[ Pobierz całość w formacie PDF ]
133
decyzji. Ksigdz potrzebuje odpoczynku. Wiem to lepiej niż ktokolwiek inny. Ale niech
ksigdz nie zapomina o Domu Opatrzności", którego jest ksigdz jedyng podporg i który
nie może istnieć bez księdza.
Następnie ksiądz Vianney otworzył drugi list, w którym Katarzyna Lassagne
zaklinała go, żeby wrócił, bo bez niego wszystko się rozleci, a Dom Opatrzności"
przestanie istnieć.
Ostatni pochodził od właściciela hotelu dla pielgrzymów, który niedawno wbrew
woli proboszcza otworzył jakiś przybysz. Księże Proboszczu pisał ten człowiek,
zatroskany o swój interes proszę księdza usilnie, by ksigdz nas nie opuszczał. Ksigdz
wie, że zawsze oświadczałem i powtarzam to w tej chwili z całg szczerościg, że jeżeli w
moim domu działy się jakieś rzeczy niestosowne, poddam się w zupełności decyzji
księdza.
Ksiądz Vianney odłożył na bok list uśmiechając się. Następnie przeczytał jeszcze
parę razy list Katarzyny Lassagne, który był prawdziwym wołaniem o ratunek. Nagle
wpadł do pokoju Antoś, bratanek, z krzykiem: Stryju, wyglądnij no przez okno. Cała
karawana! Na Boga, muszę iść po posiłki. Ksiądz Vianney zbliżył się do okna i zobaczył
tłum ludzi idących ulicą przez wieś. Pielgrzymi z Ars! jęknął.
Czy mam ich rozpędzić? zapytał chłopak. Jeśli trzeba, zabarykadujemy
drzwi klocami dębowymi. Nie, nie! Już idę. Nie wolno tym poczciwym ludziom kazać
na darmo odbywać tak długiej drogi. Chodzcie ze mną do kościoła dodał, zwracając się
do pielgrzymów. Poszedł przed nimi i zasiadł w konfesjonale, skąd wyszedł dopiero po
wielu godzinach.
W sobotę szesnastego września, grubo jeszcze przed świtem, gwałtowne
łomotanie postawiło na nogi cały dom, Vianneyów. Antoś podskoczył do okna i zobaczył
gromadę ludzi, złożoną z ponad dwudziestu młodych chłopców, którzy prosili o widzenie
się z proboszczem z Ars. Nie otworzymy! krzyknął Antoś. Ależ my przychodzimy z
Ars odparł Franek Pertinand, który był przywódcą całego tego poselstwa.
Wracajcie, skąd przyszliście. Nam tu was nie po trzeba. Otwórzcie nam
prosił Antek Cinier. Na pewno znajdziemy naszego księdza proboszcza w kościele
rzekł z kolei najmłodszy z gromady, Bernaś Matin. Powiedziałem wam, wynoście się
krzyczał Antoś Vianney. Lecz w tej samej chwili otwarło się drugie okno i ku swej wielkiej
radości wysłannicy z Ars poznali głos swego proboszcza, który im przyjaznie życzył
dobrego dnia.
Zaczekajcie chwilę. Już wam otwieram. W takiej sytuacji nie mam tu nic do
roboty stwierdził młody Vianney, zamykając z całą siłą okno. W chwilę potem chłopcy
z Ars ze swym proboszczem udali się do kościoła, żeby wysłuchać Mszy świętej. Po Mszy
cierpliwie czekali przy drzwiach, aż ukazał się w nich ksiądz Vianney, który zaprosił ich na
śniadanie.
134
Ależ nic podobnego, księże proboszczu bronił się Pertinand. Zrobiliśmy, co
było trzeba, i nie chcemy być ciężarem dla rodziny księdza. Potem wszyscy delegaci
zaklinali swego pasterza, by wrócił z nimi. Nie możemy wracać do Ars bez księdza
stwierdził Antek Cinier. Na razie nie mogę wam niczego obiecać. W najbliższy wtorek
odprawię Mszę świętą w Fourvieres, w czasie której będę prosił Boga, by mi objawił
swoją wolę. Wracajcie teraz do domu i módlcie się, aby Bóg mnie oświecił.
Tuż przed obiadem jakiś duchowny zjawił się na fermie. Ksiądz Vianney z
otwartymi ramionami wybiegł na powitanie księdza Raymonda. Czy przyniósł mi
ksiądz odpowiedz biskupa? Ksiądz Raymond podał list, który ksiądz Vianney zaraz
otworzył. Biskup z Belley odmawiał mu placówki w Monlmerle, o którą prosił, ale za to
proponował kapelanie u Matki Bożej w Beaumont. Jednakże nalegał nań, jakkolwiek w
sposób bardzo serdeczny, żeby się dobrze zastanowił i zapytał siebie poważnie, czy nie
lepiej będzie wrócić do Ars.
Tymczasem ludzie z Dardilly zaniepokoili się przedłużającą się rozmową księży.
Przyszedł z Ars i chce nam zabrać stryja labiedził Antoś Vianney. Kiedy wreszcie ksiądz
Raymond opuszczał fermę, odprowadzały go nieufne, a nawet wrogie spojrzenia.
Po południu proboszcz z Dardilly ostrzegł księdza Raymonda: Niech ksiądz jak
najszybciej opuści wioskę. Ludzie domyślają się celu odwiedzin księdza. Proszę zostawić
księdza Vianneya w spokoju, jeżeli nie chce ksiądz mieć nieprzyjemności. Jestem tu z
polecenia księdza biskupa odrzekł spokojnie ksiądz.
Ludzie nie chcą go tu widzieć rzekł proboszcz, zwracając się do księdza
Vianneya. Boję się, żeby to się zle nie skończyło. O, proszę się nie martwić o księdza
Raymonda. On tak łatwo nie da się zastraszyć.
Pod wieczór wójt z Dardilly w towarzystwie paru radców gminnych zjawił się u
Vianneyów. Niech się ksiądz przeniesie do rodzinnego domu i tu zamieszka
zaproponowali proboszczowi z Ars. My na pewno uzyskamy dla księdza na to
pozwolenie u biskupa w Belley. Moi przyjaciele! Gdybyście tego dokonali, byłoby mi to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]