[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pewnym sensie to była prawda. Nie mogła patrzeć na tamto okropne zdjęcie, na którym
ona wpatruje się zakochana i rozanielona w mężczyznę, który nie odwzajemnia jej
uśmiechu, tylko patrzy w obiektyw z miną pełną samouwielbienia...
Jack miał pełną świadomość swojej fotogenicznej aparycji i uwielbiał być w cen-
trum zainteresowania. W przeciwieństwie do panny młodej, pomyślała Emma. Nigdy nie
lubiła zwracać na siebie uwagi. Ich wielkie, wystawne wesele było dla niej istną torturą.
Jack jednak nalegał na efektowną imprezę, a ona była w nim tak bardzo zakochana i
oszołomiona, że wybrał właśnie ją, a przecież mógł mieć każdą kobietę, że poleciałaby
nawet na Księżyc, gdyby tam Jack chciał ją poślubić.
Boże, byłam taką idiotką, pomyślała z bólem serca. Zdjęcia ślubne przypominały
jej tylko o tym, jaka była naiwna, wierząc w jego zapewnienia, że jest jedyną kobietą,
której pragnie. Kiedy odkryła, że w ciągu trzech lat ich małżeństwa wręcz nałogowo ją
zdradzał, Jack był już martwy.
Nie powiedziała o tym jego rodzicom. Jack zginął bohaterską śmiercią, więc aktem
okrucieństwa byłoby wyznać Peterowi i Alison, że ich jedyny syn był również obrzydli-
wym kłamcą i niewiernym mężem. Emma długo próbowała pogodzić w myślach dwa
diametralnie odmienne oblicza męża: człowieka, który ratował ludziom życie, i mężczy-
zny, który złamał jej serce. Jej rodzice podejrzewali, że to małżeństwo nie jest tak baj-
kowe, jak mogłoby się wydawać, ale im również nigdy nie wyjawiła brutalnej prawdy.
Malutka Holly wierzyła, że jej tatuś był wspaniałą postacią, wręcz mitycznym bohate-
rem. Emma nie chciała odbierać córce tej iluzji.
Poczuła na sobie świdrujące spojrzenie Rocca.
- Nie jestem w nastroju na przesłuchania - burknęła. - Rzekomo przyszedłeś po-
rozmawiać ze mną o Cordelii.
- Zgadza się. Masz może korkociąg?
- Tak, w kuchni. - Wzięła od niego butelkę, choć miała ochotę kazać mu się wyno-
sić. Znowu na przeszkodzie stanęły jej dobre maniery. - Powiesić ci kurtkę?
- Tak. Grazie.
Zdjął kurtkę i wręczył ją Emmie. Podszewka nadal była ciepła. Dziwnie się czuła,
trzymając coś, co jeszcze sekundę temu przylegało do jego muskularnego torsu. Znowu
doznała przypływu dziwnej tęsknoty, pragnienia, aby poczuć się chroniona, kochana. Jej
rodzice i przyjaciele ciągle jej powtarzali, że świetnie daje sobie radę jako samotna mat-
ka. Sama też uważała, że jest osobą silną i nienależną. Dlaczego więc wizja znalezienia
się w muskularnych ramionach Włocha wydała się jej nagle taka pociągająca? Nie, to
niedorzeczne. Przecież Rocco D'Angelo jest antytezą poczucia bezpieczeństwa.
Poszła do kuchni, wyjęła korkociąg z szuflady i zaczęła szarpać się z butelką.
- Pozwól, że ci pomogę - rzekł Rocco, który niespodziewanie pojawił się za jej
plecami.
Otworzył butelkę z dziecinną łatwością. Emma wyjęła z szafki dwa wysokie kie-
liszki. Aby po nie sięgnąć, musiała stanąć na palcach i wyciągnąć ramiona, dzięki czemu
sweter jeszcze bardziej napiął się na jej ciele, eksponując kobiece kształty. Rocco poczuł,
jak pomiędzy jego udami nagle kumuluje się przyjemne ciepło. Mógł zrobić krok do
przodu i znaleźć się tuż za nią; przywrzeć do jej pełnego, pociągającego ciała. Miał na to
piekielną ochotę. Zacisnął zęby i rozejrzał się po ciasnej kuchni.
- Mieszkałaś tu z mężem?
- Nie. Jack pracował w Newcastle. Wynajmowaliśmy mieszkanie niedaleko remi-
zy. Przeprowadziłam się tutaj po narodzinach Holly.
- Dlaczego postanowiłaś zaszyć się w tej oddalonej od cywilizacji wiosce? Można
by pomyśleć, że Little Copton jest zbyt spokojnym, nudnym miejscem dla młodej kobie-
ty. Zapewne nie występuje tu coś takiego jak nocne życie.
- Nie zależy mi na tym. Nie lubię klubów ani barów. Przeszłam szkolenie w szpi-
talu Hexham. W wolnych chwilach błąkałam się po wrzosowiskach. Rodzice nalegali,
żebym przeprowadziła się z Holly do swojego rodzinnego domu, do farmy położonej na
szkockich wzgórzach, ale zakochałam się w Primrose Cottage od pierwszego wejrzenia.
Tak, miała na tyle odwagi, aby postawić na swoim i nie ulec namowom rodziców.
Pragnęła samotności. Chciała w spokoju opłakiwać śmierć Jacka i poukładać sobie w
głowie to, czego się o nim dowiedziała. To, że nie kochał jej tak mocno, jak ona jego.
Gdy dowiedziała się prawdy o jego podwójnym życiu, jej samoocena spadła do zera.
Czuła się jak dzikie, ranne zwierzę, które najpierw musi się wykrwawić, aby odżyć.
Udało się. Teraz, trzy lata później, była dumna z tego, że znowu panowała nad swoim
życiem. Chciała zachować niezależność i unikać wszystkiego, co mogłoby zakłócić jej
emocjonalną równowagę, o którą tak długo walczyła. Łatwo byłoby poddać się męż-
czyźnie takiemu jak Rocco. Zbyt łatwo. Już przerabiała taką historię. Dała się uwieść
playboyowi, który złamał jej serce. Była na tyle rozsądna, by nie pakować się drugi raz w
coś takiego.
Wrócili do salonu. Rocco omiótł wzrokiem jej lśniące złotem włosy i kremową
skórę ozdobioną rudymi piegami na nosie i policzkach.
- Jesteś rasową Szkotką - zauważył. - Chociaż nie słyszę charakterystycznego ak-
centu.
Potrząsnęła głową.
- Moi rodzice przeprowadzili się z Londynu do Szkocji dopiero wtedy, gdy miałam
dziesięć lat, więc mój akcent nie jest zbyt mocny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl