[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Rozumiem. Mam trzydzieści dni, żeby cię przekonać - zażartował.
- Nie - Christy popatrzyła na niego poważnie. - Ty nie musisz mnie
do siebie przekonywać. Po prostu potrzebuję czasu, bo nabrać
pewności, że nie będę niczego żałować. Widzisz, moja praca jest dla
mnie bardzo ważna - wyznała szczerze. - Zawsze chciałam i nadal chcę
być pielęgniarką. To się na pewno nie zmieni. Jednocześnie zaś marzę o
tym, żeby być twoją żoną i matką dla twoich dzieci.
104
RS
- Christy!
- Tak, właśnie tak. Od jakiegoś czasu tak właśnie wyglądają moje
marzenia. W Atlancie mogę zrealizować się wyłącznie zawodowo, tutaj,
w Otsego, mam szansę znalezć swoje prywatne szczęście.
- Nie wiesz, czy będzie to pełnia szczęścia, prawda?
- To nie tak. Szpital jest przecież także w Otsego...
- Posłuchaj, Christy. - Del ujął w dłonie jej twarz i powiedział,
zupełnie jakby odgadł jej myśli: - Chociaż mam Dani i Karę, to bardzo
chciałbym mieć więcej dzieci. Z tobą.
- To się doskonale składa - zażartowała, by pokryć wzruszenie. Ta
deklaracja rozwiązywała wszystkie problemy i wykluczała wszelkie
wątpliwości. - Muszę przyznać, że szybko doszliśmy do porozumienia w
tej kwestii.
- Od początku nie było nieporozumień, kochana! - Del chwycił ją na
ręce i obrócił kilka razy, mocno trzymając w ramionach. - Kocham cię,
kocham, kocham. Będę ci to powtarzał co godzinę do końca życia!
- Trzymam cię za słowo.
Postawił ją na ziemi i pocałował. W pocałunku tym zawarł zaś całą
namiętność, tęsknotę i ogrom swojej tłumionej przez tyle lat miłości.
- Christy Herter - wyszeptał wreszcie, zaglądając jej w oczy. - Czy
spędzisz ze mną walentynkowy wieczór? Czy zrobisz to, co tak
szczegółowo zaplanowała dla nas Dani?
- A mam inne wyjście? - zapytała przekornie.
- Nie masz - szepnął i lekko musnął wargami jej gorące usta.
- No właśnie. Mój cichy wielbiciel zauroczył mnie na amen.
- Mam pomysł. Rozpocznijmy dzisiaj nową tradycję. Cały czternasty
dzień lutego spędzimy razem i nie rozłączymy się ani na minutę. I tak już
będzie zawsze, w każde Walentynki. Co ty na to?
- Wspaniale! A wyobrażasz sobie, jaką przyjemność sprawimy Dani?
- Co oni tam robią? - szeptała do siostry rozespana Kara.
- Ciii... Zaraz ci powiem.
- To po co mnie wołałaś?
W przeciwieństwie do siostry, Dani w ogóle nie mogła zasnąć. Po
105
RS
pierwsze, nigdy w życiu nie spała w takim królewskim łożu, a po drugie,
nieposkromiona ciekawość, o czym tata tak długo rozmawia z Christy,
nie pozwalała jej zmrużyć oka. Dłuższy czas przewracała się z boku na
bok, aż wreszcie odrzuciła kołdrę i na palcach zakradła się pod drzwi.
Bezszelestnie przyłożyła oko do dziurki od klucza i z wypiekami na
twarzy obserwowała, co się dzieje w małym salonie.
Kiedy zaś uznała, że rozmowa jest na tyle ważna, iż warto by była
przy niej także jej siostra, zwlekła Karę z posłania i po cichu sprowadziła
na dół.
- No, powiedz wreszcie. O czym oni tak długo rozmawiają?
- Cały czas się całują - powiedziała Dani rzeczowo i wzięła siostrę za
rękę. - Chodz, wracamy do łóżka.
Wskoczyły razem pod kołdrę i znów przytuliły się do siebie. Dani była
szczęśliwa. Jeszcze nie tak dawno myślała, że zamarzną w ciemnej
komórce i nikt nigdy już ich nie odnajdzie. Teraz leżały we wspaniałym
łożu z baldachimem, podczas gdy tata całował się z Christy.
Jeśli się całują, to znaczy, że Christy nie gniewa się już ani na nie, ani
na niego. A jeśli Christy się nie gniewa, to znaczy, że wszystko ułoży się
dobrze. Kto wie? Może nawet lepiej niż Dani kiedykolwiek
przypuszczała?
- Co to znaczy, że się całują? - zainteresowała się Kara.
- To znaczy, że bardzo się lubią.
- A jak się całują? - Kara zażądała szczegółów.
- Jak to jak? W usta - odpowiedziała Dani, nie kryjąc zadowolenia.
- To znaczy, że już się na siebie nie gniewają?
Dani zachichotała cichutko i zakryła buzię siostry dłonią. Nie chciała,
żeby tata i Christy usłyszeli, że ich podopieczne wciąż jeszcze nie śpią.
Przysunęła się więc do Kary najbliżej jak mogła i wyszeptała jej wprost
do ucha:
- Nie gniewają się. Mało tego. Myślę, że Christy zostanie naszą
nową mamą. Cieszysz się?
Kara milczała chwilę, wreszcie odetchnęła głęboko i wyznała:
- Tak, cieszę się. Naprawdę.
106
RS
Zaraz potem jej poważna mina zmieniła się w figlarną i Kara
roześmiała się wesoło. W końcu poza wszystkim najbardziej podobało
jej się to, że mogą spać z siostrą w takim niezwykłym łożu z
baldachimem - zupełnie jak dwie księżniczki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]