[ Pobierz całość w formacie PDF ]
po płaszcz, rękawiczki i kapelusz.
- Jadę z tobą.
Miles obejrzał się na zmartwioną Charlotte, która stała tu\ za nim.
- To moja siostra i mój obowiązek. Poza tym czuję się winna. Wcią\ strofowałam i
upominałam biedną dziewczynę, a\ w końcu nie wytrzymała. Powinnam była zostawić ją w
spokoju, niechby się zajmowała swoimi ksią\kami i architekturą. Niepotrzebnie próbowałam
ją zmienić.
- Jesteś dla siebie zbyt surowa. To on zawinił.
- Jesteś bardzo miły, ale jednak mam wyrzuty sumienia. Co nie znaczy, \e nie powiem
jej do słuchu, gdy ju\ wróci. Tak czy inaczej, nie mo\esz sam jechać. Będzie wam potrzebna
przyzwoitką.
Miles w duchu przyznał jej rację, ale zastanawiał się, czy to nie jest sprytne posunięcie
ze strony Charlotte, \eby być z nim sam na sam.
- Rzeczywiście, ale poniewa\ biorę odkryty powóz, nie musisz się bać o swoje dobre
imię.
W odpowiedzi lady Abingdon uśmiechnęła się skromnie.
Chyba istotnie ją przechytrzył. Mo\e w drodze powie jej całą prawdę.
Wezwana pokojówka przyniosła kapelusz i ciepły płaszcz Charlotte. Gdy pod główne
wejście zajechała kariolka, oboje byli gotowi do podró\y.
Właśnie wsiadali do powozu, gdy od strony drzwi dobiegł okrzyk:
- Co to za zamieszanie? Dokąd, u licha, wszyscy się wybierają w takim pośpiechu?
Na stopniach portyku stali Joseph i Rachel.
Miles jęknął w duchu. Jakby było jeszcze mało komplikacji!
Gdyby Wetherby lepiej nie znał przyjaciela, pomyślałby, \e ci dwoje coś knują.
Wyczuwał w powietrzu dziwne napięcie. Hrabia miał ściągnięte rysy.
- Miles, wyglądasz, jakby cię przyłapano na wyjadaniu konfitur ze słoika. Co się
dzieje, stary?
Lord Strickland zerknął na Rachel.
- Coś się wydarzyło. Musimy z Charlotte załatwić pewną sprawę.
Joseph uśmiechnął się znacząco i poklepał go po ramieniu.
- Ty łotrze! - Zciszył głos. - Porywasz piękną wdowę, \eby trochę się zabawić?
- Nie! - Miles wcale nie był rozbawiony. Znowu rzucił spojrzenie na pannę Wetherby.
W końcu machnął ręką. - I tak dowiecie się wcześniej czy pózniej. Przykro mi, ale zdaje się,
\e Hanna i George uciekli razem.
- Co?! -Joseph wziął za rękę pobladłą nagle siostrę. - To niemo\liwe!
- Ja te\ tak sądziłem, ale Hanna zostawiła list. Nie ma wątpliwości. Kierują się na
północ, zapewne do Gretna Green. Przykro mi, Rachel. Myślałem...
- Nie wierzę - oświadczył Joseph zdecydowanym tonem.
Był pewien, \e George Prescott nie uciekł z Hanną Fairbanks. Poprzedniego wieczoru
zapytał go, czy mo\e oświadczyć się jego siostrze. Tego rodzaju formalności nie były
konieczne, bo Rachel miała swoje lata, a ponadto wszyscy znali się od dziecka, lecz Joseph
docenił gest. George zamierzał porozmawiać z Rachel po kolacji.
Jeśli uciekł z Hanną, to nie po to, \eby ją poślubić. Wetherby był gotów postawić cały
majątek.
- Posłuchaj, Miles, sytuacja jest delikatna. Mo\e najlepiej będzie, jak pojadę z tobą
zamiast lady Abingdon.
- Ona się upiera. Poza tym nie ma teraz czasu na dyskusje. Musimy ruszać.
Odwrócił się w stronę powozu.
- Naprawdę uwa\am, \e powinieneś mnie zabrać.
Musiał powiedzieć Milesowi prawdę, ale nie w obecności kobiet.
- Przykro mi, Joe, ale nie ma dla ciebie miejsca - powiedział Prescott, wskakując na
siedzenie.
- Miles, to bardzo wa\ne.
Przyjaciel rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie.
- Jeśli chcesz sprać George'a na kwaśne jabłko, będziesz musiał zaczekać, a\ ja mu
skręcę kark. Skoro upierasz się, \eby jechać, wez inny powóz. Nie mogę dłu\ej zwlekać.
Skierował konie ku bramie wyjazdowej. Joseph przeniósł wzrok na siostrę i dostrzegł
łzy w jej oczach. Zcisnął ją za rękę.
- Nie martw się, Rachel. Nie jest tak, jak myślisz.
- Jak to? - spytała zduszonym głosem. -Przecie\ uciekł z Hanną. Znowu mnie
zdradził.
- Nie.
- Powinnam to przewidzieć. Flirtował z nią bezustannie. Nic się nie zmienił.
Brat otoczył ją ramieniem.
- Rachel, posłuchaj.
Gdyby dopiero co nie rozmawiał z młodszym Prescottem, rozpacz siostry złamałaby
mu serce.
- George nie uciekł z Hanną.
- Skąd wiesz?
- Bo kocha ciebie.
Po policzkach kobiety stoczyły się łzy.
- Te\ mi się tak wydawało, ale znowu zrobił ze mnie pośmiewisko stwierdziła
dr\ącym głosem.
- Nie. Udowodnię ci to.
Rachel ściągnęła brwi.
- Jak?
- Pojedziemy za Milesem i lady Abingdon. Kiedy dogonimy Geórge'a i Hannę,
przekonasz się, \e chodzi o coś zupełnie innego. Ich wyjazd nie ma nic wspólnego z wami
dwojgiem.
- Nie rozumiem.
- Nie mogę powiedzieć nic więcej. Ale uwierz mi, \e George nie uciekł z Hanną.
Cokolwiek się wydarzyło, wią\e się to raczej z Milesem.
- Milesem?
- Zobaczę, czy zostały jeszcze jakieś powozy, i wyjaśnię ci wszystko po drodze.
Ruszył do powozowni, a tymczasem Rachel pobiegła po płaszcz i kapelusz.
Na miejscu Joseph stwierdził, \e George zabrał lekką dwukółkę, co potwierdzało jego
przypuszczenie, i\ rzekomi uciekinierzy nie wybierają się do Szkocji, by wziąć szybki ślub.
Wetherby kazał przygotować mały, ale dobrze resorowany powóz podró\ny lorda i
posłał po woznicę.
Gdy po piętnastu minutach rodzeństwo wsiadało do pojazdu, na ganku pojawiła się
Winifreda.
- Hej, wracacie do domu?
Joseph uśmiechnął się szeroko i potrząsnął głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]