[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaćmiewał poprzednią ekstazę. Jedynym dysonansem w ich przygodzie była
świadomość, że w poniedziałek wieczorem będą już w drodze do Nor-thampton
— do pracy i do odrębnych miejsc na sali sądowej.
Kilka ostatnich godzin spędzili na spacerze po Rockport, na podziwianiu płócien
i rzeźb, przyglądaniu się pracom twórców różnych dziedzin sztuki. Na obiad
zjedli gulasz rybny i tradycyjne kruche ciasto z truskawkami, a później spalali te
dodatkowe kalorie podczas długiego, ostatniego spaceru po zimnej plaży.
Kiedy mercedes sunął autostradą, w jego wnętrzu panowało głębokie milczenie.
Nowa sytuacja była dla Laury dziwnie paradoksalna. Od niepamiętnych bowiem
czasów zawsze na pierwszym miejscu stawiała sprawy zawodowe, nie
pozwalając, by życie osobiste stawało im na przeszkodzie. Teraz wszystko się
zmieniło. Oto po raz pierwszy w życiu znalazła autentyczne i głębokie
wytchnienie, absolutne poczucie szczęścia. To wszystko, tę pełnię kobiecości,
dał jej Max. Kłopotliwy dylemat polegał na tym, jak pogodzić rolę prawniczki z
inną, bardziej kruchą, choć nieskończenie wdzięczniejszą. W istocie po raz
pierwszy w ciągu dwudziestu ośmiu lat egzystencji Laury sprawy zawodowe
zagrażały jej życiu osobistemu, które dzięki Maxwellowi Kra-igowi wysunęło
się na pierwszy plan. Niemal więc z niechęcią rozmyślała o konieczności
powrotu do sądu.
ROZDZIAŁ 6
Kiedy w poniedziałek wieczorem, na progu swego domu odwzajemniała ostatni,
rozdzierający serce uścisk Maksa, pocieszało ją jedynie to, że był on równie
niespokojny jak ona.
- Dlaczego nie przenocujesz u mnie? - zaproponowała, wiedząc przecież, że
Max nie może tego uczynić.
Potrząsnął przecząco głową, obejmując ją mocnym ramieniem.
- Już i tak mamy tu problem w postaci sprzeczności interesów. I niech mnie
diabli, jeśli wiem, jak się z tym uporamy.
Przyznawała mu całkowitą rację, ale spróbowała spojrzeć w przyszłość
optymistyczniej.
- Do procesu jest jeszcze ponad miesiąc. Może się coś wydarzy.
- Też na to liczę, dziecinko.
I odszedł, pozostawiając na jej ustach ostatni, delikatny pocałunek, który miał
być dla niej jedyną ucieczką podczas nadchodzącej, rozpaczliwie samotnej
nocy.
Tegoż wieczoru nastąpiło jeszcze jedno bulwersujące zdarzenie.
W ciszę mieszkania wdarł się dzwonek telefonu.
- Laura? Nareszcie. Gdzieś ty się podziewała? -dopiero po kilku sekundach
poznała, że ten lekko zirytowany głos należy do Franklina Pottera.
- Frank? Wyjechałam. Czy coś się stało? - poczuła ukłucie lęku na myśl, że
może zachorował ojciec.
- Nie, wszystko w porządku... to znaczy teraz, kiedy cię już namierzyłem -
Laura wyobraziła sobie nadymające się, rumiane, okrągłe policzki Franka, pod-
czas gdy ten nie przestawał jej karcić. - Ale twój ojciec szalał. Próbuje się z tobą
skontaktować od soboty rano. Gdzie ty byłaś?
Nie chcąc zdradzać swego najcenniejszego sekretu, rzekła wymijająco:
- Przepraszam. Wyjechałam z miasta. Czy miał do mnie jakąś pilną sprawę?
Frank westchnął z rezygnacją.
- Moja droga, zadzwoń może do niego i dowiedz się. Tam jest jeszcze dość
wcześnie. Ja zamierzam się położyć. Do zobaczenia jutro rano, Lauro.
Pożegnawszy uprzejmie swego opiekuna, Laura zadzwoniła do ojca, aby się
dowiedzieć, że ów „alarm" był związany z planowaną w Hartford, w czasie
zbliżonym do terminu procesu Stallwaya konferencją, na którą udało mu się
wkręcić.
Triumfalnie obwieścił, że będzie mógł odbyć krótką podróż do Northampton, na
dzień lub dwa, aby być świadkiem jej wystąpienia. I mimo że na myśl o tym
procesie odczuwała dręczący ucisk w żołądku, było jej miło, że ojciec znajdzie
się na sali.
- Po tym jak przez całą dobę nie mogłem cię złapać telefonicznie, ogarnął mnie
niepokój. To przywilej ojca, kochanie! A gdzie ty właściwie byłaś?
I znów to samo, przypadkowo dociekliwe pytanie, które ku jej udręce
przychodzi z dwóch stron, i to ledwie zdążyła zdjąć płaszcz i przejrzeć pocztę!
- Wyjechałam na weekend, wzięłam sobie urlop... i tak dalej.
Na szczęście ojciec nie rozwijał tego wątku.
- No cóż, mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś. Ale następnym razem zostaw
jakąś wiadomość. Zgoda?
Następnym razem. Czy będzie jakiś następny raz? To oczywiste. Musi być!
Odłożywszy słuchawkę, Laura zastanowiła się nad dalszymi losami tego
najbardziej niespodziewanego i nierealnego romansu. Max przyrzekł, że po
spotkaniu ze Stallwayem wpadnie do niej do biura, więc wyczekiwała tego z
utęsknieniem. A teraz pozostało jej tylko łóżko, do którego się wreszcie
wśliznęła.
Wspominała nieustannie bliskość gorącego ciała Maksa, której doświadczała
przez ostatnie dwie noce. Jakże łatwo mogłaby do niej przywyknąć; nawet już
teraz brak obecności ukochanego mężczyzny bardzo jej doskwierał. Jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl