[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Harris uprzyjemni mu lato, ale kiedy poznał Stephanie, zupełnie o niej zapomniał.
- Szczerze mówiąc, chyba nie jestem właściwą osobą do udzielania porad
młodej dziewczynie.
- Dlaczego? Nigdy nie byłeś zakochany?
- No... Coś w tym rodzaju... tak mi się wydaje. Ale nie jestem pewien, czy
potrafię wyjaśnić...
- To może mi pokażesz?
Omal nie upuścił kubka na podłogę. Złapał go w ostatniej chwili i zerknął na
dziewczynę. Była zupełnie poważna. Patrzyła na niego miną, której nie potrafił
rozszyfrować. Miał wrażenie, że Stephanie na jego oczach przeobraża się ze
swawolnej nastolatki, która skradła mu serce, w uwodzicielkę, niedwuznacznie
sugerującą, że zrobi znacznie więcej.
Zanim zdołał usiąść w bezpiecznej odległości od dziewczyny, odstawiła kubek
i przysunęła się do niego.
- Pokaż mi, co to znaczy być kochaną, Mike.
48
RS
Przełknął ślinę i potrząsnął głową.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
W jej oczach zobaczył pożądanie. Musiał walczyć z własnymi emocjami.
- Wiesz dlaczego. Tak nie można. Jesteś za młoda. I, w tej chwili, zbyt
podatna na wzruszenia.
- Mam prawie osiemnaście lat. I dobrze wiem, czego chcę. - Pochyliła się ku
niemu i przywarła do jego piersi.
Przez cienką tkaninę koszuli czuł jej sutki, już stwardniałe. Z rozchylonymi
wargami i oczami, których blask zdawał się pochodzić z głębi duszy, wyglądała
pięknie.
- Nie chcesz mnie pocałować, Mike? - Przesuwała ręce po jego ramionach, w
końcu oplotła nimi jego szyję.
Mężczyzna musiałby być z kamienia, żeby oprzeć się takiemu szturmowi. Mike
objął Stephanie, przyciągnął do siebie i zamknął jej usta długim, gorącym
pocałunkiem.
Zamknęła oczy i odwzajemniła pocałunek z tą samą ślepą żądzą, której
doznała wczorajszego popołudnia. Tym razem jej nie odeśle. Stephanie
powiedziała sobie, że dopnie celu.
- Stephanie. - Mike wypuścił dziewczynę z objęć i kołysał jej głowę, wodząc
kciukiem po krawędzi dolnej wargi. - Nie wiesz, co robisz.
Patrzyła na niego spod zasłony gęstych czarnych rzęs.
- Jeśli prosisz, żebym przestała, nie rób tego. Nie mogę. - Zmiało wzięła jego
dłoń i położyła ją sobie na sercu. - O, tutaj. Poczuj, co mi robisz.
Oszalały łomot serca w jej piersi był echem burzy, która szalała w nim. Nic nie
mogłoby go bardziej podniecić.
Podniósł ją z kanapy i zaniósł do pokoju na końcu korytarza. Ostrożnie, jakby
była drogocenną figurą, opuścił ją na wypłowiałą brązową narzutę i położył się
obok niej.
- Jesteś pewna? - szepnął z ustami przy jej ustach.
- Tak, Mike. O, Boże, tak.
Rozbierał ją powoli, rozkoszując się każdą chwilą. Z początku bał się na nią
patrzeć, bo mógłby stracić panowanie nad sobą, ale kiedy odrzucił na bok całe jej
ubranie, nie mógł już dłużej wytrzymać.
Naprężone, intensywnie różowe sutki sterczały z młodzieńczą bezczelnością.
Skóra, pozbawiona jakiejkolwiek skazy, była gładka i biała jak alabaster.
Przejechał ręką po płaskim brzuchu i zaokrąglonych kobiecych biodrach.
Ogarnęło go pragnienie, by wziąć ją gwałtem, ale odepchnął je szybko. Tej
dziewczynie musi okazać cierpliwość i wprawę. I czułość. W pełni na to zasługuje.
Opuścił głowę i wziął do ust jej sutek. Stephanie zamarła z przejęcia.
49
RS
O seksie wiedziała tylko tyle, ile wyczytała z książek i co usłyszała od Tracy.
Nic, ani erotyczne zdjęcia, które widywała w magazynach, ani obrazy, które
powstawały w jej wyobrazni, nie przygotowało jej na odczuwanie takiej
przyjemności.
Poddała się tym doznaniom, czując, że nie może już leżeć bezczynnie. Rozpięła
koszulę Mike'a, zaczekała, aż zrzuci ją z siebie, po czym zaatakowała jego pasek.
Po chwili on również był nagi. Opalony, szczupły i muskularny przypominał
jej starożytnych bogów greckich, o których uczyła się w szkole.
Delikatnie przykrył jej usta kolejnym namiętnym pocałunkiem. Tym razem
ręka nie zatrzymała się w połowie drogi. Pieścił jej brzuch, pępek, rozsunął uda,
dotykając, drażniąc, prowokując i ukazując zaledwie część rozkoszy, jaka jeszcze
ich czekała.
Poczuła cudowne elektryczne wstrząsy, które przemieszczały się całą serią od
piersi w dół, sprawiając, iż miejsce to stało się wilgotne i gorące. Było to dla niej
równie nowe doznanie, jak miłość, która przepełniała jej serce.
Uświadomiła sobie, że porusza się wraz z nim, zapominając o nieśmiałości.
Ogarnęło ją zewsząd ciepło, robiła rzeczy, o których nawet nie marzyła, ruchy,
które wykonywała instynktownie, z miłości i namiętności.
Podniecenie, w jakie wprawiały Mike'a pieszczoty Stephanie, rozprzestrzeniało
się z szybkością leśnego pożaru. Potrafił jednak zapanować nad sobą. Widząc, że
lubi, gdy dotyka jej piersi, drażnił jej sutki, zataczając wokół nich kółeczka,
obserwując, jak twarde pączki pęcznieją coraz bardziej.
Kiedy wsunęła się pod niego, nie opierał się dłużej. Rozchylił jej uda i wsunął
się w cudowną gorącą wilgoć. Poruszał się wolno, centymetr po centymetrze, aż w
końcu dotarł do delikatnej zapory. Zawahał się.
- Będzie bolało.
Obejmowała go z całej siły, szare oczy dosłownie paliły spojrzeniem.
- Bardziej zaboli, jeśli pozwolisz mi odejść.
Gwałtownie naparła na niego ciałem, jakby chciała mu pokazać siłę swojej
woli. Teraz on miał możność wyboru.
Wziął ją chciwie, w niepohamowany sposób, lecz w jego namiętności była
jakaś czułość, pragnienie dawania.
Stephanie poczuła, jak zagarnia ją wielka fala narastającego ciepła, coraz
szybszego tempa, zsynchronizowanego ruchu połączonych ciał.
Przycisnęła Mike'a do siebie, zaczynając niewiarygodną wędrówkę ku
najwyższej rozkoszy, której dotąd nie zaznała.
Kiedy dotarła do szczytu, orgazm trwał tylko chwilę, ale co to była za chwila.
W rozdygotanym ciele wzbierały emocje i potężny żar.
Kiedy opadły, wydała głębokie westchnienie szczęścia.
- O, Boże - wykrztusiła.
50
RS
7
[ Pobierz całość w formacie PDF ]