[ Pobierz całość w formacie PDF ]

S
R
- Cześć, Cassie - odezwały się chórem.
Siostrzenice Nicka od razu bardzo jej się spodobały. Były urocze i trochę
nieśmiałe. Obawiała się tylko, jak zareagują chłopcy na wiadomość, że te miłe
panienki również wybierają się na biwak. Za kilka lat nie byłoby problemu, ale
teraz... pomyślała z troską
- Poczekajcie w samochodzie, a ja przyniosę bagaże - powiedział Nick i w
towarzystwie Cassie podszedł do Matta. - Matt Crosbie, prawda? Od razu cię
poznałem.
Następnie spojrzał na chłopców. George i Joe mieli przyjazne miny, natomiast
najstarszy z nich, Mike, znudzonym wyrazem twarzy dawał do zrozumienia, że
nic nie jest w stanie nim poruszyć, nawet sam Nick Jefferson, jeden z
najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w mieście.
- Mike, Joe i George. - Cassie przedstawiła chłopców. - A to jest pan Jefferson.
- Po prostu Nick - zaproponował. - Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam to,
że pojedziecie na biwak w powiększonym składzie? Waszej cioci przyda się
dodatkowa pomoc. - Młodsi chłopcy rozpromienili się, natomiast Mike spuścił
wzrok i wpatrywał się w czubki swoich tenisówek. - A teraz może wyjmiecie
wasze rzeczy z vana? - namawiał ich Nick.
Joe i mały George ochoczo rzucili się do pracy, jedynie Mike nie ruszył się z
miejsca.
- Czy mógłbyś przynieść to pudło, Mike? - zapytał Nick, wskazując na duży
karton z artykułami spożywczymi, z którym zmagał się Joe.
Chłopiec spojrzał ze złością najpierw na ojca, potem na Cassie, aż w końcu
I
odsunął brata na bok, uniósł pudło i pomaszerował z nim do Nicka. Ten nie wziął
bagażu od chłopca, tylko powiedział:
- Sprawdz, czy wszystko jest prawidłowo załadowane. - I wskazał wzrokiem
George'a, który układał małe paczki w szachownicę. - Nie wnoście żadnego
S
R
sprzętu kempingowego, mam wszystko, czego nam trzeba - dodał i przyłączył się
do Matta i Cassie. - Mam nadzieję, że w paczkach nie ma nic, co mogłoby się stłuc.
- Są jajka - powiedziała Cassie.
- Najwyżej chłopcy będą musieli obyć się bez jajecznicy. Dla ciebie to nie ma
znaczenia, bo i tak na śniadanie jadasz tylko naturalny jogurt i banany -
skomentował Nick.
Matt leciutko się uśmiechnął, natomiast Cassie zaczerwieniła się. Nie
zamierzała wyjaśniać szwagrowi, w jaki sposób Nick zdobył tę informację, bo i
tak by jej nie uwierzył.
- Matt, Cassie mi mówiła, że wybierasz się z żoną do Portugalii - powiedział
Nick.
- Niestety, na krótko. To miło z twojej strony, że postanowiłeś pomóc Cassie.
Lauren martwiła się, czy sama da sobie radę, zwłaszcza że ma zwichniętą kostkę.
- Miałem takie same obawy.
- Może przestaniecie o mnie mówić, jakby mnie tu nie było? - oburzyła się.
- Jasne, daruj nam - odparł Nick. - Proponuję, abyś przed wyjazdem
sprawdziła, czy dom jest porządnie zamknięty. Ktoś może przejść przez mur i
włamać się.
Cassie rzuciła mu złe spojrzenie.
- Nie można tego zrobić przy włączonym alarmie, a poza tym mam czujnych
sąsiadów - oświadczyła. Następnie zwróciła się do szwagra: - Jedz już, bo
spóznisz się na samolot. Ucałuj ode mnie Lauren. Możesz to zrobić także we
własnym imieniu - powiedziała znacząco.
- Dobrze. Już czas na mnie. Wez je, nie będą mi potrzebne - oznajmił, oddając
Cassie klucze od jej samochodu, natomiast od vana nadal trzymał w drugiej ręce.
- Ale może...
- Cassie, zrozum, teraz masz minibus i dobrego kierowcę - entuzjazmował się
Matt.
S
R
Z czego on się tak cieszy? - pomyślała zgryzliwie.
- Chłopcy, do widzenia, zachowujcie się przyzwoicie - powiedział Matt,
wdrapując się do dużego vana, którego wcześniej zamierzał pożyczyć szwagierce.
Mike uniknął podania ojcu ręki.
- Bawcie się dobrze - krzyknęła za odjeżdżającym szwagrem Cassie.
Przedłużała chwilę pożegnania, aby jak najpózniej stanąć twarzą w twarz z
Nickiem.
Gdy odwróciła się, Jefferson stał przy minibusie i sprawdzał, czy chłopcy
ułożyli prawidłowo paczki.
Przyjechał mi pomóc, by nie złamać słowa, ale nie zamierza udawać, że mnie
lubi, pomyślała Cassie. Weszła do domu, by sprawdzić okna i drzwi do ogrodu. Z
piętra popatrzyła na wysportowaną sylwetkę Nicka. Poranne słońce oświetlało
jego jasne włosy. Wyglądał bardzo młodo i atrakcyjnie. Postanowiła, że skupi się
na sprawach praktycznych.
- Nie wystarczy dla nas wszystkich jedzenia - poinformowała Nicka.
- Ośmielam się zauważyć, że potrafię pojechać do supermarketu - powiedział. -
Mam w tym nawet pewne doświadczenie. Sama wiesz...
- Ale nie próbowałeś tego z gromadą dzieciaków.
- Moglibyśmy całą tę bandę związać w jeden pęczek i...
- Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. - Lekko się uśmiechnęła. - To
bardzo uprzejme z twojej strony, że mi pomagasz, mimo że wczoraj tak się
zachowałam.
- Im mniej będziemy mówić o tym wieczorze, tym lepiej. Trzymajmy się
I
umowy. Ty wywiązałaś się ze swojej części, a teraz kolej na mnie.
- Przecież twój plan pod kryptonimem  Weronika" nie wypalił.
- To była moja wina, a nie twoja - powiedział oschle Nick. Beth zapytała mnie,
kiedy wreszcie dorosnę, zadumał się. Teraz
S
R
już znam odpowiedz i mam nadzieję, że jeszcze nie jest za pózno. Podczas
ostatniej bezsennej nocy stałem się innym człowiekiem. Zrozumiałem, że
naprawdę kocham Cassie i muszę zrobić wszystko, by mi uwierzyła Gdy wczoraj
wyznałem jej miłość, byłem równie wstrząśnięty, jak ona. Nic dziwnego, że po
moich kretyńskich wyczynach z Weroniką nie uwierzyła mi.
- Nigdy nie powinnam się była zgodzić na udział w tym głupim oszustwie. -
Cassie przerwała ciszę.
- To ja nie powinienem był prosić cię o pomoc - powiedział.
- Przypuszczam, że posłałeś Weronice duży bukiet?
- Kwiaty, to zbyt proste, nie sądzisz?
- Faktycznie - potwierdziła. - Co więc zrobiłeś?
- Jeszcze wczoraj przez telefon powiadomiłem ją, że mój wujek wyraził zgodę
na przeniesienie jej do zarządu firmy.
Cassie poczuła, że ogarniają nieprzyjemny chłód.
- Rozumiem, czasami za błąd trzeba zapłacić wysoką cenę. Czy panna Grant
połknęła haczyk? - zapytała z udawaną obojętnością.
- Nie okazała entuzjazmu i powiedziała, że musi się nad tym zastanowić -
odparł z wymuszonym uśmiechem.
- Czy ona jest nienormalna? - zdumiała się Cassie.
- Weronika ma również prywatnych klientów, a gdy zostanie dyrektorem w
.Jefferson Sport", będzie musiała z nich zrezygnować. Ma sporo do stracenia, ale i
do zyskania. Wiem, że będzie dobra na nowym stanowisku.
- Bez wątpienia. Zauważyłam to wczoraj wieczorem.
- Może wrócimy do bardziej naglących spraw? Zastanawiałaś się, jakbyś sobie
z tym wszystkim poradziła, gdybym nie przyjechał?
- Nie wiem, byłoby to dla mnie bardzo trudne. Stopa bardzo mnie boli,
musiałabym coś wymyślić - wyznała Cassie, patrząc Nickowi prosto w twarz.
S
R
Jest niewyspany, czyżby w nocy osobiście spotkał się z Weroniką, by
zaproponować jej fotel w zarządzie? Nie, to niemożliwe, chyba jestem zbyt
zazdrosna, pomyślała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl