[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Znasz któregoś z nich?
- Do diabła, nie! - Daniel starał się zapanować nad głosem.
- Zachowałeś się z ogromnym taktem.
- To jest częścią mojej pracy. Właśnie takie chwile są najbardziej frustrujące. Kolejni fani Breakersów.
Potrafię zachować się dyplomatycznie i jak najszybciej przeprosić natrętów, ale nie mogę ich zupełnie
zignorować. To wszystko jest częścią gry. .
Nagle przy ich stoliku pojawił się mały chłopiec.
Wyglądał na dziesięć, może jedenaście lat, miał na sobie krawat i marynarkę, był śniady, miał ciemne włosy
i sprawiał wrażenie, że czuje się nieswojo.
- Dan ... - zaczął nieśmiało - ... czy mógłbym prosić o twój autograf? - Każdą zgłoskę wypowiadał osob-
no, dopóki słowa nie posypały się jedno za drugim.
- Moja mama, tata i ja przyjechaliśmy tutaj z Bangor tylko na ten weekend. Po południu muszę iść do leka-
rza, ale mamy bilety na dzisiejszy mecz. Czy podpiszesz to dla mnie? - Zamilkł, starając się złapać oddech i
wyciÄ…gnÄ…Å‚ w stronÄ™ Daniela serwetkÄ™.
Nia poruszona spojrzała prosto w oczy Daniela. On też musiał czuć wzruszenie, ponieważ obdarzył chłopca
naj gorętszym i najbardziej szczerym ze swoich uśmiechów.
- Oczywiście, synku. Powiem ci, co powinieneś zrobić. - Oparł rękę na ramieniu chłopca i odwrócił go w
kierunku kelnerki. - Podejdz i poproś tamtą panią o firmówkę tej restauracji. Przynieś mi ją, żebym mógł ją
dla ciebie podpisać.
Chłopiec natychmiast posłuchał.
- A co będzie, jeśli oni nie mają firmówek? - zapytała Nia, zaniepokojona, że chłopiec może się
rozczarować. - Na pewno mają. Na pewno jakąś znajdą.
Po chwili chłopiec powrócił i z dumą pokazał przedmiot, po który posłał go jego idol. Daniel wyciągnął
długopis z wewnętrznej kieszeni blezera, zapytał chłopca o imię, po czym zaczął pisać na kartce osobistą
dedykacjÄ™·
Oczy dziecka błyszczały ze szczęścia, kiedy Daniel mu ją podał.
- Dzięki, Dan. O rany, nich tylko moi kumple to zobaczą! - wyszeptał chłopiec drżącym głosem, po czym
odwrócił się i odszedł w stronę stolika, przy którym siedzieli jego rodzice. Matka chłopca wyszeptała w
stronę Daniela słowa podziękowania.
- Czy myślisz, że on jest chory? - zapytała Nia. Daniel wzruszył ramionami.
- Możliwe. Ale to wcale nie musi być coś poważnego. W każdym razie dzieci interesują mnie o wiele
bardziej. Ich prośby są takie niewinne. I wiesz co, nieważne, czy to będę ją, czy John Doe z miejscowej dru-
żyny sportowej "Y", chłopiec zawsze zatrzyma taką kartkę jak swój największy skarb.
- Lubisz dzieci?
- One są o wiele bardziej szczere i lojalne niż dorośli.
- A co z tymi dwunastolatkami, którzy obrzucają cię podczas meczów wyzwiskami?
Usta Dana zadrżały, jak gdyby ponownie chciał się uśmiechnąć.
- To nie są dzieci, tylko dwunastoletnie potwory. Spojrzał prosto w jej oczy. - A co z tobą, Nia?
- Ze mnÄ…? Ja nie jestem potworem ...
- Coś cię dręczy. Widziałem to, kiedy wszedłem do twojego biura. Nadal tłamsisz to w sobie i przez to
stajesz siÄ™ roztargniona.
_ JesteÅ› za bardzo spostrzegawczy, wiesz o tym?
- To jest część mojej osobowości i obawiam się, że nie jestem w stanie tego zmienić.
- Czy to właśnie dlatego studiujesz psychologię?
- Znowu zmieniasz temat, Nia. Więc masz jakiś problem?
- To naprawdę nic takiego. - Marszcząc brwi, spojrzała w dół na biały obrus i stojącą na nim błyszczącą
porcelanę w kolorze kości słoniowej. - Jeden z moich artykułów wywołał skandal. To wszystko.
- Czy to takie złe? W końcu skandal jest lepszy niż ... nic ...
Nia zachichotała.
- Dobrze to ujÄ…Å‚eÅ›. I zazwyczaj tak bywa. Ale nie w tej sprawie.
- Co powoduje, że twój artykuł jest taki wyjątkowy?
- Dwie rzeczy. Jimmy Mahoney oraz zniesławienie.
- Jimmy Mahoney ... burmistrz ... a zniesławienie ... to cała ta afera?
- Zgadza siÄ™.
- Aż tak zle?
Posyłając mu ostre spojrzenie, które oznaczało najgorsze, Nia odwróciła od niego wzrok, żeby przejrzeć
menu.
- Zamówmy dwie różne potrawy - zaproponowała. ~ Wybierzesz, co będziesz chciał, a potem ja zamówię
coÅ› z drugiej kolumny.
- Czy podzielimy się końcowym rezultatem? - zapytał Daniel, decydując się w końcu na łososia w sosie
słodko-kwaśnym. Natomiast Nia wybrała mięso z kraba.
- Możemy spróbować ... - uśmiechnął się. - Przypomniała mi się szkolna stołówka.
Zmiech Daniela ogrzał ją. Niespodziewanie wspomniał o swojej przeszłości.
- Nie byłem aż taki zły. Zachowywałem się lepiej niż większość - potrafiłem całkiem niezle celować.
- Na przykład sałatą? - Przypomniała sobie główkę sałaty, z którą tak zręcznie obchodził się w jej kuchni. -
Tym też.
- A teraz powiedz ini jeszcze, że celowałeś pomarańczami do miski z owocami... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl