[ Pobierz całość w formacie PDF ]
brat był taki przejęty, tak dumny. Przedstawił Daisy większość swoich kolegów, zabrał ją
do swoich ulubionych miejsc w bazie. - Wychodził pan z jakiegoś budynku. Brant pocią-
gnął mnie, żeby do pana podejść, ale jakiś pułkownik do pana dołączył. Brant był bardzo
zawiedziony.
Zwietnie też pamiętała, jak wyglądał Jericho w mundurze. Wysoki i dobrze zbu-
dowany, nawet z daleka prezentował się doskonale. Ona też czuła się trochę zawiedzio-
na, że go nie poznała. Za to teraz, ponad rok pózniej, znalazła się w jego domu. %7łycie
prowadzi nas zaskakującymi ścieżkami, pomyślała.
- Był dobrym żołnierzem - powtórzył Jericho, jakby chciał spełnić jakieś jej ocze-
kiwania. - Miał wielu przyjaciół w oddziale.
- Zawsze tak było - odparła Daisy z cieniem smutku w głosie. - Ludzie lubili jego
towarzystwo.
Jericho kiwnął głową w milczeniu. Kiedy dotarli do skraju trawnika, wschodzące
słońce rozjaśniło wierzchołki drzew, zupełnie jakby obsypało czubki sosen złotym py-
łem.
- Ja też lubiłem pani brata - rzekł Jericho, patrząc na zbocze, jakby wypatrywał
zbliżającej się wrogiej armii. - Dlatego powiem pani coś, co powinna pani usłyszeć, czy
pani tego chce, czy nie.
- To zabrzmiało złowrogo.
Przeniósł na nią wzrok.
- Tutaj nie ma dla pani miejsca, Daisy.
- Co?
Tego się nie spodziewała, ale patrząc na niego, nie miała pojęcia, dlaczego. Cienie
rzucane przez drzewa kładły się na jego twarzy, przyciemniając oczy i nadając mu jesz-
R
L
T
cze bardziej niż zwykle onieśmielający wygląd. Jego zaciśnięte wargi ułożyły się w cien-
ką prostą linię.
- To nie jest miejsce dla pani.
Daisy nagle rozbolał żołądek. Czy Jericho ją wyrzuci, nie dając jej szansy na to, by
udowodniła swoją wartość? Przecież nie zna jej talentu i możliwości.
- Skoro ja twierdzę, że to jest dla mnie miejsce, to tak właśnie jest - odparowała.
Jericho westchnął i jeszcze mocniej zacisnął wargi.
- To nie takie proste. Poza tym nie wydaje mi się, żeby pani brat sobie tego życzył.
Wykorzystuje Branta, by się jej pozbyć?
- Słucham?
- Pani zdaniem Brantowi spodobałby się pomysł, żeby pani zamieszkała na odda-
lonej od świata górze z byłymi żołnierzami piechoty morskiej? %7łycie z bandą facetów nie
jest łatwe.
- Brant był w piechocie morskiej, więc pewnie by się cieszył, że tu jestem. Uwa-
żałby, że jestem absolutnie bezpieczna wśród ludzi, których darzył zaufaniem.
- Utrudnia mi to pani bardziej niż to konieczne - mruknął.
- Nieprawda - odparła. - To pan utrudnia. Ja tylko staram się o pracę. Już pan spró-
bował mojej kuchni i panu smakowało. Jedyny argument, jaki pan ma przeciwko mnie,
jest taki, że to nie moje miejsce. Kiepski jest ten argument.
Patrzyła w jego bladoniebieskie oczy, które z kolei usiłowały czytać w jej myślach,
zanim je wypowie.
- Przypominam panu, że Brant był moim młodszym bratem. On nie podejmował za
mnie decyzji.
Skrzywiona mina Jericha robiła wrażenie. Daisy wyobrażała sobie, że kiedyś za-
straszał nią rekrutów, przywołując ich do porządku i nakłaniając do działania, jakiego
oczekiwał. Ona nie da się zastraszyć.
- Znałem go - zauważył. - Moim zdaniem nie byłby zachwycony pani pobytem u
nas.
- Owszem - przyznała - znał pan Branta i cieszę się z tego. Kiedy jestem z ludzmi,
którzy go znali, moja pamięć o nim jest bardziej żywa. Ale ja znałam go lepiej niż pan. I
R
L
T
nawet gdyby tutaj był i mógł wyrazić swoją opinię, decyzja nie należałaby do niego. To
moja decyzja.
- I moja - przypomniał jej.
Patrzył zimno i nieubłaganie. Przesuwające się coraz wyżej słońce rzucało ciemne
cienie. Daisy patrzyła na Jericha z nadzieją, że dojrzy jakiś jego słaby punkt. Niczego nie
znalazła. Nie widziała też na jego twarzy zrozumienia czy namysłu. Miała przed sobą
twarz wojownika, mężczyzny, który sprawdził się w walce.
Jeżeli oczekiwała, że z nim wygra, będzie do tego potrzebowała wszystkich swoich
sił i pewności siebie. Jeśli choć w najmniejszym stopniu okaże mu niepokój, Jericho
[ Pobierz całość w formacie PDF ]