[ Pobierz całość w formacie PDF ]

musiałyby zaciągnąć dalszą pożyczkę.
Nie było sensu odkładać niemiłej wizyty w banku, toteż Cristen poszła czym prędzej na spotkanie z Donald-
sonem, pozostawiając Johnowi i Luizie sprzątanie sklepu. Weszła do jego biura bardzo zdenerwowana,
zdając sobie sprawę, ze szanse uzyskania nowego kredytu równe są zeru. Tym razem nie miała nikogo, kto
mógłby za nią poręczyć.
Ku Jej całkowitemu zdumieniu Donaldson zapewnił ją, zanim zdążyła wyjaśnić mu cokolwiek, że bank zajął
się już pożyczką.
- Pan 0'Malley złożył poręczenie na dodatkową sumę, której będzie pani potrzebowała - oświadczył z za-
dowoleniem bankier.
- Naprawdę? - zdziwiła się Cristen. Wkrótce ogarnęły Ją wątpliwości. Pewnie Ryan zaproponował to
Do-naldsonowl kilka miesięcy temu. - A kiedy dokładnie pan 0'Malley wystąpił z tą propozycją?
- Dziś rano. Przyszedł w tej sprawie zaraz po otwarciu banku.
Opanowała ją ogromna radość. Przez resztę spotkania, w trakcie którego omawiali warunki i wysokość
kredytu, uśmiechała się radośnie, a wychodząc miała wrażenie, że unosi się w powietrzu.
Och, Ryan, Ryan. Taki jesteś kochany i cudowny. Wciąż ci na mnie zależy.
Powinna była wiedzieć, że nigdy jej nie opuści. Choć nie zgodziła się wyjść za niego, został. Trzymał się na
dystans, to prawda, ale jednak został. A kiedy go potrzebowała, znalazł się u jej boku. W głębi duszy wie-
działa, że tak będzie.
Była taka szczęśliwa, że miała ochotę śpiewać i skakać do góry z radości. Nieważne, dlaczego odszedł Bob,
ani czy kochał ją lub nie. Nic jej to nie obchodzi.
Nie jest jej przecież do niczego potrzebny. Ma wspaniałego, odpowiedniego dla siebie mężczyznę. Ma
Ryana.
A raczej będę go miała od dzisiejszego wieczora po-
wiedziała sobie. Nie przestając się uśmiechać, szła z lekkim sercem w stronę sklepu.
Wszystko było przygotowane na jego przyjście. Mały stolik przed kominkiem, nakryty dla dwóch osób, bły-
szczał najlepszymi sztućcami i elegancką porcelaną. Zwiatła były przygaszone, świece przygotowane, a z
magnetofonu płynęła cicha, nastrojowa muzyka. W lodówce chłodziło się wino, w piekarniku osiągała
perfekcję pieczeń, a na blacie leżało ulubione czekoladowe ciasto Ryana.
Cristen wygładziła obrus i po raz piąty poprawiła sztućce. Na fotelu usiadła Theda i z typową kocią cie-
kawością śledziła nerwową krzątaninę swej pani. Cristen uśmiechnęła się na widok lekceważącego spojrzenia
pupilki.
- No i co o tym myślisz? Może być? Theda wydała znudzone miauknięcie.
- Czy dotyczy to także mnie? - zapytała Cristen, obracając się powoli i wprawiając w ruch jedwabny kaftan.
Nie siląc się na odpowiedz, kotka zwinęła się w kłębek i zignorowała panią.
Cristen ze śmiechem podeszła do lustra nad magnetofonem i sprawdziła swoje odbicie. Wciąż miała
doskonały makijaż, a świeżo umyte włosy otaczały twarz i ramiona kaskadą lśniących loków. Przysunęła się
bliżej, przygładziła palcem brwi i zacisnęła błyszczące usta Poprawiała właśnie włosy, kiedy od strony drzwi
dobiegł ją odgłos przekręcanego klucza. Odwróciła się szybko i przyciskając jedną rękę do brzucha, a drugą
opierając się o magnetofon utkwiła wzrok w drzwiach.
Ryan wszedł do środka ze spuszczonymi oczyma. Płaszcz miał przewieszony przez ramię, dwa górne gu-
ziki koszuli rozpięte i przekrzywiony krawat. Na jego twarzy, szczególnie wokół oczu i ust, malowało się
zmęczenie. Na brodzie pojawił się cień zarostu. Wyglądał na śmiertelnie wyczerpanego, a jednocześnie taki
był bliski.
Zamknął drzwi, powtórnie uruchomił alarm i wszedł do saloniku.
- Cześć.
Na dzwięk cichego przywitania Cristen zatrzymał się, objął wzrokiem słabo oświetlony pokój i nakryty dla
dwóch osób stolik przed przytulnym kominkiem. Następnie przeniósł jeszcze bardziej podejrzliwe spojrzenie
na nią.
- Cześć, nie spodziewałem się, że jeszcze będziesz na nogach.
- Czekałam na ciebie - odparła wskazując na stolik. - Pomyślałam sobie, że może zjemy razem kolację i po-
rozmawiamy.
Ryan wykrzywił lekko usta.
- Dziękuję, ale już jadłem. Zresztą nie byłbym dzisiaj miłym partnerem do rozmowy.
- Och, ale przecież przygotowałam twoją ulubioną potrawę - protestowała z ledwo wyczuwalną paniką w
głosie, gdy ruszył w stronę swojego pokoju. - Upiekłam nawet ciasto czekoladowe.
- Cudownie pachnie, Cris, ale nie dam się namówić. Marzę tylko o gorącym prysznicu i ośmiu godzinach
spokojnego snu. - Zanim ruszył korytarzem, zatrzymał się i odwrócił w jej stronę. - Dziękuję jednak za
zaproszenie. Dobranoc.
Cristen patrzyła za nim. mając ochotę wrzeszczeć. Spojrzała na romantycznie palący się kominek, pięknie
zastawiony stół, wysokie świece i tak kopnęła w elegancki puff, który dostała w prezencie od ciotki, że
wylądował pod drugą ścianą.
Theda miauknęła przerażona i czmychnęła do drugiego pokoju. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sportingbet.opx.pl