[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do tamtego miejsca o ile bym je znalazł zdyłaby przykrci
Sruby i zastałbym tylko jedn z siedemnastu tysicy płyt we-
wntrznego kadłuba.
Po kilku minutach dobrnłem w tamten rejon. OczywiScie
wszystkie płyty wokół wygldały tak samo. Przez krótk chwil
zastanawiałem si, czy nie spróbowa wydosta si std t sam
drog, co uciekinier. Ale rzut oka wystarczył, eby stwierdzi, e
płyt nie da si odkrci z tej strony.
A moe jakoS inaczej wykorzysta okazj, e tu jestem?
OSwietliłem latark wewntrzny kadłub nad głow, i w gsz-
czu rur i kabli odnalazłem przewody interkomu. Niknły w otwo-
rze oddalonym na oko o metr od przypuszczalnej drogi ucieczki
mojej ofiary.
Zostawiłem przybornik w kabinie, ale zasilacz w pistolecie
miał twardy styk z ostr krawdzi. Po kilku minutach udało mi
si zedrze kawałki izolacji z dwóch przewodów elektrycznych
interkomu. Odłoyłem bro i zetknłem gołe druty.
Nie błysnła iskra, bo napicie było zbyt małe. Ale mimo
braku efektów pirotechnicznych, operacja z pewnoSci dała za-
dowalajcy wynik. Wiedziałem, e z powodu zwarcia gdzieS
w czeluSciach Icarusa wyskoczył bezpiecznik. Wystarczyło
ustali który, eby znalex interkom podejrzanego. A wraz z nim
lisi nor sabotaysty.
122
Skrciłem przewody razem, eby si nie rozłczyły. W wik-
szoSci statków gwiezdnych program diagnostyczny głównego
komputera natychmiast wykryłby usterk i przekazał sygnał do
sterowni i maszynowni. Bardzo wtpiłem, eby archaiczny sys-
tem komputerowy Icarusa miał takie oprogramowanie. A jeSli
nawet, usunicie zwarcia przez wciSnicie bezpiecznika nie było
moliwe, dopóki nagie druty si stykały.
Pozostało mi odnalezienie drogi powrotnej do mojej kabiny.
Musiałem dotrze do właSciwej puszki z bezpiecznikami, zanim
przeciwnik połapie si, w czym rzecz, i naprawi uszkodzenie.
O ile poScig dostarczał sporych emocji, o tyle zwykła w-
drówka po kadłubie wydała mi si wrcz nudna. Trzymajc latar-
k w dwóch palcach tu przy powierzchni wewntrznego kadłu-
ba, sprawdziłem, w któr stron si wychyla. W ten sposób
ustaliłem, gdzie jest dół statku i wyruszyłem w tamtym kierunku.
Nastpny pomiar za pomoc wahadła z latarki wskazał, e dotar-
łem do bieguna południowego kuli. Wybrałem drog na chybił
trafił i na prób przebyłem kilka metrów. SzerokoS geograficz-
na okazała si właSciwa. Wkrótce zobaczyłem Swiatło mojej ka-
biny. Po trzech minutach byłem na miejscu.
Przez to wszystko, co si wydarzyło, omal nie zapomniałem
o moim interkomie. A w kocu z tego powodu rozpoczłem t
wypraw. Nie spodziewałem si znalex podsłuchu na przewo-
dzie telekomunikacyjnym, ale chciałem mie pewnoS, e nicze-
go nie zaniedbałem. Krótkie ogldziny wystarczyły, by stwier-
dzi, e jednak ktoS si do mnie podłczył.
Wdrapałem si do kabiny. O dziwo, w tym momencie pole
grawitacyjne kadłuba wydało mi si mocniejsze, ni na pocztku
tej wycieczki. Moe uległem złudzeniu, ale samo jego istnienie
gotów byłem przypisa magii. Jeszcze nie spotkałem tak niewy-
tłumaczalnego zjawiska. Jak na mój gust, ostatnio troch za cz-
sto trafiałem na róne nowinki techniczne. Najpierw bro Braci
Guzowatych, teraz to&
Umocowanie płyty za pomoc przybornika wymagało zupełnie
innych umiejtnoSci, ni jej zdjcie. Ale na razie postanowiłem przy-
krci tylko cztery narone Sruby. Po kilku minutach przerzucania
schematów Ixila zlokalizowałem właSciw puszk bezpiecznikow.
Znajdowała si na górnym pokładzie przy kabinach reszty załogi.
123
Zamieszanie wywołane wypadkiem Ixila dawno si uspokoiło
i na statku panowała cisza. Wspiłem si po tylnej drabince na górny
pokład i ostronie poszedłem korytarzem. Obawiałem si, e lada
chwila drzwi którejS kabiny otworz si i ktoS do mnie strzeli. Jed-
nak bez przeszkód dotarłem do puszki bezpiecznikowej. Tkwiła
obok piciu innych w przegrodzie na pocztku korytarza, tu za
przedni drabink. Była mała, ale tego si spodziewałem; mieSciła
tylko bezpieczniki dwudziestu szeSciu interkomów pokładowych.
Nie zdziwiło mnie, e puszki nie maj zamków; projektant
Icarusa najwyraxniej ufał ludziom. Zawiasy zaskrzypiały, ale
nie na tyle głoSno, eby kogoS obudzi. Z rosncym podniece-
niem oSwietliłem wntrze latark.
Zgodnie ze schematem Ixila powinienem tu znalex dwadzie-
Scia szeS bezpieczników chronicych obwody niskiego napicia.
Tymczasem zobaczyłem dwadzieScia szeS pustych gniazdek.
Gapiłem si na nie przez kilka sekund. Ju nie czułem pod-
niecenia, tylko kwaSny smak w ustach. Dopóki druty w przestrzeni
midzykadłubowej były skrcone razem, sabotaysta nie mógł
oczywiScie usun zwarcia. Wciskanie właSciwego bezpieczni-
ka nic nie dało, wic eby go nie zdradził, wyjł wszystkie.
Wygrał nastpn rund. To ju stawało si zł tradycj.
Zamknłem drzwiczki puszki. W normalnym statku moe zna-
lazłbym zapasowe bezpieczniki, ale tutaj? A jeSli nawet gdzieS były,
mój przeciwnik zapewne ju je usunł. Zanim dopasowałbym od-
powiednie z innej puszki, zdyłby naprawi uszkodzenie.
Droga powrotna do mojej kabiny zajła mi wicej czasu, ni
wejScie na górny pokład; wstpiłem do warsztatu po odpowied-
nie narzdzie do przykrcenia płyty kadłuba. Skoczyłem prac,
połoyłem si na koi i spróbowałem pomySle. Nic nie wymySli-
łem, poszedłem wic na Srodkowy pokład, do sterowni.
Tera spokojnie siedziała na miejscu. Nie ruszała si std, czy
zdyła wróci z przestrzeni midzykadłubowej? Zaproponowałem,
e j zastpi, eby mogła pójS do mesy coS przeksi. Kiedy mnie
mijała, starałem si sprawdzi, czy nie ma na ubraniu plam oleju
albo czy nie pachnie smarem. Niczego takiego nie wykryłem.
Ale w kocu ja te si nie ubrudziłem i nie przesikłem ad-
nym zapachem podczas wdrówki midzy kadłubami. To aden
dowód niewinnoSci.
124
Gdy tylko zniknła z pola widzenia, dokładnie obejrzałem
cał sterowni, przyrzdy i wyposaenie. Tera zajmowała wyso-
k pozycj na mojej liScie podejrzanych. Nawet jeSli to nie ona
zaczła nagle kolekcjonowa bezpieczniki, sabotaysta mógł tu
coS zmajstrowa, skoro bawiło go dłubanie przy interkomach.
Na szczScie wszystko było w porzdku. Opadłem na fotel
pilota, oparłem łokcie na porczach i podparłem dłomi brod.
Wpatrywałem si w hipnotycznie mrugajce Swiatełka na ekra-
nie konsoli i czekałem na Ter. Potem yczyliSmy sobie dobrej
nocy i wróciłem do siebie. Zrezygnowałem z jałowych rozmy-
Sla i zapadłem w sen.
9
9
9
9
9
otychczas jeszcze nie ldowaliSmy w tak gsto zaludnionym
D Swiecie jak Potosi. Dziki swej wielkoSci planeta przestała
by koloni i awansowała do roli pełnoprawnego członka Archi-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]