[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poglądali na okop i na panów, stojących na okopie. Pan Jausch był otyły, pan Wiseman chudy,
ale obaj mieli czerwone chustki na szyjach i długie kamizelki z świecącymi guzikami. Pan
Jausch pogładził ręką podbródek i powtórzył:
 Mi przyszli tu szpaciren, ale to ma bicz nasz ten wal.
Po czym oba z panem Wiseman wdrapali się na nasyp.
 A cóż wy z tym będziecie robili?  spytał książę Antoś.
 Mi nie tacy głupi, aby pozwolili się marnować takiemu dobry plac  tu będzie ogórki kwitnąć.
 To cmentarzysko dawne, tu pełno kości.
 To nie szkodzi! to kości pójdzie precz, a tu będzie ogórki kwitnąć.
 Musicie lubić ogórki?
 Lubi! lubi! o!...  zawołał pan Jausch, spostrzegłszy czaszkę  prawda, że tu jest kości,
aber52 to będzie z nimi tak!
Tu pan Jausch kopnął silnie czaszkę sodalisa, która jęknąwszy echem potoczyła się na dół
między wrzosy.
 Ha! ha! ha! twarda polska głowa. Tu będzie ogórek kwitnąć.
Zaśmiał się serdecznie pan Jausch, a pan Wiseman zaśmiał się jeszcze serdeczniej.
Złotopolskiemu nagle krew uderzyła do głowy, a oczy zaświeciły jak węgle. Chwila jesz-
cze, a i pan Jausch byłby stoczył się z okopu w ślad za czaszką sodalisa, ale gospodarz zmiar-
kował się... Przecież ci koloniści dlatego przyjechali, żeby ratować szlachcica wiejskiego 
przecie ich Pan Bóg na to stworzył. Kiedy ratują żywych, niech sobie kopią umarłych. Honny
soit qui mal y pense!53
Panowie wrócili do domu, ale w domu czekała ich nowa niespodzianka. Starsi z gromady
złotopolskiej przyszli z interesem do pana, trzeba było ich przyjąć.
Jaś z resztą towarzystwa wyszedł na ganek; chłopi zbliżyli się ku niemu.
  czego to chcecie?  spytał.
 Niech będzie pochwalony!
 Na wieki. Czego chcecie?
Stary jeden gospodarz skłonił się i począł mówić w imieniu reszty:
 Myśwa przyszli, bośwa słyszeli, że jaśnie pan sprzedaje Złotopole kolonistom.
 A sprzedaję, ale wam co do tego? wy macie swoje grunta, ja mam swoje.
 Nie można rzec! ale myśwa przyszli prosić, żeby jaśnie pan nie sprzedawał Złotopola. Tu
nasi ojcowie pracowali, tu i jasnego pana ojciec żył i pomer, myśwa tu zawsze byli swoi, a z
kolonistami nie dojdziemy do ładu. Z nimi nikt nie trafi do ładu; my się ich boiwa; my przy
kolonistach zmarniejemy do szczętu. Niech jaśnie pan nie sprzedaje Złotopola. To mazurska
ziemia, nie kolonistów. Jak pan z Brzeznicy ich puścił, to i jemu teraz bieda i gospodarzom
bieda. My wolimy, żeby pan dworskie grunta trzymał niż koloniści.
50
(franc.) Po obiedzie to jest niesmaczne.
51
nein  (niem.) nie.
52
aber  (niem.) ale.
53
(franc.) Hańba temu, kto o tym zle myśli! (hasło angielskiego orderu podwiązki, inaczej
orderu św. Jerzego, ustanowionego przez, Edwarda III w r. 1350).
47
 Tak mię kochacie, czy co?
 Ee! prawdę rzec, my jaśnie pana nie znamy, ino się boiwa kolonistów. Ono my rozu-
miewa, że to teraz czasy takie czy co, że każdy pan potrzebuje pieniędzy, ale my byśwa
chcieli jako zaradzić, żeby jaśnie pan dostał pieniędzy i nie sprzedawał Złotopola. Ono tu nig-
dy żadnych kolonistów nie bywało. Ojciec jaśnie pana siedział z nami na roli i byliśwa swoi.
 Jakże to chcecie zaradzić?  spytał Maszko.
 A my byśwa kupili krzynę lasu za to, cośwa się złożyli, ino żeby tych poganów tu nie
bywało.
 Moi kochani!  przerwał Złotopolski  mnie wasza krzyna lasu nic nie znaczy, a jakem
postanowił rozkolonizować Złotopole, tak i zrobię. Nie trzeba było oto szkód robić, a zboża
wypasać, a okradać mnie na wszystkie strony, to bym nie sprzedawał Złotopola.
 Nie kradliśwa, jaśnie panie, nigdy i nie będziemy  odezwał się jeden z gromady.
 A nie mówił mi to rządca o szkodach?
 Szkoda szkodą, ale nie kradliśwa.
 Niby to nie wszystko jedno?
 Juści nie, jaśnie panie; myśwa pieniędzy nie kradli, a jak tam który niecnota wypasł ko-
niczynę, albo wzion zboża z pola, no to wzion, nie ukradł.
Książę Antoś wziął się aż pod boki ze śmiechu.
 Człeku, bój się Boga! to przecie jedno.
 Nie, jaśnie panie, złodziej to taki, co pieniądze kradnie.
 Szczególna filozofia  zauważył Maszko.
 Jasiu!  zawołał książę Antoś  jutro rozmówicie się w Złotopolu, a teraz temu każ dać
wódki i niech zostanie, a reszta niech sobie idzie do diabła. Poczekajno, mój człowieku, do-
staniesz wódki, boś zuch! ale powiedz mi jeszcze, czy ksiądz wasz nic wam o tym nie mówił,
że jak kto  wzion , to to samo jakby ukradł?
Chłop widocznie nie miał ochoty do gawędy; na twarzy znać mu było frasunek; ale już to
może wódka, już to nadzieja przemówienia jeszcze raz w interesie gromady, skłoniła go do
odpowiedzi:
 Jegomość nie mówili o tym nic.
 No, a o czym jegomość mówili? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl