[ Pobierz całość w formacie PDF ]
S
R
- Obydwoje jesteśmy zajęci - powiedział pewnego dnia.
- Mimo wszystko chciałbym, byś mnie informowała o finan-
sowej sytuacji agencji.
- Nie musisz mnie kontrolować - odparła. - Nie jestem
George'em Windomem.
Taka uwaga była niepodobna do Jayne.
- Wiesz, że ci ufam, Jayne. Czy coś się stało?
- Nie, nic.
Przesunął wzrokiem po jej twarzy, po dłoniach o zbiela-
łych kostkach, które ściskały długopis, zauważył pod oczami
szare obwódki, które usiłowała zamaskować makijażem.
Usta, dokładnie obrysowane konturówką i umalowane, były
mocno zaciśnięte.
- Potrzebny ci odpoczynek - powiedział stanowczo. -
Zabieram cię dziś wieczorem do Nicky Vs. - Uśmiechnął się
zachęcająco. - Włożysz swój czarny kostium?
Patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, wreszcie powie-
działa zdecydowanym tonem:
- Czarny kostium jest teraz dla mnie za duży.
Poczuł ostry, przelotny ból. Miał miłe wspomnienia zwią-
zane z tym kostiumem. Wyciągnął rękę nad biurkiem i nakrył
jej zaciśniętą dłoń.
- Jayne, schudłaś... Pracowałaś zbyt ciężko. Ta agencja
powinna być moim zmartwieniem, nie twoim.
- Nie musisz się wcale martwić. To ja zajmuję się stro-
ną finansową. Możesz całkowicie skoncentrować się na kon-
kursie.
- Bieganie między biurem a hotelem to dla ciebie sta-
nowczo za dużo - powiedział.
Oczy jej się rozszerzyły, a zaciśnięte dłonie zadrżały, nim
zdążyła je cofnąć.
- Dlaczego tak mówisz?
S
R
- Przecież widzę, że żyjesz w stresie. Nie jesteś sobą,
Jayne.
- Jestem głodna...
- Chodzmy więc na lunch. - Garrett zerknął na zegarek,
zdziwiony, że dopiero dziesiąta.
- Nie! -rzaprotestowała. -I tak jest mi trudno schudnąć,
a ty mnie jeszcze kusisz!
Garrett miał naprawdę zaniepokojoną minę.
- Jayne, nie musisz się odchudzać.
- Inaczej nie zmieszczę się w suknię ślubną! - wybuchła,
krzywiąc się.
To musiało się stać! Od chwili gdy Sasha zaproponowała,
żeby Jayne prezentowała tę suknię, Garrett miał przeczucie
nieszczęścia. Słodka, naturalna Jayne, którą znał, zniknęła.
Obserwował, jak dzień po dniu przygląda się z zazdrością
uczestniczkom konkursu modelek i porównuje się z nimi.
Widział, jak drżącą ręką sięga po szklankę wody, jak chwieje
się i kurczowo przytrzymuje najbliższego stołu lub krzesła.
Zrozumiał, że usiłuje upodobnić się do jego siostry lub matki.
Och, jak on nienawidził tego zawodu!
- Nie oczekuję po tobie, a szczerze mówiąc, wcale nie
chcę, żebyś zmieściła się w suknię ślubną. Naprawdę, zabi-
jasz się bez powodu! - Wstał i gestem ręki pokazał komputer.
- Prawdę mówiąc, w takim stanie, w jakim teraz jesteś, nie
zdziwiłbym się, gdybyś fuszerowała swoją robotę. Zmęczeni
i głodni ludzie popełniają błędy, Jayne. Okaże się, że będę
musiał zatrudnić księgowego, żeby sprawdzał twoją pracę.
- Pracuję tak samo sumiennie jak zwykle! - odcięła się
być może trochę zbyt ostro.
Dotknął ją do żywego. To dobrze. Potrzebowała, żeby ktoś
nią poruszył.
- Naprawdę? Nie jestem tego pewien. - Wziął głęboki
S
R
oddech. - Proszę, powiedz im, że zmieniłaś zdanie i nie wło-
żysz tej sukni, a potem wez sobie wolny dzień. Jedz do domu,
odpocznij i przede wszystkim coś zjedz.
Patrzyła na niego trochę smutnym wzrokiem, a potem
pokręciła głową.
- Naprawdę żałuję, że zgodziłaś się włożyć tę suknię -
powiedział raz jeszcze i opuścił jej pokój.
Chyba nie sądził, że wycofa się na dwa dni przed konkur-
sem! Zaszła już zbyt daleko. A jutro miała się odbyć próba
generalna. Gdy tylko ujrzy ją w tej sukni, zmieni zdanie. Raz
na zawsze pożegna się ze zwyczajną, pospolitą Jayne. I być
może, gdy następnym razem zaprosi ją na kolację - zaprosi
kobietę godną pożądania, a nie bezbarwną księgową, której
jest coś winien.
- Jayne, nie mogę uwierzyć, że naprawdę tu jesteśmy!
- entuzjazmowała się Sylwia w garderobie.
- Wiem. %7łyczę ci szczęścia, Sylwio.
Pomagała przyjaciółce przygotować sobie stroje, które
miała pokazywać. Wczorajszy wieczór nauczył wszystkich
jak ważna jest organizacja. Na przebieranie się w gardero-
bach pozostawało modelkom bardzo mało czasu.
Ale Jayne nie mogła zaliczyć tego wieczoru do udanych.
Nie włożyła sukni, ponieważ nie było nikogo, kto mógłby jej
w tym pomóc. W ogóle się nią nie przejmowano, ponieważ
nie brała udziału we właściwym konkursie, pojawiała się
tylko raz na zakończenie pokazu i zatrzymywała na końcu
wybiegu. Garrett był milczący i ponury. Jutro wieczorem na
pewno się uśmiechnie, pomyślała. Jutro wieczorem go ocza-
ruję...
Potem wykonała zwrot, jakiego Sandor nauczył Sylwię,
ale stopy jej się zatrzymały, podczas gdy głowa nie... Sala
S
R
zawirowała jej przed oczami i Jayne poczuła, że upada.
Chwyciły ją czyjeś silne ramiona. W uszach usłyszała ostry
i pełen wyrzutu głos Garretta.
- Kiedy po raz ostatni jadłaś?!
- Naprawdę nic mi nie jest - zaprotestowała. - Tylko się
potknęłam.
Garrett sprowadził ją ze schodów, pociągnął do stolika
z napojami i zmusił do wypicia dwóch szklanek soku.
Jayne czuła każdą połykaną kalorię. Ale od razu zrobiło
jej się lepiej.
Dziś nie popełniła takiego błędu. Zjadła śniadanie oraz
lekki lunch, a potem przyglądała się sesji fotograficznej. Te-
raz nadszedł czas na pokaz mody.
Sala balowa wypełniła się po brzegi, zgodnie z oczekiwa-
niami Magdy. Magda, Rebeka i James Charles prowadzili
konferansjerkę. Kiedy rozbrzmiała muzyka, Jayne pożegnała
Sylwię, raz jeszcze życząc jej szczęścia i udała się do swojej
garderoby.
Suknia w całej swej lśniącej okazałości wisiała na wiesza-
ku naprzeciw lustra. W pokoju były aż trzy osoby, które
miały jej pomagać przy ubiorze i makijażu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]