[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czego chciałaś, Lucy?
- Nic takiego - odparła. - Pióro i kawałek papieru - dodała po chwili.
Podał jej kartkę i długopis.
- Dowiem się, która z sióstr Zahira była na zakupach.
Odprowadzał ją wzrokiem. Korciło go, by ją zawołać, lecz powstrzymał
się. Potarł pięścią miejsce na ramieniu, gdzie przed chwilą czuł dotyk palców
Lucy, jakby w ten sposób mógł zachować ją przy sobie.
- 84 -
S
R
Sama była na życiowym zakręcie, a jednak pochyliła się nad nim,
natchnęła go nadzieją. Uchyliła zatrzaśnięte drzwi do świata pełnego światła i
ciepła.
Zrobił krok za nią, zatrzymał się i sięgnął po telefon. Zadzwonił do
siostry.
- Cześć, Han. Jak miło cię słyszeć.
Nie powiedziała tego, lecz aluzja była oczywista. Już bardzo dawno się z
Milly nie kontaktował. Podziękował jej za zakupy dla swego gościa.
- Nie wiem, czy pomyślałam o wszystkim. Twoja znajoma może by
jeszcze coś chciała, ale jest zbyt nieśmiała, by powiedzieć to komuś, kto nie jest
jej mężem.
- Wątpię - odparł.
Lucy rumieni się jak panienka, ale jest z nim szczera. Nie ma problemów
z komunikacją. Potrafi zajrzeć człowiekowi w duszę, nic się przed nią nie
ukryje. I ma wyczucie. Kiedy dziś rozmawiali, odniósł wrażenie, że to Nur prze-
mawia do niego zza grobu.
Gdyby był przesądny, mógłby uznać, że to Peri, dobry duch
zamieszkujący odludne miejsca, który został zesłany, by wskazać mu drogę.
- Na pewno kupiłaś wszystko. Lucy chce wysłać podziękowanie. Dlatego
dzwonię. Kto z tobą był na zakupach?
- Dira - odparła wesoło. - Zwietnie się rozerwałyśmy.
- Znajdziesz dla niej jakiÅ› odpowiedni drobiazg? W ramach
podziękowania za pomoc.
- Nie ma sprawy.
- Kiedy Lucy przyjedzie załatwiać paszport, mogłabyś wybrać się z nią po
stroje odpowiednie do Anglii? Do zwykłych sklepów, bo nie stać jej na drogie
markowe ciuchy, a koniecznie chce sama płacić.
- Niezależna kobieta.
- Uhm. - Ale nie aż tak, by na niego nie działać.
- 85 -
S
R
Koniecznie musi trzymać się od niej na dystans.
Z tą myślą zadzwonił do Fathii, prosząc ją, by zjadła kolację z Lucy. Sam
zamierzał iść do swoich ludzi, zająć myśli rozmową o koniach, sokołach i
wielbłądach.
Zapisał na kartce imię Diry. Zostawi ją po drodze Lucy.
Ucieszył się, bo w pokoju nikogo nie było. Pewnie poszła do ogrodu
odetchnąć wieczornym powietrzem.
Podszedł do stolika, położył kartkę. Jego uwagę przykuł rozłożony tomik
poezji Hafeza. Sięgnął po niego.
...bo w raju nie ma wina, ni Ruknabadu wód. Sadów Mosalli, gdzie pną
się róże, nie ujrzysz tam...
Złożona na pół kartka sfrunęła na podłogę. Nie chciał jej oglądać, jedynie
podnieść. Papier rozchylił się, ukazując obrazek narysowany niewprawną ręką
dziecka.
Rodzina. Tata, mama i dziecko.
Podniósł wzrok i ujrzał Lucy. Trzymała za rękę przewrotną małą artystkę.
Kiedy on opierał się zagarniającym go emocjom, by nie zagroziły pamięci
zmarłej żony, ukochana córeczka Nur zapomniała o mamie, gdy tylko pojawił
się ktoś, kto czule ją do siebie przytulił.
Ktoś, kto żyje, oddycha i jest gotów otworzyć przed nią serce.
- 86 -
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
- Han...
Wzdrygnęła się, patrząc, jak gniecie w dłoni rysunek i rzuca go w kąt.
Opiekuńczym gestem przytuliła do siebie spłoszoną dziewczynkę.
- Han, to nic nie znaczy - zaczęła. - To jest malutkie dziecko. Ona nie
rozumie.
- Ale ty rozumiesz. Patrzyłaś, jak rysuje, zachęcałaś ją... - Ruszył do
drzwi, lecz Lucy się nie cofnęła. - Przepuść mnie, Lucy.
- Dokąd idziesz? - zapytała ostro. Coś takiego! Ona, która nie ma prawa
pytać go nawet o godzinę...
- Nigdzie. Na pustynię. Jest tak samo pusta jak ja. Tam każdy dzień
zaczyna się od początku. Tam nie ma wspomnień.
Minął ją, jego peleryna z wielbłądziej wełny zalśniła w słońcu. Czyli to
nie była halucynacja. To on był tym aniołem...
- Mylisz się! - zawołała za nim. - Nie obronisz się przed wspomnieniami,
zawsze będą z tobą! - Nie wiedziała, czy usłyszał jej słowa. Podniosła głos. - I te
dobre, i te złe. Musisz z nimi żyć...
Nie chciała go zranić, lecz mimowolnie przysporzyła mu bólu. Z
westchnieniem przyklękła przy dziewczynce.
- Wszystko będzie dobrze - przemawiała uspokajająco. - Tatuś cię kocha,
tylko teraz sam bardzo cierpi. Zobaczysz, nadejdzie dzień, że tata przyjdzie i
wezmie cię za rączkę. Podniesie cię i przytuli tak mocno, że prawie umrzesz ze
szczęścia.
Mówiła do Amirah, a może do nieszczęśliwej, pozbawionej mamy
dziewczynki, którą kiedyś była.
Hanif nie pojawił się przez kilka dni.
- 87 -
S
R
Z każdym kolejnym Lucy coraz bardziej zdawała sobie sprawę ze swej
sytuacji. Luksusowy pawilon w rajskim ogrodzie, który jeszcze niedawno
wydawał się bezpiecznym schronieniem, powoli stawał się jej więzieniem.
Wprawdzie Han nie trzymał jej tutaj siłą, lecz bez jego rozkazu nikt nie mógł
nic zrobić.
Porzuciła myśl, by zwrócić się o pomoc do ambasady. Prosić, by uwolnili
ją z domu młodszego syna emira? Nie bardzo to wypadało. Fathia, jedyna, która
nieco liznęła angielskiego, na jej nagabywania, kiedy wróci Han, niezmiennie
odpowiadała, że jutro. Inszallah.
Jutro. Jeśli Bóg da.
Nie denerwowała się. Wiedziała, że to niczego nie zmieni. %7łe nie ma
innego wyjścia, jak cierpliwie czekać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl