że życie Daisy nie stanie się
jednym pasmem radości, gdyż będzie musiała stale brać leki mające
zapobiec odrzuceniu nowego serca przez jej organizm. Wiedziała też, że w
ciągu kilku miesięcy po operacji chorej zagrażać będą infekcje, gdyż jej
system immunologiczny, osłabiony dużymi dawkami leków, nie będzie
funkcjonował prawidłowo. Wydawało się jednak, że po pokonaniu tylu
przeszkód stawi ona czoło wszelkim przeciwnościom losu.
- Dziękuję, doktor Stuart - z uśmiechem dodała Daisy. - Dziękuję za
wszystko. Za te wszystkie lata.
- Nie ma za co - odparła Annabel, z trudem powstrzymując łzy
wzruszenia. - Odwiedzę cię jutro rano. Spij dobrze.
Dowiedziawszy się od Hannah, że nie ma już tego dnia żadnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]