[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Gówno prawda! - zagrzmiał. - Czy nie widzisz, do cholery, że wciąż robisz to samo?
Zagłębiasz się w coś, do czego w ogóle nie masz prawa. Tworzysz wydarzenia, zamiast
zdawać relacje. Czy to nie jest ta żyła złota, na którą czekałaś? Czy to nie ta wspaniała
historia, która wyniesie cię znów na wyżyny?
- Dobrze, masz rację! - zawołała. - To też był jeden z powodów, dla których zdecydowałam
się na wszystko.
- To jedyny powód, dla którego robiłaś wszystko w swoim życiu.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Wciąż usiłujesz dorównać swojemu ojcu. Zasłużyć na jego nazwisko. - Przysunął się do
niej. - Pozwól, że powiem ci coś, czego wcale nie chcesz usłyszeć. On nie jest tego wart.
- Przestań, Irish.
- Był twoim ojcem, Avery, ale także moim najlepszym przyjacielem. Znałem go dłużej i o
wiele lepiej; umiałem ocenić bardziej obiektywnie niż ty i twoja matka. - Oparł rękę na
poręczy kanapy i pochylił się nad Avery. - Cliff Daniels był wspaniałym fotografem. Moim
zdaniem - najlepszym. Nie zaprzeczam, że miał ogromny talent, ale, niestety, nie potrafił
dać szczęścia tym, którzy go kochali.
- Ja byłam szczęśliwa. Zawsze, kiedy przyjeżdżał do domu...
- Stanowiło to maleńki ułamek twojego dzieciństwa. Za każdym razem, gdy żegnał się z
wami, byłaś niepocieszona. Obserwowałem, jak bardzo Rosemary męczyła się podczas jego
długich nieobecności. Nawet, kiedy był w domu, nie potrafiła się cieszyć, gdyż wiedziała, że
to na krótko. Większość życia wypełniał jej strach przed rozstaniem z Cliffem. On uwielbiał
niebezpieczeństwo. Działało na niego jak eliksir życia. Twojej matce zniszczyło to młodość i
zdrowie. On szybko zakończył życie. Jej śmierć trwała wiele lat. Zaczęła umierać o wiele
wcześniej, nim połknęła te pigułki. Dlaczego więc uważasz, że zasługuje na ślepe
uwielbienie? Dlaczego wyczyniasz to wszystko? Najcenniejszą nagrodą, jaką zdobył w
swoim życiu, nie był ten cholerny Pulitzer, ale twoja matka. Tylko że on był zbyt głupi, aby
zdawać sobie z tego sprawę.
- Jesteś po prostu zazdrosny o niego.
Irish wytrzymał jej spojrzenie.
- Byłem zazdrosny o miłość Rosemary.
Avery nie wytrzymała. Chwyciła go za rękę i przycisnęła do swojego policzka. Z jej oczu
popłynęły łzy.
- Nie chcę, żebyśmy walczyli ze sobą.
- Przykro mi, ale ty masz broń w swoich rękach. Nie pozwolę, żebyś to ciągnęła.
- Ale ja muszę.
- Jak długo?
- Dopóki nie dowiem się, kto groził, że zabije Tate a. Dopóki nie będę mogła go
zdemaskować.
- I co wtedy?
- Nie wiem - westchnęła zrozpaczona.
- A co będzie, jeżeli ten twój przeciwnik nigdy się nie ujawni? Czy na zawsze pozostaniesz
już panią Rutledge? Czy też może podejdziesz do Tate a pewnego dnia i powiesz: Och, a
tak przy okazji... ?
- Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej. Nie zostawiłam sobie możliwości ucieczki.
- Rutledge musi wiedzieć, Avery.
- Nie! - Zerwała się. - Jeszcze nie teraz. Nie mogę tego teraz zrobić. Przysięgnij, że mu nie
powiesz.
Irish cofnął się o krok, zdziwiony jej gwałtowną reakcją.
- Jezus - wyszeptał, kiedy zrozumiał prawdę. - Więc o to chodzi. Pragniesz męża innej
kobiety. Chcesz pozostać panią Rutledge, dlatego że Tate jest dobry w łóżku?
ROZDZIAA 23
Avery odwróciła się w obawie, że go uderzy.
- To było bardzo brzydkie, Irish.
Podeszła do okna i z przerażeniem odkryła, że jest ciemno. Na rancho na pewno są już po
obiedzie. Mówiła, że jedzie na zakupy i wróci pózno, ale nie tak pózno.
- To było brzydkie, zgoda. Miało być takie. Za każdym razem, kiedy mam ochotę litować się
nad tobą, myślę o tych wszystkich nocach po katastrofie. Upijałem się w trupa, żeby
zapomnieć. Myślałem nawet, żeby ze sobą skończyć.
Odwróciła się powoli. Na jej twarzy nie było już gniewu.
- Proszę, nie mów mi o tym.
- Myślałem sobie, że nic mnie nie obchodzi życie. Może w następnym będę miał więcej
szczęścia. Straciłem Cliffa, straciłem ciebie. Pytałem Boga, komu to było potrzebne.
Gdybym nie bał się tak o duszę, być może... - Uśmiechnął się gorzko.
Objęła go i oparła podbródek na jego ramieniu.
- Kocham cię. Myśl o tym, co przeżywasz, mnie także zadawała ból. Wiedziałam, jak
podziała na ciebie moja śmierć.
Przygarnął ją do siebie. Nie po raz pierwszy żałował, że nie jest jego rodzoną córką.
- Ja także cię kocham. Dlatego nie mogę pozwolić na to, co zamierzasz zrobić.
- Teraz nie mam wyboru. - Odsunęła się nieznacznie.
- Jeżeli jest ktoś, kto chce śmierci Rutledge a...
- Jest.
- W takim razie ty także jesteś w niebezpieczeństwie.
- Wiem. Chcę być inna dla Tate a i Mandy, niż była Carole, ale jeśli posunę się za daleko, jej
wspólnik może pomyśleć, że go zdradziła. Albo że nie jestem prawdziwą Carole. Ciągle żyję
w strachu, że to się wyda.
- Już mogło się to stać i nawet o tym nie wiesz.
- Z tego także zdaję sobie sprawę. - Zadrżała.
- Van zauważył.
- Zastanawiałam się nad tym. Kiedy otworzyłam drzwi i zobaczyłam go przed sobą, o mało
nie dostałam ataku serca.
- Byłem zajęty i nie zwracałem na niego uwagi. Myślałem, że przyszedł po prostu po
oklaski. Dopiero teraz zrozumiałem, że usiłował mi coś powiedzieć. Co mam zrobić, jeżeli
on znowu nawiąże do tego?
- Nic. Im mniej ludzi o tym wie, tym lepiej. Dla nich i dla mnie. Van znał Avery Daniels.
Rutledge owie nie. Nie mają nikogo, z kim mogliby porównać nową Carole. Przypisują
zmiany katastrofie i jej następstwom.
- I tak mi się to nie podoba - powiedział Irish z niepokojem. - Jeżeli żaden spisek nie
istnieje, a modlę się, żeby tak było, w najlepszym przypadku wyjdziesz z tego ze złamanym
sercem.
- Gdybym porzuciła wszystko w tej chwili, nic bym z tego nie miała. Nie znam jeszcze całej
historii. A jeżeli Tate naprawdę jest w niebezpieczeństwie? Jeżeli mogłabym ustrzec go
przed śmiercią i nie zrobiłabym tego? Czy uważasz, że potrafiłabym z tym żyć?
Pogładził ją delikatnie po twarzy.
- Kochasz go, prawda?
Avery zamknęła oczy i przytaknęła.
- Nienawidził swojej żony i dlatego nienawidzi ciebie.
- Znowu masz rację.
- Jak jest między wami?
- Nie spałam z nim.
- Nie pytałem o to.
- Ale chciałeś wiedzieć.
- Więc zrobiłabyś to?
- Tak - wyznała szczerze. - Od dnia, w którym odzyskałam przytomność, do momentu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]